Premium

Myślała, że ma "krótki lont", a on miał glejaka

Zdjęcie: fot. Anna Hernik

Uciekał w pracę, nie cieszyło go spędzanie czasu z żoną i dziećmi. Ona myślała o rozstaniu. Okazało się, że wycofanie emocjonalne to nie brak uczuć, a jeden z pierwszych objawów glejaka, nowotworu mózgu, na którego nie ma lekarstwa. - Jest systemowy opór w tym, by leczyć takich pacjentów jak Janek. Bo przecież to choroba nieuleczalna, pacjent i tak umrze. System traktuje ich jak straconych - mówi Anna Hernik.

Z laureatką tegorocznej nagrody Grand Press Photo przyznanej przez internautów rozmawiam w przeddzień, jak Janek, jej ukochany mąż, trafi po raz kolejny do szpitala. W nocy stracił przytomność. Na SOR, w czwartym stadium glejaka, czekał na decyzję lekarza 12 godzin. Zostawią go w szpitalu, czy odeślą do domu.

Najbliższa operacja już w najbliższą środę. W prywatnej klinice. Musi się udać, bo już teraz Ania porusza niebo i ziemię, żeby Janek mógł skorzystać z innowacyjnych terapii za granicą. By jeszcze pobyć z nią i trójką ich dzieci.

TUTAJ MOŻESZ WESPRZEĆ JANKA: JAN HERNIK: TATA I MĄŻ TOCZY WALKĘ NA ŚMIERĆ I ŻYCIE

Jan Hernik z dziećmi: Niną, Lilą i Iwemfot. Anna Hernik

O sobie mówi, że jest żoną chorego męża, bo to jest w tej chwili jej najważniejsza rola. I bycie mamą trójki dzieci (siedmiolatka i dwóch córek w wieku 12 i 15 lat). Z wykształcenia jest prawniczką, uwielbia czytać reportaże, kocha dobre kino. W domu rodzina Herników ma cały zwierzyniec: dwa psy, szczury, a nawet mrówki. Największa pasja Anny? Łatwo zgadnąć: fotografia.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam