Policjanci z Zielonej Góry ustalili już, do kogo należy spalony samochód, w którym w niedzielę znaleziono ludzkie kości. Właściciel auta wytłumaczył się z nietypowej zawartości bagażnika.
Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia okoliczności pożaru auta w Zielonej Górze. Zgłoszenie o porzuconym samochodzie, które płonie na skraju lasu na obrzeżach Zielonej Góry, w dawnym Drzonkowie, straż pożarna odebrała w niedzielę ok. godz. 10. Gaszenie forda fiesty nie trwało długo. W spalonym samochodzie strażacy znaleźli ludzkie kości i dwie łopaty.
- Sprawa wyglądała poważnie i tak też została potraktowana – poinformowała w poniedziałek Małgorzata Barska z Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze. OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE>>>
Policjanci przeprowadzili oględziny spalonego pojazdu i zabezpieczyli znalezione w nim rzeczy, w tym fragment czaszki i żuchwę. Dotarli już do właściciela auta. - To archeolog. Oświadczył, że w samochodzie miał kości pochodzące z wykopalisk archeologicznych oraz swój sprzęt. Jego auto ktoś ukradł sprzed domu w Zielonej Górze – powiedziała Barska. Obecnie pod nadzorem prokuratury jest prowadzone dochodzenie, mające na celu ustalenie i ujęcie osoby bądź osób odpowiedzialnych za kradzież forda i jego podpalenie.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: OSP Racula w Zielonej Górze