Premium

Zniknął po zabójstwie brata, bratowej i bratanka. Prokurator: Jacek Jaworek najprawdopodobniej żyje

Zdjęcie: Śląska policja

46 minut po północy na policję zadzwoniła pani Justyna. Zdążyła powiedzieć nazwisko. Po chwili już nie żyła. Dziewięć minut później policjanci mieli jej adres. Byli na miejscu po kolejnych siedmiu minutach. Znaleźli trzy ciała. Zabójcy już nie było. Zniknął bez śladu, zniknęła też broń, z której padły strzały. Do zbrodni doszło we wsi Borowce, zatopionej w lasach. Wszędzie stamtąd daleko.

14 lipca przez Borowce przeszła trąba powietrzna. To mała wieś w powiecie częstochowskim. Stu mieszkańców i z każdej strony las. - Te lasy nas ochroniły. Żadnego dachu nie zerwało, żaden dom nie ucierpiał. Tylko wiąz u Jaworków przewrócił się na stodołę sąsiadów - mówi sołtys Borowców Aleksandra Fuchs.

- Wiąz był pomnikiem przyrody. Justyna długo się starała, żeby tę tabliczkę zdjąć i ściąć drzewo, bo było stare i stwarzało zagrożenie. Już jej się udało, już mieli ścinkę zamawiać, ale natura zrobiła swoje - opowiada sołtyska.

Poszukiwania Jacka Jaworka w lasach w BorowcachŚląska policja

10 lipca pani Justyna została zamordowana w swoim domu razem z mężem Januszem i 17-letnim synem Jakubem. Cztery dni później ludzie we wsi jeszcze rozmawiali o ich śmierci, ale też przejmowali się nawałnicą. Po zbrodni zalecano im nie wchodzić do lasu - teraz także z powodu wiatrołomów. Sarny przestały podchodzić pod płoty. Borowce przestały być sielanką.

Połowa mieszkańców to ludność napływowa. Kupowali domy i przeprowadzali się na emeryturę do tej uroczej miejscowości, tak jak Fuchs. Dookoła lasy, dalej pola, do najbliższej miejscowości z przystankiem autobusowym - do siedziby gminy Dąbrowy Zielonej - ponad pięć kilometrów. W drugą stronę - do Koniecpola, skąd odjeżdżają pociągi - prawie dwa razy dalej.

- Nie da się stąd wydostać bez samochodu albo chociaż roweru - mówi pani Aleksandra. Lasy trudno pokonać piechotą. Sołtyska nie pamięta, kiedy je ostatnio porządkowano. Są zarośnięte, gęste.

Jakim cudem Jacek Jaworek, poszukiwany za potrójne morderstwo, uciekł z Borowców jeszcze tej samej nocy? Do dzisiaj pozostaje nieuchwytny.

Jacek Jaworek - czerwona nota InterpoluInterpol

"Mówił, że czuje się osaczony"

Noc z 9 na 10 lipca. 52-letni Jacek Jaworek wraca z ogniska do domu we wsi Borowce. Od świąt Bożego Narodzenia 2020 roku mieszka ze swoim bratem i jego rodziną. Małżeństwo 44-latków, Janusz i Justyna, mają dwóch synów, 17-letniego Jakuba i 13-letniego Gianniego. Nie żyją w zgodzie z Jackiem. Trzy dni przed zbrodnią, 7 lipca, policja dostała zgłoszenie, że 52-latek groził rodzinie pozbawieniem życia. Policjanci interweniowali, nikt nie został zatrzymany, sprawa była procedowana.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam