"Tato, nie oddychaj" - usłyszał ojciec 9-latka, podczas gdy syn z całej siły przyciskał dłonie do uszu. Joannie drętwiał kark, gdy słyszała w nocy chrapanie rodziców. Była jak zaatakowane zwierzę, czuła złość i lęk, chciała uciekać. Zapadła na depresję. Wszystko przez zaburzenie, które dotyka coraz więcej osób, a które nie jest wpisane w żaden medyczny rejestr i nie ma na nie lekarstwa.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i potrzebujesz porady lub wsparcia, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
- Joannę "bolało" coraz więcej dźwięków wytwarzanych przez bliskich: mlaskanie, siorbanie, chrupanie, a nawet ciche przeżuwanie czy przełykanie.
- Anna: bliskie mi osoby wywołują więcej objawów. Tata denerwuje mnie niemal każdym dźwiękiem, który wydaje.
- Tato 9-latka o swoim synu: - Miał opory przed jedzeniem z nami przy jednym stole, nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Zatykał uszy, uciekał.
- Wszystkie te osoby mają mizofonię. Czym jest, jak się objawia i jak pomóc tym, którzy cierpią?
Dźwięki, które bolą
Zaczęło się od odgłosu gryzionego jabłka. Charakterystyczne chrupnięcie, potem jeszcze przełykanie. Dźwięk dociera do mózgu, robi się gorąco i zaczyna się lawina reakcji: pocenie, podniesienie ciśnienia, ściśnięcie w gardle, złość. Próbujesz się odciąć, nie słuchać, ale to na nic, w głowie dźwięczy tylko to chrupanie. I przeszywa każdą komórkę ciała. Drętwiejesz. Masz ochotę uderzyć osobę, która je to jabłko, ale przecież wiesz, że nie możesz tego zrobić, to irracjonalne. Czujesz niemoc i strach. Chrup, chrup. Dźwięk nasila się w mózgu. Jest jak młoteczek, który uderza w głowę. W rezultacie, z poczucia niemocy, zaczynasz płakać, uciekasz. To pierwsze wyraźne wspomnienie Joanny z dzieciństwa.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam