Premium

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Zdjęcie: Flying Camera / Shutterstock

- Myślałem, że nie dzieje się wielka tragedia, po prostu: ludzie nie czytają. Zmieniłem zdanie w ostatnich latach, obserwując, jak w internecie rozlewa się fala fake newsów, teorii spiskowych - mówi profesor Piotr Millati, historyk literatury. - Nie ma na to innej szczepionki niż poznanie prawdy, a ona jest w tekstach konstruowanych w języku. Żeby się przeciwstawić obłędowi, niedorzecznościom, trzeba włożyć intelektualny wysiłek w poznawanie świata. To niemożliwe bez czytania - przekonuje.

Z profesorem rozmawiamy o świecie, w którym słowo "emocje" zrobiło wyjątkową karierę. "Tylko żeby emocje - które często są negatywne - rozumieć, trzeba mieć nad nimi kontrolę intelektu".

O sztucznej inteligencji, która - według Millatiego - może stworzyć nieskończoną ilość fabuł dla miłośników kryminału, ale trudno mu sobie wyobrazić, by sama produkowała wybitne książki.

O religii, która obok literatury, zaspokajała potrzebę sensu, a którą zamieniliśmy na teorie spiskowe. Na co wymieniliśmy wielkie książki? "Zgodziłbym się, że psychologia przejęła świecką rolę sensotwórczą. Książki w niej uczestniczą, ale nie te z literatury pięknej, tylko poradniki. Tam ludzie szukają odpowiedzi na pytania o siebie, innych, świat".

O niewysyłaniu już kartek na święta. "Wesołych świąt!" przekazane SMS-em także się skończyło. "To była konwencja ciążąca i nadawcy, i adresatowi, nieautentyczna. Dopóki nie odnajdziemy w tym jakiejś nowej prawdy, wysyłanie życzeń będzie zanikać".

***

Wydział Filologiczny Uniwersytetu Gdańskiego. Wchodzę tu pierwszy raz od ukończenia polonistyki dziewięć lat temu. Wita mnie prof. Piotr Millati, dawny wykładowca. Powrót w znajome mury przywołuje wspomnienia. Profesor się uśmiecha: - Jestem tu od trzydziestu lat w roli nauczyciela. Wszyscy idą dalej, a ja się czuję, jakbym nigdy nie skończył szkoły, jakbym miał zostać w niej na zawsze. I w sumie coś w tym jest.

Marta Irzyk, tvn24.pl: Zanim przejdziemy do spraw ogólnych, pozwolę sobie na pytanie prywatne: co słychać na polonistyce? Jak pan ocenia kolejne pokolenie?

Dr hab. Piotr Millati, prof. UG: Zawsze jest część studentów, która przychodzi tutaj z prawdziwego powołania. Bo czuje, że nie może inaczej. To jakaś dziwna predestynacja, która na kogoś pada. Ta osoba odnajduje tutaj naturalny azyl, miejsce, w którym może rozmawiać o tym, co nie jest tematem gdzieś indziej. Jest też część studentów rozczarowanych. Męczą się, bo inaczej to sobie wyobrażali, co innego chcieli czytać.

Znajduje pan z nimi wspólny język?

Coraz częściej trudno nam o wspólne tematy i wyobrażenia o świecie.

Samotność belfra.

My, poloniści, w ogóle jesteśmy outsiderami: zajmujemy się literaturą, czyli czymś, co nie jest już przedmiotem powszechnego zainteresowania. Kiedyś faktycznie było inaczej i stąd narastające poczucie samotności, izolacji. Obecnie to rzadka sytuacja, by móc porozmawiać o literaturze z kimś poza naszym polonistycznym światem. Szczególnie książki ambitne i wybitne sprawiają coraz większe trudności, mało kto chce się przez nie przebijać.

Dlaczego?

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam