"Ministra", "posłanka" i "marszałkini" stosowane były w polszczyźnie jeszcze w czasach II Rzeczypospolitej. Tymczasem współczesne akty prawne pisane są przy użyciu form w rodzaju męskim. - Ci, którzy piszą prawo, powinni zapoznać się z wynikami badań naukowych w zakresie języka - przekonuje doktora habilitowana Magdalena Formanowicz, kierowniczka Centrum Badań nad Relacjami Społecznymi Uniwersytetu SWPS.
Podczas uroczystego zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska przez prezydenta Andrzeja Dudę 13 grudnia ubiegłego roku Barbara Nowacka oraz Katarzyna Kotula, składając przysięgi ministerialne, rozpoczynały je słowami: "obejmując urząd ministry...". Pozostałe polityczki natomiast przysięgały, mówiąc: "obejmując urząd ministra...".
Złożenie przysięgi z użyciem żeńskiej formy "ministra" spotkało się z krytyką między innymi części składu upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa (neo-KRS). W drugiej połowie września bieżącego roku neo-KRS opublikowała komunikat podsumowujący dziesięciodniowe posiedzenie. W jednym z punktów tej informacji neo-KRS przekonywała, że trzy polityczki nieskutecznie złożyły przysięgę przed prezydentem, a zatem nie objęły urzędu ministra. "Nieprawidłowy skład Rady Ministrów wynika z braku złożenia ślubowania zgodnie z konstytucyjną treścią roty ślubowania przez Ministra Edukacji Barbarę Nowacką i Ministra ds. Równości Katarzynę Kotulę, które w miejsce słów 'obejmując urząd ministra (…)' wypowiedziały słowa: 'obejmując urząd ministry' oraz wobec wypowiedzenia przez Marzenę Okłę-Drewnowicz, że obejmuje Urząd Ministra ds. Polityki Społecznej w sytuacji, gdy postanowieniem Prezydenta RP została powołana na stanowisko ministra ds. polityki senioralnej" - czytamy w komunikacie.
Z oburzeniem na poprawną gramatycznie formę "marszałkini" zareagowała Elżbieta Witek. Polityczka PiS 13 listopada ubiegłego roku zapytana przez reporterkę TVN24 Maję Wójcikowską o to, czy będzie ubiegać się o stanowisko "wicemarszałkini" Sejmu, odpowiedziała: - Proszę nie używać wobec mnie wicemarszałkini. - Panią wicemarszałek? - dopytała reporterka. - Nie wiem.
Dyskusja wokół stosowania feminatywów w języku prawa i polityki od dekad budzi skrajne emocje. Czy słusznie? W tradycji języka polskiego w czasach II Rzeczypospolitej funkcjonowały zarówno "posłanki", "marszałkinie", "doktorki", "magistry", "powstanki" bądź "powstańczynie" (jako dwa równoważne określenia na uczestniczki powstania), jak i "świadkinie" czy "prawniczki". Historycy języka polskiego zwracają uwagę, że w pierwszych dekadach XX wieku feminatywy były w powszechniejszym użyciu niż obecnie.
Rada Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk w stanowisku opublikowanym w listopadzie 2019 roku zwraca uwagę na to, że
większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw.
"Sporu o nazwy żeńskie nie rozstrzygnie ani odwołanie się do tradycji (różnorodnej pod tym względem), ani do reguł systemu. Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne; językoznawcy mogą je wyłącznie komentować. Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem" - oceniła RJP.
Co na to interdyscyplinarne badania naukowe? - Język polski jest jednym z tych języków, w których występuje rodzaj gramatyczny. Zatem w przypadku odmiany rodzajowej stanowisk i urzędów publicznych nie mamy do czynienia z czyimś "widzimisię" - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl doktora habilitowana Magdalena Formanowicz z Instytutu Psychologii Uniwersytetu SWPS w Warszawie, kierowniczka Centrum Badań nad Relacjami Społecznymi tej uczelni.
Psycholożka w swojej pracy naukowej bada zjawiska psychologiczne oraz psychospołeczne z perspektywy językowej, uwzględniając w szczególności sprawczość języka w relacjach międzygrupowych. Opisuje także mechanizmy języka dehumanizującego oraz ogólne procesy dehumanizacji, czyli tego, dlaczego odmawiają człowieczeństwa innym. Badaczka była stypendystką Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy oraz otrzymała stypendium naukowe szwajcarskiego rzadu. Była pracowniczką naukową Uniwersytetu w Bernie oraz University of Surrey w Wielkiej Brytanii.
Tomasz-Marcin Wrona: W konstytucji RP mamy jedynie "obywatela", "premiera", "prezydenta". Czy zatem język prawa, władzy bądź polityki jest językiem mężczyzn?
Dr hab. Magdalena Formanowicz: To ciekawe, że zaczął pan od konstytucji.
Dlaczego?
W ten sposób przypomniał mi pan, że w Kanadzie kilka lat temu został zmieniony tekst hymnu państwowego, żeby właśnie uwzględniał również kobiety. Wcześniej Kanadyjczycy śpiewali: "True patriot love in all thy sons command" ("prawdziwa miłości ojczyzny, która powodujesz czynami twych synów" - red.). Słowa "all thy sons" zmieniono na "all of us" ("… powodujesz czynami nas wszystkich" - red).
CZYTAJ TEŻ: "NASZA HISTORIA WYLĄDOWAŁA NA ŚMIETNIKU. DOSŁOWNIE TAM, GDZIE ZACZĘŁO SIĘ ŻYCIE MOJEGO OJCA" >>>
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam