Boi się, wiadomo, że tak. Ma do tych gór ogromny szacunek, wyzwanie rzuca przecież szczytom najwyższym, nad poziom morza wystającym na ponad 8000 metrów. Stamtąd, po krótkim odpoczynku i chwili euforii, nie schodzi, a - uwaga! - zjeżdża na nartach. Jako pierwsza kobieta w historii dokonała tej sztuki niedawno na Broad Peak. - Na szczęście żyjemy już w takich w czasach, że mogę być silną, niezależną kobietą, której nie trzeba zadawać pytań, po co tam idzie i czy ma do kogo wracać - mówi Anna Tybor.
19 lipca 2023, godzina 17 czasu lokalnego, granica Chin i Pakistanu, zaledwie dziewięć kilometrów na południowy wschód od K2. Ania i jej towarzysz, Francuz Tom Lafaille, stają na szczycie Broad Peak, dwunastej pod względem wysokości góry na świecie, 8051 m n.p.m.
Ona - rocznik 1991, urodzona z Zakopanem, z górami związana zatem od zawsze, zakochana w nich bez pamięci. Na nartach postawili ją rzecz jasna rodzice, jako trzylatka szusowała już po Kasprowym i Nosalu. Ta miłość trwa i wiadomo, że trwać będzie. Nie przeszkodziła w niej nawet dramatyczna, niewyobrażalna tragedia, która spadła na rodzinę Tyborów...
Ania najpierw ruszyła w Tatry. Potem był Kaukaz, były Alpy, krok za krokiem w stronę ośmiotysięczników. Za sobą ma już jedno niezwykłe osiągnięcie – zjazd z Manaslu we wrześniu 2021 roku.
Stoją z Tomem na szczycie Broad Peak. Czasu dużo nie mają, pora na zjazd, ten ekstremalny.
"Pojawiają się skały i większe żleby, wtedy w ruch idą liny"
Rafał Kazimierczak: Ekscytacja, strach - co przeważało tam, na górze, kiedy mieliście ruszyć w dół?
Anna Tybor: Było i to, i to. Ten strach... Boję się, pewnie, że tak. Stoję na nartach, a przed sobą mam przepaść. I muszę ruszyć.
I co wtedy?
Ruszam, po to tam przecież weszłam.
No tak, w sumie tak, proste.
Najtrudniejsze jest wejście w pierwszy skręt – zobaczenie, jak mam sobie z tym zjazdem radzić.
Nachylenia bywają ogromne.
40, czasem 50 procent. Tak, bardzo duże.
Przecież to niewyobrażalne.
Często pojawiają się skały i większe żleby, wtedy w ruch idą liny, jeżeli to możliwe, to zsuwamy się na nich z wciąż przypiętymi do nóg nartami. Tak jest na przykład na przedwierzchołku Rocky Summit, czyli na takich skalnych kominach, tuż przed końcem wspinaczki na Broad Peak, na wysokości 8028 m.
Potłukłaś się kiedyś? Wywróciłaś? Spadłaś, nie daj Boże?
Nie, na szczęście nie.
Ile godzin trwał zjazd ze szczytu Broad Peak?
Trudno to określić, bo zastała nas noc, którą spędziliśmy w obozie trzecim, na 7000 m. A gdyby ten czas na nocleg odliczyć, to zjazd zajął nam trzy godziny, mniej więcej.
A ile tygodni zajęła wam wspinaczka na szczyt?
Wyprawę rozpoczęliśmy 14 czerwca, więc całość to blisko sześć tygodni. Najpierw, po tygodniowym trekkingu, idąc lodowcem, dotarliśmy do bazy założonej na wysokości 4800 m n.p.m. Tam część sprzętu nieśli jeszcze tragarze wysokogórscy, potem zdani byliśmy już na siebie. Jeżeli pogoda pozwalała, ruszaliśmy w górę, żeby się aklimatyzować, przyzwyczajać organizm do tych warunków.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam