Dorastała w stolicy, karierę związała z Krakowem. Krystyna Zachwatowicz kończy 95 lat

Krystyna Zachwatowicz
Mastercard OFF Camera 2022. Krystyna Zachwatowicz-Wajda o nagrodzie głównej krakowskiego konkursu
Źródło: Ewelina Witenberg | Fakty po południu

Krystyna Zachwatowicz-Wajda świętuje 95. urodziny. Scenograf (tak sama o sobie mówi), aktorka i profesorka sztuk plastycznych ma na swoim koncie ponad 150 scenografii oraz kostiumów teatralnych. Jej prace podziwiać możemy w także filmach Andrzeja Wajdy. Od początku swojej kariery była związana z Teatrem Cricot 2 i Piwnicą Pod Baranami. Zanim jednak przeniosła się do Krakowa, doświadczyła dorastania w okupowanej stolicy. Była sanitariuszką i łączniczką, brała udział w Powstaniu Warszawskim.

Kluczowe fakty:
  • Krystyna Zachwatowicz-Wajda urodziła się 16 maja 1930 roku w Warszawie w rodzinie wybitnych architektów. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziła w stolicy. W czasie wojny należała do Szarych Szeregów, posługiwała się pseudonimem "Czyżyk". Wzięła udział w Powstaniu Warszawskim.
  • Rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim, ale szybko przeniosła się do Krakowa na Uniwersytet Jagielloński. To w tym mieście stawiała pierwsze zawodowe kroki, tworząc scenografie do spektakli teatralnych. Związała się z Piwnicą pod Baranami i Teatrem Cricot 2.
  • Jej prace - scenografie i kostiumy - mogliśmy podziwiać nie tylko w teatrze. Odnaleźć je można także w filmach Andrzeja Wajdy. Artystka poznała go podczas współpracy przy jednym z jego spektakli. Wkrótce stali się parą.

- Miałam niezwykle szczęśliwe dzieciństwo. Zostałam naprawdę absolutnie uprzywilejowana, że mogłam od małego spotykać się z takimi ludźmi jak moi rodzice i dziadkowie. To były domy, gdzie nie mówiło się o karierze ani pieniądzach. Ja zupełnie nie znałam takich pojęć - opowiadała w 2020 roku na antenie radiowej Dwójki.

Autorka tych słów Krystyna Zachwatowicz urodziła się 16 maja 1930 r. w Warszawie, jak sama opowiada, na "Marszałkowskiej, róg Żurawiej". Dorastała w rodzinie wybitnych architektów, którym zawdzięczamy odbudowę wielu zniszczonych w czasie II wojny światowej warszawskich zabytków. Matka, Maria Chodźko-Zachwatowicz, odpowiadała między innymi za odbudowę pałacu Sapiehów oraz charakterystycznego kościoła sióstr Sakramentek przy Rynku Nowego Miasta. Ojciec, prof. Jan Zachwatowicz, wsławił się koncepcją odbudowy Starego Miasta i Zamku Królewskiego.

- Po wojnie dzięki mojemu ojcu zobaczyłam, co to znaczy służba dla idei. Poświęcił całe swoje życie odbudowie nie tylko Warszawy, ale i Gdańska. Był niezwykłym, pracowitym, mądrym człowiekiem. Jego śmierć była dla mnie wielkim ciosem. Był dla mnie niedościgłym wzorem - podkreślała artystka.

Krystyna Zachwatowicz we wrześniu 1962 na tle pomnika warszawskiej Syrenki
Krystyna Zachwatowicz we wrześniu 1962 na tle pomnika warszawskiej Syrenki
Źródło: Stanisław Czarnogórski/CAF/PAP

Sanitariuszka i łączniczka o pseudonimie "Czyżyk"

W czasie wojny Zachwatowicz należała do Szarych Szeregów, posługiwała się pseudonimem "Czyżyk". Podczas powstania pełniła funkcję łączniczki i sanitariuszki. - Mieszkaliśmy przy Koszykowej. Na Wilczej był punkt informacyjny. Chodziłam tam codziennie rano w mundurku harcerskim z opaską biało-czerwoną. Miałam pseudonim "Czyżyk". Dawali mi jakieś drobne zadania. Bardzo często roznosiłam "Biuletyn Informacyjny" - wspominała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

- Szłam kiedyś z gazetkami podwórkami i piwnicami - Nowym Światem do Alei Jerozolimskich. Zupełna pustka, nikogo nie ma. Wchodzę na podwórko, podchodzi do mnie jakiś mężczyzna i pyta: "Dziewczynko, gdzie ty idziesz?" Okazało się, że w domu, do którego szłam, byli już Niemcy… Weszłabym prosto na nich w mundurku i z biało-czerwoną opaską, i to byłby zapewne mój koniec - opowiadała Patrycji Bukalskiej w książce "Sierpniowe dziewczęta '44".

Artystka często poruszała w wywiadach temat kobiet czekających w domu na powrót swoich bliskich. W tym kontekście ciekawa wydaje się historia przywołana w książce Agnieszki Cubały "Artyści '44". Zachwatowicz podkreślała, że podczas walk jednym z bardziej niebezpiecznych miejsc była ulica Marszałkowska. - Ja przebiegłam przez tę Marszałkowską z meldunkiem na drugą stronę (…). To było po południu i tamten dowódca powiedział, że nie mogę wracać, bo się zrobił bardzo silny ostrzał. Nie przeszłabym - wspominała.

- Wróciłam do domu dopiero rano. Oczywiście nie było mowy o żadnych telefonach ani żadnej możliwości zawiadomienia matki, że ja jestem zdrowa i cała, tylko siedzę po drugiej stronie (…), unieruchomiona. W gruncie rzeczy to jest naprawdę sprawa nieopisana. Trochę dotknął tego mój mąż (Andrzej Wajda - red) w filmie "Katyń". Bo myślę, że "Katyń" jest właśnie o tych kobietach, które czekają. O tej tragedii - podkreśliła Zachwatowicz.

Mastercard OFF Camera 2022. Krystyna Zachwatowicz-Wajda podczas rozmowy z dziennikarką TVN24
Mastercard OFF Camera 2022. Krystyna Zachwatowicz-Wajda podczas rozmowy z dziennikarką TVN24
Źródło: tvn24

Po wojnie zakochała się w Krakowie

W 1949 r. ukończyła Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie. Następnie zaczęła studia z historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, ale szybko przeniosła się do Krakowa na Uniwersytet Jagielloński. "Byłam na pierwszym roku historii sztuki Uniwersytetu Warszawskiego, przyjechaliśmy do Krakowa z wycieczką studencką. To był rok 1951. I zobaczyłam miasto prawdziwe, z prawdziwym wielkim Rynkiem, z ulicami i z zabytkami, bez ruin. Wyczułam w nim spokój i bezpieczeństwo. I zakochałam się" - czytamy na stronie Encyklopedii Teatru Polskiego.

W tym samym czasie przez cztery lata uprawiała narciarstwo, którym zainteresowała się, chcąc dorównać swojej, jak sama opowiada, "dziecięcej miłości", czyli świetnie jeżdżącemu na nartach Janowi Rodowiczowi "Anodzie" z Batalionu "Zośka". Zachwatowicz uprawiała także wspinaczkę, została nawet przyjęta do Klubu Wysokogórskiego. Dalszy rozwój kariery sportowej przerwała jednak kontuzja.

Początek kariery teatralnej

Po uzyskaniu dyplomu na UJ w 1952 r. dostała się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie od 1954 r. studiowała w pracowni scenografii prof. Karola Frycza. Cztery lata później uzyskała dyplom. W tym czasie była już związana z założonym przez Piotra Skrzyneckiego kabaretem literackim Piwnica Pod Baranami. To właśnie za sprawą Skrzyneckiego pozna później swojego przyszłego męża - Andrzeja Wajdę. Brała także udział w pierwszych spektaklach awangardowego teatru Tadeusza Kantora Cricot 2. - Kantor chciał zrobić coś, co będzie poza teatrem stacjonarnym, oficjalnym, państwowym. Związek Plastyków zapewniał tę możliwość. To była duża sala i były warunki na to, żeby postawić stoliki, zaprosić publiczność, na końcu tej sali zrobić scenę - wspominała.

Założony w 1955 r. przez Kantora i Marię Jaremę Cricot 2 był jednym z najważniejszych światowych teatrów eksperymentalnych. Spektakl "Umarła klasa" z 1975 r. został rok później na łamach amerykańskiego "Newsweeka" nazwany najlepszym spektaklem teatralnym świata. - Był przewodnikiem, który potrafił zgromadzić wokół siebie grupę wspaniałych ludzi, którą związał własnym, osobnym punktem widzenia na teatr. Talentem. Geniuszem - oceniła Kantora artystka.

W 1958 r. Zachwatowicz stworzyła scenografię do sztuki "Cyd" w reżyserii Eugeniusza Aniszczenki wystawianej w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. Tworzyła również dla Teatru Zagłębia w Sosnowcu i Nowego w Zabrzu. Głośna była jej scenografia do "Ślubu" Witolda Gombrowicza wyreżyserowanego przez Jerzego Jarockiego w Studenckim Teatrze Gliwice.

"Beczki, beczki, karoseria zmiażdżonej taksówki, jakiś strzęp zębatej kosiarki, szoferka ciężarowego wozu. Ugier, brąz, czerń, krwista rdza i popiół. Niesamowite to wrażenie, gdy złom poddany zostaje grze światła i zaczyna żyć jakimś upiornym życiem w ostrym blasku i cieniach reflektorów punktowych" – recenzował w "Dialogu" Bogdan Wojdowski.

Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda w domu na Żoliborzu Oficerskim, lata 80.
Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda w domu na Żoliborzu Oficerskim, lata 80.
Źródło: Tomasz Prażmowski/PAP

Poznała przyszłego męża, tworząc scenografię do jego sztuki

W późniejszych latach Zachwatowicz współpracowała z czołowymi polskimi scenami teatralnymi - z warszawskim i wrocławskim Teatrem Polskim, Juliusza Słowackiego w Krakowie, Stefana Jaracza w Łodzi. W latach 1970-1999 była scenografem w krakowskim Starym Teatrze. Tworzyła scenografie także dla scen warszawskich - Ateneum, Dramatycznego i Powszechnego oraz dla gdańskiego Teatru Wybrzeże. Pracowała również za granicą, m.in. w Paryżu, Tokio i Buenos Aires.

Na początku lat 70. poznała Andrzeja Wajdę, który wystawiał wówczas "Biesy" w krakowskim Starym Teatrze. - Scenografię wymyślił genialną, ale jej realizacja wymagała specjalisty. Zapytał Piotra Skrzyneckiego, kto mógłby mu pomóc, a on poradził mu mnie. I tak się poznaliśmy - wyznała Zachwatowicz. "Odtąd przez wiele, wiele lat na takim właśnie uzupełnianiu się i wzajemnym zrozumieniu polegać miała nasza - Krystyny i moja - wspólna praca" - napisał w autobiografii Wajda. Oboje często podkreślali, że oprócz uczuć i fascynacji połączyła ich także wspólnota charakterów. - To była zgodność charakterów, zainteresowań, stosunku do życia. Właściwie nie było żadnego momentu niezgody. Przez tyle lat - podkreślała artystka.

Kilka lat później wzięli ślub. - Zamieszkaliśmy ze sobą w 1973 roku i nie myśleliśmy, żeby to koniecznie potwierdzać urzędowo, ale w 1975 roku wyszły problemy techniczne, musiałam być zameldowana i tak dalej. Nie było żadnej uroczystości. Przyjechał z Krakowa nasz przyjaciel Piotr Skrzynecki i przyszła Basia Ślesicka, bardzo zaprzyjaźniona z nami producentka prawie wszystkich filmów Andrzeja. Tylko oni, świadkowie. Potem zjedliśmy obiad i już - wspomina artystka.

Małżonkowie świetnie dogadywali się również na płaszczyźnie zawodowej. "Przez lata wielokrotnie pracowałam z reżyserami, którzy nie mieli żadnego wykształcenia plastycznego i w związku z tym żadnej wyobraźni plastycznej. Od scenografa praca z takim reżyserem wymaga tłumaczeń, rysowania, a i tak bardzo często prowadzi to do konfliktów, bo taki reżyser nie potrafi z rysunku odczytać" - czytamy w książce Bartosza Michalaka "Wajda. Kronika wypadków filmowych". "Pierwszym poważnym reżyserem, który miał i wykształcenie, i świetnie rysował, był Konrad Swinarski. Drugim - właśnie Andrzej. Przy pracy z takim artystą porozumienie jest błyskawiczne" - zaznaczyła.

Jej scenografie oglądamy w filmach Wajdy

Kiedy w 1972 r. Wajda podjął się ekranizacji "Wesela", to właśnie Zachwatowicz w dużej mierze odpowiadała za wizualną część filmu. - W przypadku "Wesela" od początku zdecydowaliśmy z reżyserem, że robimy kostiumy historyczne - żadnych eksperymentów, żadnego uwspółcześniania na siłę czy innych tego typu zabiegów - opowiadała. - Ten film powstawał przecież w czasach głębokiej komuny, więc uwspółcześnianie wydawało nam się bez sensu. Wystarczająca była sytuacja: Polska zniewolona przez zaborców oraz Polska w kleszczach komuny wydały nam się podobne - podkreśliła artystka.

Wajda i Zachwatowicz pracowali razem także przy kolejnych filmach reżysera, jak m.in. "Człowiek z marmuru" (1976), "Panny z Wilka" (1979), "Kronika wypadków miłosnych" (1985), "Korczak" (1990), "Katyń" (2007). W "Człowieku z marmuru" Zachwatowicz wcieliła się w rolę Hanki Tomczyk. "Bardzo długo szukano odtwórczyń roli Hanki. Właśnie: odtwórczyń, bo Hanka w tym filmie pokazywana jest najpierw jako młoda dziewczyna, a potem jako dorosła kobieta. Nic z tych poszukiwań nie wychodziło" - czytamy w książce Bartosza Michalaka "Wajda. Kronika wypadków filmowych".

- To Basia Ślesicka wymyśliła, żeby spróbować ze mną. Miałam wtedy 46 lat, ale nie wyglądałam na tyle. No i nie byłam kompletną amatorką, występowałam przecież w Piwnicy pod Baranami - zaznaczyła Zachwatowicz.

Zafascynowani sztuką Japonii

Artystka angażowała się w działalność NSZZ "Solidarność". W sierpniu 1980 r. małżonkowie wsparli tzw. apel 64 - list 64 warszawskich intelektualistów, kierowany do władz PRL, by te podjęły rozmowy ze strajkującymi robotnikami.

Oboje fascynowali się kulturą i sztuką Japonii. Kiedy w 1987 r. Wajda został laureatem prestiżowej japońskiej Nagrody Kyoto (Kyoto Prize), całą otrzymaną wówczas sumę (400 tys. dolarów) postanowili przeznaczyć na założenie Fundacji Kyoto–Kraków. Dzięki tej inicjatywie w 1994 r. powstało Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha". Początkowo placówka była oddziałem Muzeum Narodowego w Krakowie. Od 2007 r. stanowi samodzielnie funkcjonujące muzeum.

- Jako studenci dawnej Akademii Sztuk Pięknych Krystyna i ja chłonęliśmy z szeroko otwartymi oczami ten świat tak wyrafinowany i doskonały, który dawna Japonia ofiarowuje każdemu, kto potrafi zachwycać się jej pięknem. Bym mógł wykonać moje rysunkowe notatki, Krystyna musiała wziąć na siebie niewdzięczną rolę powstrzymywania tempa naszych pośpiesznych zwiedzań - opisywał ich wspólne japońskie podróże Wajda.

Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz wmurowują kamień węgielny pod budynek Szkoły Języka Japońskiego, który stanie obok krakowskiego Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha"
Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz wmurowują kamień węgielny pod budynek Szkoły Języka Japońskiego, który stanie obok krakowskiego Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha"
Źródło: Jacek Bednarczyk/PAP

Zachwatowicz oddawała się także pracy naukowej. W 1990 r. uzyskała habilitację na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie - od 2001 r. kierując Katedrą Scenografii. W 2005 r. otrzymała tytuł profesora sztuk pięknych. To z jej inicjatywy rok później na Wydziale Malarstwa krakowskiej ASP powstał kierunek scenografia.

Autorka ponad 150 scenografii oraz kostiumów

- Myślę, że najważniejsza rzecz w pracy scenografa to umiejętność czytania tekstu, z którego będzie powstawał spektakl. To rzecz pierwsza i podstawowa - wyjaśniała w 2005 r. w rozmowie dla pisma "Postscriptum". - Czytanie i zrozumienie tekstu to jest stworzenie sobie na podstawie lektury własnej wizji spektaklu. Niezależnie od tego, co potem z rozmów z reżyserem wynika, scenograf musi mieć własną wizję spektaklu - dodała.

Jest autorką ponad 150 scenografii oraz kostiumów teatralnych i filmowych. Podkreśla w wywiadach, że jest scenografem, a nie scenografką. - Nigdy nie byłam scenografką! To ważne. (….) "scenografka" przypomina mi jakąś "agrafkę". Scenograf to jest konkretny zawód - zaznaczyła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" na początku 2025 r.

- Scenograf powinien dopilnować wszystkiego sam, chodzić na przymiarki kostiumów, pilnować wykonania dekoracji, przychodzić na próby, gdzie decyduje razem z reżyserem, w jaki sposób ta koncepcja nabiera kształtu scenicznego. To bardzo ważne - scenograf musi być jakby w kilku miejscach jednocześnie - podsumowuje Zachwatowicz.

Czytaj także: