Gdy obudziłam się na sali pooperacyjnej, zobaczyłam na swoim brzuchu woreczek wielkości dłoni, w kolorze skóry i towarzystwie wielkiej krwawej rany. Od tamtej pory ta mała torebeczka stała się częścią mnie. Moją historią. O bólu i samotności. O brzydocie i pięknie. O umieraniu i o życiu. Bo moment wyłonienia stomii stał się momentem moich narodzin - pisze dla Magazynu TVN24 aktorka Marianna Gierszewska.
Historia mojego piękna przytula się z brzydotą - bez niej nie istnieje. Bo opowieść o moim pięknie jest opowieścią o chorobie. Trudnej, wstydliwej, bolesnej. Kobietą stawałam się idąc za rękę ze śmiercią. Otoczona powszechnie rozumianą brzydotą i obrzydliwością. O Wrzodziejącym Zapaleniu Jelita Grubego nie mówisz w szkole na głos. To się nie klika. Jesteś w tym sama. To twój ból, to twoje ciało i twoje niekończące się wycieczki do toalety. To twoja choroba, twoje krwiste biegunki. I twoje poczucie, że to wszystko nie ma sensu.
Dziś na pojęcia "piękno" i "brzydota" patrzę wymiennie. Bo są jednym. Trochę jak sukces i porażka, jak dzień i noc. Jedno bez drugiego istnieć nie może i istnieć nie będzie. Bez operacji wyłonienia stomii nie byłoby mnie tu dziś z Tobą. Bez zgodzenia się na coś, co ludzie postrzegają jako nieatrakcyjne, umarłabym. W moim świecie stomia równa się więc życie - nie brzydota.
I o tym życiu - w szczęściu i na własnych zasadach - chcę Ci opowiedzieć.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam