|

W szkołach zrobiło się "normalnie". I to niekoniecznie jest dobre

Na dyskusji o 800 plus najmocniej mogą stracić dzieci (zdjęcie ilustracyjne)
Na dyskusji o 800 plus najmocniej mogą stracić dzieci (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło: For your inspiration/Shutterstock

Niemal trzy lata od inwazji Rosji na Ukrainę społeczności szkolne przywykły do obecności uchodźców w klasach, a ci uczą się już w 58 procentach szkół. - Traktujemy ich jak Polaków - mówią z dumą nauczyciele. Ale właśnie to rodzi kolejne problemy. Bo - jak zauważają eksperci - uczniowie z Ukrainy "nie są i nie mają być Polakami". A trwająca dyskusja o 800 plus nie pomaga w budowaniu dobrych relacji.

Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Dyskusja o 800 plus dla Ukraińców boleśnie uderza w dzieci i jest źródłem napięć nie tylko politycznych, ale i szkolnych.
  • Także edukacyjne programy wsparcia uchodźców wzbudzają u niektórych negatywne emocje. Oświatowa "Solidarność" w oficjalnym piśmie twierdzi, że mamy do czynienia z dyskryminacją… uczniów polskiego pochodzenia i "faworyzowaniem jednej grupy etniczno-kulturowej".
  • Jak bardzo potrzebne - i to pilnie - są programy wsparcia, widać na liczbach. Z oficjalnych danych wynika, że w całym kraju pracuje tylko 444 asystentów międzykulturowych, a przecież Ukraińcy uczą się w około 12,5 tysiącach szkół. I nie są to jedyne dzieci z doświadczeniem migracji.
  • Do tego zaledwie 42 procent uczniów-uchodźców z Ukrainy korzysta w szkołach z dodatkowych, bezpłatnych lekcji polskiego jako drugiego języka.

Komu (nie) należy się 800 plus?

Larysa wróciła ze szkoły zapłakana. Bo koledzy i koleżanki z klasy się od niej odwrócili. Dzieci, nawet te, które dotąd były z nią całkiem blisko, zaczęły zarzucać jej, że "dostaje zapomogi" i "bezpłatnie wynajmuje mieszkanie". Kazały "wracać na Ukrainę". 

Tatiana, mama Larysy, tłumaczyła dziewczynce, że to nieprawda. Niczego nie dostały "za darmo". Kobieta pracuje w dwóch domach pomocy społecznej równocześnie, by utrzymać siebie i dwójkę dzieci. Nie uznano jej ukraińskiego dyplomu pielęgniarki, więc zaczęła polskie studia, by zdobyć formalne wykształcenie. Tatiana w pracy słyszała… podobne zarzuty jak te, których w szkole ofiarą padła jej córka. 

- Dzieci przynoszą to z domu - powiedziała Tatiana badaczom.

Rodzinna historia Larysy i Tatiany jest jedną z opowieści zawartych w raporcie "Uczniowie i uczennice z Ukrainy w polskich szkołach", który pod koniec stycznia 2025 roku opublikowały Centrum Edukacji Obywatelskiej oraz UNICEF. Raport, oprócz pogłębionych rozmów ze wszystkimi członkami szkolnych społeczności (obu narodowości), dostarcza też danych na temat aktualnej sytuacji edukacyjnej ukraińskich dzieci.

- Cała ta publiczna dyskusja o 800 plus na pewno tym dzieciom teraz nie pomoże - mówi tvn24.pl Marek Korbanek, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 12 w Poznaniu. Jego szkoła od wielu lat przyjmuje i uczy dzieci z doświadczeniem migracji. Był jednym z pierwszych w Polsce, który tworzył dla tych uczniów i uczennic oddziały przygotowawcze. 

O jakiej dyskusji mówi? W połowie stycznia Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, powiedział, że dodatek na dziecko powinien być wypłacany tylko w przypadku, "gdy Ukraińcy będą pracować, mieszkać w Polsce i jeżeli będą w Polsce płacić podatki". Trzaskowski dostał w tej sprawie publiczne poparcie premiera Donalda Tuska, który zapowiedział pilne prace rządu w tej sprawie.

Projekt takich zmian w świadczeniu 800 plus złożyło niemal natychmiast… Prawo i Sprawiedliwość.

Trzaskowski proponował, PiS złożył projekt. Chodzi o 800 plus dla Ukraińców
Źródło: Katarzyna Górniak/Fakty TVN

Jak to wygląda aktualnie? Od 1 września 2024 roku wszystkie dzieci z Ukrainy mieszkające w Polsce są objęte obowiązkiem szkolnym (od zerówki do pełnoletności). A rodziny z Ukrainy mogą otrzymać świadczenie 800 plus pod warunkiem, że ich dzieci uczęszczają do polskich szkół.

Tę zmianę oficjalnie wprowadzono nie po to, aby odebrać komuś 800 plus, lecz z obawy, że w Polsce przebywają tysiące dzieci, które nie dostają właściwej edukacji. Wcześniej prawo pozwalało, by dzieci uchodźcze nie chodziły do polskich szkół i deklarowały, że uczą się online w Ukrainie. Tych deklaracji jednak nikt nie weryfikował.

Od września dzieci z Ukrainy zostają objęte obowiązkiem edukacji w polskich szkołach. Czy placówki są gotowe?
Źródło: Adrianna Otręba/Fakty TVN

Skala problemu nie okazała się aż tak duża, jak przypuszczało Ministerstwo Edukacji Narodowej i organizacje pozarządowe. Od września liczba uczniów z Ukrainy wzrosła o około 18 tysięcy. Przewidywano, że mogło to być co najmniej dwa razy tyle.

Obecnie liczba dzieci uchodźczych w wieku szkolnym jest niemal tożsama z liczbą tych, na które pobierane jest 800 plus. To około 150 tysięcy.

Udało się więc ograniczyć dwa problemy: pobieranie świadczeń na dzieci, które w Polsce nie przebywają, oraz liczbę dzieci pozbawionych faktycznej edukacji.

Uczniowie z Ukrainy a świadczenie 800 plus
Uczniowie z Ukrainy a świadczenie 800 plus
Źródło: Raport CEO i UNICEF

- Mam poczucie odpowiedzialności za życie tych dzieciaków - mówiła 29 stycznia wiceminister edukacji Joanna Mucha w Centrum Nauki Kopernik podczas prezentacji raportu CEO i UNICEF. - Stworzenie im szansy edukacyjnej, również tej związanej z przymusem szkolnym, to głęboka ingerencja w ich przyszłość, ale ingerencja pozytywna. Państwo polskie nie może się od tej odpowiedzialności uchylać - podkreślała. 

Powiązanie 800 plus z obowiązkiem szkolnym zostało przyjęte dość entuzjastycznie przez tych, którzy z ukraińskimi dziećmi pracują na co dzień.

- Tamte zmiany w 800 plus wynikały z troski o dzieci, ale te proponowane obecne mogą im tylko zaszkodzić - słyszałam jednak od dyrektorów szkół, którzy z całej Polski przyjechali na konferencję w CNK.

W kuluarach opowiadali o dzieciach, które są w Polsce z dziadkami (a więc rodzice tu nie pracują), o starszych nastolatkach, które mieszkają w internatach i nie ma z nimi nikogo dorosłego, o samotnych matkach, którym trudno iść do pracy, bo mają np. trójkę bardzo małych dzieci i żadnych innych krewnych w Polsce.

Myrosława Keryk z Fundacji Ukraiński Dom nie kryła rozżalenia:

- Manipulowanie 800 plus w kampanii wyborczej to uderzanie w najsłabszych i mam nadzieję, że politycy przestaną to robić.

- Tym ludziom i tak jest trudno - słyszałam wracające jak refren.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o ewentualnych zmianach w 800 plus
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o ewentualnych zmianach w 800 plus
Źródło: TVN24

Co słyszą dzieci?

Ale coraz trudniej jest też o sytuacji "tych ludzi" rozmawiać. Bo od wybuchu wojny i wielkiej solidarności nastroje społeczne zaczęły się zmieniać.

U dyrektora Korbanka w Poznaniu działa dziś osiem klas przygotowawczych, a dzieci z doświadczeniem migracji są też w każdej ogólnodostępnej klasie. Z około 600 uczniów w jego szkole co trzeci jest cudzoziemcem. To nie tylko mali Ukraińcy i Białorusini, ale też m.in. Filipińczycy, Irakijczycy czy Syryjczycy.

Dyrektor Korbanek: - Jestem bardzo szczęśliwy, że na co dzień udaje się nam unikać konfliktów między dziećmi na tle narodowościowym. Niestety co innego między rodzicami. Wystarczą dwie, trzy niechętne cudzoziemcom osoby w klasie, żeby skonfliktować całą społeczność. I to się już na dzieci zaczyna przekładać.

Zwykle rodzice najbardziej obawiają się obniżenia jakości pracy klasy i - jak mówi Korbanek - "to mniejszy kłopot". - Przychodzą i mówią: "w tej klasie spadła średnia ocen". I tak, to jest prawda - opowiada. Lecz zaraz wyjaśnia: - To nie oceny polskich dzieci spadły, tylko nowi uczniowie, którzy nie mówią tak dobrze po polsku, mają słabsze stopnie. Czy to oznacza, że poziom nauczania w klasie się obniżył? Nie. Taka niższa średnia mówi tylko o tym, że niektóre dzieci uczą się gorzej. Tylko to akurat nie Polacy w tej klasie - przypomina.

Trudniej rozmawiać, gdy rodzice mają jakieś uprzedzenia na tle narodowościowym. - I opowiadają w domach o tym, że Ukraińcy są faworyzowani, że im się wszystko należy. Dzieci to chłoną i potem my mamy problem - mówi dyrektor. I dodaje: - Ci sami ludzie nie zauważają, że kiedy dostajemy na cudzoziemskie dzieci więcej pieniędzy, to z rzeczy, które kupujemy, na przykład nowych ławek, sprzętu, ale też pomocy asystentów międzykulturowych, korzysta cała klasa. Takie nowe krzesło to nie jest "ukraińskie krzesło" albo "polskie krzesło", to jest krzesło dla dzieci. 

Choć przyznaje, że rozmowy z rodzicami aż tak łatwe nie są.

Z badania "Polacy o Ukrainie i stosunkach polsko-ukraińskich" przeprowadzonego w listopadzie i grudniu 2024 roku przez Centrum Mieroszewskiego, wynika, że odsetek Polaków, którzy uważają, że skala pomocy udzielanej uchodźcom jest zbyt duża, rośnie i wynosi już 51 proc.

Opinie na temat skali pomocy udzielanej uchodźcom
Opinie na temat skali pomocy udzielanej uchodźcom
Źródło: Centrum Mieroszewskiego

Solidarność według "Solidarności"

Nie tylko 800 plus staje się punktem zapalnym.

Rządowi udało się pozyskać 500 milionów złotych unijnych środków na dodatkowe wsparcie dla dzieci i młodzieży z Ukrainy w latach szkolnych 2024/25, 2025/26 i 2026/27. Chodzi o wyrównywanie szans edukacyjnych. A choć rok 2024/2025 już trwa w najlepsze, pieniądze wciąż nie zostały rozdzielone. Nadal trwają prace legislacyjne.

Do Rządowego Centrum Legislacji wpłynęły uwagi do projektu rozporządzenia zgłaszane w konsultacjach społecznych. Jest wiele uwag technicznych i organizacyjnych, jak np. to, że asystenci międzykulturowi powinni zarabiać więcej.

Ale wśród tych uwag możemy znaleźć też stanowiska krytykujące nie tyle poszczególne rozwiązania, co cały program.

Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" (zrzeszająca około 70 tysięcy nauczycieli) negatywnie zaopiniowała projekt. A jej przedstawiciele napisali wprost:

W naszym przekonaniu przeznaczenie całości środków (500 mln zł) tylko na wsparcie w zakresie wyrównywania szans edukacyjnych dzieci i młodzieży z Ukrainy dyskryminuje uczniów pochodzenia polskiego i faworyzuje jedną grupę etniczno-kulturową.

Czytając to stanowisko, myślałam o tym, że przydałaby się im w Solidarności... solidarność. I rozmowa z dyrektorem Korbankiem.

Te 500 milionów złotych wsparcia z UE ma iść m.in. na brakujących asystentów międzykulturowych. NSZZ "Solidarność" proponuje, by 250 mln zł przekazać polskim uczniom.

W świetle obowiązującego prawa asystenci są pracownikami niepedagogicznymi. Nie mogą więc liczyć na zatrudnienie w oparciu o Kartę Nauczyciela, a ich pensja nierzadko wynosi tylko tyle, co wynagrodzenie minimalne. Do tego brak ciągłości w ich zatrudnianiu. Dyrektorom szkół brakuje pieniędzy na asystentów międzykulturowych, więc zdarza się, że proponują im pracę jedynie od września do czerwca.

- A jak ktoś ma zostać bez pracy przez wakacje, to nie dziwne, że później zwykle do szkoły nie wraca. Tymczasem my dostajemy zgodę na ich zatrudnianie do końca roku szkolnego w czerwcu - zauważa dyrektor Korbanek. I dodaje: - To sprawia, że rotacja asystentów jest duża i wszyscy na tym tracą. Gdy już ktoś pozna szkolną społeczność, nauczy się specyfiki tej pracy, kontrakt się kończy i często musimy zaczynać z kimś nowym. Od zera.

U Marka Korbanka pracuje dziś pięcioro asystentów.

Ryszard Kessler, wiceprezydent Wrocławia, widzi podobny problem w swoim mieście: - Bardzo byśmy chcieli, żeby asystenci w przyszłości mogli stać się pedagogami międzykulturowymi. Uważam, że powinniśmy uprościć nostryfikację dyplomów, bo to się dzieje, ale zbyt wolno. Szczególnie potrzebujemy tego w przypadku psychologów znających język ukraiński. Mamy we Wrocławiu spore doświadczenie z migrantami, ale wcześniej dzieci tu przyjeżdżały z innych powodów. Dziś wciąż dużym problemem jest zrozumienie, co to znaczy być emigrantem wojennym - podkreślał w czasie wystąpienia w Centrum Nauki Kopernik.

Uczniowie z Ukrainy w miastach wojewódzkich
Uczniowie z Ukrainy w miastach wojewódzkich
Źródło: Raport CEO i UNICEF

Wiceminister Mucha zapewnia, że zdaje sobie sprawę, iż kwestia asystentury to wciąż duży problem. Z danych Systemu Informacji Oświatowej wynika, że w całej Polsce mamy tylko 444 asystentów (a szkół, w których uczą się dzieci z Ukrainy, jest około 12,5 tysiąca). 

- Ten program jest bardzo trudny do wprowadzenia, więc proszę o odrobinę cierpliwości - mówiła do dyrektorów szkół o rządowym dofinansowaniu wiceminister Mucha. I podkreślała: - Prawie połowa z tych 500 milionów złotych zostanie przeznaczona na asystentów, również asystentów dzieci romskich z Ukrainy, bo wiemy, że to wielkie wyzwanie integracyjne.

Dzieci przybywa, problemów nie ubywa

A skąd właściwie przekonanie, że dzieciom z Ukrainy potrzebne jest dodatkowe wsparcie?

Zacznijmy od liczb.

Dzieci z Ukrainy jest w polskich szkołach już ponad 200 tysięcy.

152 tysiące to chłopcy i dziewczęta uciekający przed wojną w Ukrainie, a 51 tysięcy to migranci przybyli do Polski przed lutym 2022 roku. To oznacza, że na 100 uczniów w polskiej szkole statystycznie czworo jest z Ukrainy. A są takie miejsca, gdzie ten wskaźnik jest wyższy, np. we Wrocławiu to 7,8 proc. Ponadprzeciętnie dużo uczniów-uchodźców jest zwykle w miastach wojewódzkich, ale nie tylko, np. aż około 7 procent takich dzieci jest w Świnoujściu i Legnicy.

Ukraińscy uczniowie w polskich szkołach
Ukraińscy uczniowie w polskich szkołach
Źródło: Raport CEO i UNICEF

Dariusz Zelewski jest dyrektorem podstawówki w Kartuzach na Kaszubach. W kulminacyjnym momencie w jego liczącej około 800 uczniów szkole 100 dzieci było z Ukrainy. Dziś jest ich ponad 60, a do tego 20 dzieci innych narodowości.

- Największym wyzwaniem jest spowszednienie tematu uchodźstwa - ocenia Zelewski. - Trzy lata temu wiele osób założyło, że to będzie chwilowe, ale miesiące mijały i coraz mniej na to wskazywało. Tymczasem problemy nie zniknęły, na przykład wciąż nie ułatwia się pracy nauczycielom z Ukrainy, którzy bardzo mogliby pomóc. Ostatnio chciałem zatrudnić nauczycielkę-psycholożkę, ale nie dostałem zgody, bo według naszych przepisów nie ma wykształcenia pedagogicznego i nikogo nie obchodzi, ile miała godzin przedmiotów pedagogicznych na studiach w Ukrainie - dodaje.

Temat nostryfikacji dyplomów i zatrudniania ukraińskiej kadry pedagogicznej był jednym z najczęściej podnoszonych w czasie konferencji w Koperniku.

Czy to ich marzenia?

Co jeszcze? Z raportu CEO i UNICEF dowiadujemy się, że aktualnie młodzież z Ukrainy wybiera częściej niż pozostali uczniowie kształcenie zawodowe. Około 70 proc. uczniów-uchodźców z Ukrainy pobierających naukę w szkołach średnich uczy się w technikach lub szkołach branżowych (to o 15 punktów procentowych więcej niż w przypadku pozostałych uczniów).  

Czy to zgodne z ich aspiracjami? Tego nie badano. Pewne jest jednak, że bariera językowa i związane z nią niższe wyniki na egzaminach utrudniają rekrutację do mających zwykle wyższe progi liceów.

Szkoły ponadpodstawowe są zresztą dla ukraińskich nastolatków źródłem wielu wyzwań. 

Izabela Czerniejewska z Migrant Info Point w Poznaniu: - Nauczyciele szkół średnich uważają, że uczniowie, którzy dojdą do tego poziomu, już po prostu muszą podołać. 

Co to znaczy? Uczniowie mają mówić po polsku i nie mogą liczyć na dodatkowe wsparcie.

Dlaczego? Nauczyciele nie biorą pod uwagę tego, jak długo ktoś jest w Polsce i jakie miał wcześniej doświadczenia z uczeniem się języka polskiego.

Tymczasem autorzy raportu zauważają:

Wyjątkowo istotne jest zapewnienie wsparcia metodycznego nauczycielom w szkołach ponadpodstawowych (szczególnie tych, w których nauka kończy się egzaminem maturalnym). Dotychczas bowiem w tego typu placówkach było mniej uczniów cudzoziemskich, integracja edukacyjna jest na tym etapie trudniejsza, a możliwości szkoleniowe skierowane były częściej do nauczycieli szkół podstawowych. 
raport CEO i UNICEF

Joanna Mucha mówiła z kolei w Koperniku: - Mam poczucie odpowiedzialności za nasze społeczeństwo. Jako wspólnota musimy zadbać o to, żeby obywatele, którzy tu są i nadal będą w Polsce za te 15-20 lat, mówili po polsku. Również po to, żeby mogli spełniać się w takiej pracy, do jakiej mają predyspozycje, a nie tylko w najprostszych zawodach, bo ogranicza ich język. To wielka odpowiedzialność za polską wspólnotę i tak do tego procesu podchodzę - zapewniała.

A jednak postulaty tych, którzy z dziećmi uchodźczymi pracują, są wprowadzane w życie bardzo wolno.

Trzaskowski zapowiada w świadczeniach 800 plus dla Ukraińców. Rosa: trzeba uszczelnić system
Źródło: TVN24

Dlaczego nie uczą się polskiego?

Z nauczaniem języka polskiego różowo nie jest.

Mimo zmian w prawie oświatowym - zmniejszenia tygodniowej liczby godzin nauczania języka polskiego jako drugiego z sześciu do czterech, by zachęcić uczniów do uczestnictwa w tych zajęciach - ponownie spadła liczba uczniów-uchodźców korzystających z tej formy wsparcia. 

Tylko 42 proc. uczniów-uchodźców z Ukrainy uczy się języka polskiego jako drugiego w szkole (to spadek z prawie 60 proc. w kwietniu 2024 r.). 

Dyrektor Korbanek nie jest zdziwiony: - Mówimy o przemęczeniu naszych siódmo- czy ósmoklasistów, to proszę sobie teraz wyobrazić, że te dzieci mają tę samą liczbę godzin, wszystkie te wymagające przedmioty i jeszcze kolejne godziny języka. Chciałbym, żeby chodzili na te lekcje, ale też rozumiem, dlaczego tak o to trudno.

Jeden z badanych przez CEO uczniów mówił o tym tak: "Mam siedem lub osiem lekcji dziennie, czasem nawet dziewięć. To jest naprawdę ciężkie, zaczynam szkołę o 8 i kończę o 16".

Korbanek uważa, że potrzebne są zmiany m.in. w oddziałach przygotowawczych (w jego szkole jest takich osiem). - Gdyby dzieci naprawdę mogły się tam skupić na nauce języka, gdyby stworzono odpowiednią podstawę programową, a nie zakładano, że one się tam mają uczyć i języka, i wszystkich przedmiotów adekwatnie do wieku, to na pewno byłoby im łatwiej wejść później w normalną edukację - mówi dyrektor z Poznania.

Nie jest w tym stanowisku odosobniony, ale problemów z oddziałami przygotowawczymi jest więcej. A główny polega na tym, że… już prawie ich nie ma.

W czterech województwach - zachodniopomorskim, opolskim, warmińsko-mazurskim i świętokrzyskim - nie ma dziś ani jednej takiej klasy.

Oddziały działają tylko w 34 spośród 371 powiatów w całej Polsce. 

Oddziały przygotowawcze dla cudzoziemców
Oddziały przygotowawcze dla cudzoziemców
Źródło: Raport CEO i UNICEF

Tymczasem znajomość języka polskiego - jak podkreślają badacze - jest warunkiem sukcesu w polskiej szkole i szerzej sukcesu integracji.  

Równocześnie z badań wynika, że bariera językowa była wskazywana przez nauczycieli jako najczęstsze wyzwanie w pracy z uczniami cudzoziemskimi (wskazywało ją 74 proc. badanych). 

I czy jeszcze znają ukraiński?

Myrosława Keryk z Fundacji Ukraiński Dom zwracała uwagę na drugą stronę medalu: - Chcemy, żeby oni mówili po polsku, znali program polski, ale coraz częściej zdarza się, że młodsze dzieci… już nie mówią po ukraińsku. Przechodzą przez polskie przedszkola, szkoły podstawowe i nauka ojczystego języka stała się wielkim wyzwaniem dla rodziców.

Wsparciem miałoby być uruchamianie sobotnich szkół, w których dzieci mogłyby więcej uczyć się o ukraińskiej geografii, historii, miałyby żywy kontakt z językiem ukraińskim. Na takiej zasadzie działają dziś polskie szkoły za granicą.

- Ten temat nie istnieje jednak w polskim przekazie rządowym - komentowała Keryk w Koperniku. 

Przepisy zobowiązują polskie szkoły do udostępniania sal lekcyjnych, gdy pojawiają się chętni do nauki Ukraińcy.

- Ale to teoria - oceniała Keryk. - W Otwocku już pół roku próbujemy otworzyć sobotnią szkołę i się nie da. Bo jak samorząd nie chce, to się właśnie nie da. A skoro my mamy problemy jako doświadczona organizacja, jaką jest Ukraiński Dom… to jakie to wszystko musi być trudne dla młodych inicjatyw - dodawała.

W Koperniku dostała publiczne zapewnienie minister Muchy: - Osobiście uczulam kuratorów, żeby w takich sprawach interweniowali. W tej sprawie też zlecę interwencję.

Równocześnie podkreślała, że jest przekonana, iż Ukraińcy nie chcieliby, żeby Polacy decydowali o tym, jak mają się uczyć własnego języka.

Dzieci rysują na chodniku flagę Ukrainy
Dzieci rysują na chodniku flagę Ukrainy
Źródło: Tatevosian Yana/Shutterstock

Nie tylko Ukraińcy podnoszą wagę podtrzymywania ich kultury. 

Wiceprezydent Wrocławia: - Musimy uczyć, jak żyć w szkole i świecie, w którym są różne dzieci. Jesteśmy i będziemy społeczeństwem wielokulturowym, to już będzie trwały element naszego życia. Musimy powstrzymać falę ksenofobii i pamiętać przy tym, że ukraińskie i białoruskie dzieci mają pełne prawo być Ukraińcami i Białorusinami w Polsce.

Pewne zmiany mające to ułatwić są już wprowadzane. W tym roku po raz pierwszy będzie można zdawać maturę z języka ukraińskiego.

Wiceprezydent Kessler apeluje o więcej: - Jeśli nie obronimy takiego prostego zdania: "szkoła jest dla dzieci, a nie dla nacjonalizmów", to niczego nie obronimy. Nie możemy ustępować ksenofobom. Ani kroku do tyłu, to nasza odpowiedzialność. 

A do zrobienia jest dużo. W raporcie CEO i UNICEF czytamy:

Brakuje systemowego podejścia do integracji, różnorodność jest postrzeganym pozytywnie postulatem, ale w rzeczywistości zbyt często nacisk kładziony jest na unikanie różnic i asymilację (świadomie lub nieświadomie). To z kolei skutkuje równoległym funkcjonowaniem obok siebie polskich i ukraińskich grup rówieśniczych i coraz częstszym pojawianiem się zachowań o charakterze dyskryminacyjnym. 
fragment raportu CEO i UNICEF

- Pogłębia się separacja - mówi Magdalena Tędziagolska, jedna z autorek raportu, która od kilkunastu lat prowadzi projekty badawcze dla administracji publicznej, biznesu i organizacji pozarządowych, a wśród jej specjalizacji jest edukacja. - W zeszłym roku uczniowie częściej mieli poczucie, że warto próbować nawiązywać te relacje polsko-ukraińskie. Teraz pojawia się poczucie rezygnacji i myślenie o tym, jak sobie ułożyć życie obok siebie. 

W swojej codziennej pracy obserwuje to Lilia Mospan, asystentka międzykulturowa z Fundacji Polskie Forum Migracyjne. - Pracuję trzeci rok i widzę, że jednym z największych wyzwań jest bariera językowa, która nie pozwala nawiązywać relacji, i brak akceptacji oraz zrozumienia - opowiada. - Brakuje wsparcia psychologicznego i zrozumienia, jak trudne bywają sytuacje rodzinne dzieci. Na przykład osobom, które tu są z babcią i tęsknią za resztą rodziny, trudno jest myśleć o integracji, bo one się po prostu źle czują. Inni niech nie oczekują, że będą mieli dużo chęci i energii. 

Dotkliwe jest poczucie tymczasowości. - Na pytania: "Jak długo tu będę i czy ja się muszę zaangażować?" tym dzieciom nawet ich rodzice nie są niestety w stanie odpowiedzieć - przypomina Mospan.

Równocześnie nasila się, obserwowany już w poprzednim roku szkolnym, proces "normalizacji". 

Tędziagolska komentuje: - To, że obecność dzieci z Ukrainy stała się elementem szkolnej codzienności, ma wiele zalet, ale oznacza też, że pewne szczególne potrzeby tej grupy umykają uwadze i zainteresowaniu szkolnej społeczności. Wielokulturowość jest wartością, gdy ktoś nią zarządza, a w polskiej szkole jest to nieobecne - dodaje.

Do tego - jak czytamy w raporcie:

Utrzymuje się poczucie bezradności nauczycieli w pracy z traumą i innymi specyficznymi problemami emocjonalnymi uczniów z doświadczeniem uchodźstwa.
raport CEO i UNICEF
Kreml bezpośrednio uczestniczył w uprowadzaniu dzieci z Ukrainy do Rosji. Badacze z Yale przedstawili raport
Źródło: Anna Czerwińska/Fakty TVN

Czego potrzebują nauczyciele?

Nie jest zaskoczeniem, że istotnym warunkiem powodzenia integracji edukacyjnej jest stosunek nauczycieli do obecności w szkole uczniów różnych narodowości oraz ich kompetencje w tym zakresie. 

CEO i UNICEF zapytały o te doświadczenia 2869 nauczycieli z 325 szkół z całej Polski.  

Wyniki badania pokazują, że zdecydowana większość nauczycieli deklaruje otwartość wobec przyjmowania uchodźców w Polsce (79 proc.), choć większość (55 proc.) uważa, że powinna to być sytuacja tymczasowa, trwająca tylko do momentu pojawienia się możliwości powrotu uchodźców do ich ojczystych krajów.  

Co ciekawe, otwartość wobec przyjmowania uczniów cudzoziemskich, w tym z Ukrainy, zależy od stażu zawodowego nauczyciela - młodsi stażem nauczyciele częściej prezentują postawy negatywne i częściej wskazują na negatywne skutki różnorodności kulturowej w klasie. Badacze przypuszczają, że powodem może być brak doświadczenia w nauczaniu jako takim. Młodzi nauczyciele są ponadprzeciętnie zestresowani obecnością wszystkich uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych, bo jeszcze nie mają wypracowanych swoich metod radzenia sobie z wyzwaniami. A to może przekładać się na sceptyczne postawy.

Na konferencji w Koperniku gromkie brawa zebrała Izabela Czerniejewska z działającego w Poznaniu Migrant Info Point (MIP), gdy mówiła: - Szkoła ma być nie tylko miłym miejscem. Nauczyciele nie chcą tylko miłych opowieści, co zrobić, żeby było fajnie, międzykulturowo i rad, żeby organizować festyny. Chcą wiedzieć, jak dokładnie oni mają te dzieci uczyć.

MIP przychodzi tu z pomocą - otworzyli wydawnictwo i przygotowali szereg materiałów dla uczniów i uczennic rozpoczynających naukę języka polskiego jako drugiego. To między innymi specjalne podręczniki do chemii, historii, biologii. Każda publikacja zawiera słowniczek przedmiotowy w czterech językach (polski, ukraiński, rosyjski i angielski), treści przedmiotowe, ćwiczenia językowe.

- Wiemy, że to kropla w morzu potrzeb, ale od czegoś trzeba zacząć - podkreślają przedstawicielki organizacji.

Dyskusja o 800 plus dla Ukraińców boleśnie uderza w dzieci i jest źródłem napięć nie tylko politycznych, ale i szkolnych.

Także edukacyjne programy wsparcia uchodźców wzbudzają u niektórych negatywne emocje. Oświatowa "Solidarność" w oficjalnym piśmie twierdzi, że mamy do czynienia z dyskryminacją… uczniów polskiego pochodzenia i "faworyzowaniem jednej grupy etniczno-kulturowej".

Jak bardzo potrzebne - i to pilnie - są programy wsparcia, widać na liczbach. Z oficjalnych danych wynika, że w całym kraju pracuje tylko 444 asystentów międzykulturowych, a przecież Ukraińcy uczą się w około 12,5 tysiącach szkół. I nie są to jedyne dzieci z doświadczeniem migracji.

Do tego zaledwie 42 procent uczniów-uchodźców z Ukrainy korzysta w szkołach z dodatkowych, bezpłatnych lekcji polskiego jako drugiego języka.

Czytaj także: