Krzyczącą kobietę usłyszeli na plaży świadkowie. Jak się okazało, razem z dziećmi utknęła ona na pontonie na środku jeziora. Jej mąż wcześniej wskoczył do wody po wiosło, które im wypadło. Stracił jednak siły i nie był w stanie wrócić. Z pomocą rodzinie ruszyło dwóch mężczyzn, plażowicze natomiast wezwali służby.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w poniedziałek na jeziorze Goszcza w powiecie świebodzińskim (Lubuskie). Służby około godziny 17.30 dostały zgłoszenie o topiącym się tam dziecku. Jak się później okazało, w wodzie był 56-letni mężczyzna. Dzieci razem z mamą były na pontonie, na środku jeziora. To wołanie kobiety usłyszeli plażowicze i wezwali pomoc.
- Zauważyli oni na pontonie bardzo zdenerwowanych kobietę z trójką dzieci, którzy krzykiem wzywali pomocy. Z relacji zrozumieli, że to dziecko znalazło się w wodzie. Okazało się jednak, że pomocy potrzebuje rodzina: Mężczyzna 56-latek, który poszedł popływać na pontonie z żoną oraz trójką dzieci, w wieku 10, 8 i 3 lat - mówi aspirant Marcin Ruciński z Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie.
Jak ustalili policjanci, w trakcie pływania odkręciło się wiosło. Mężczyzna nie mógł go wyciągnąć z pontonu, więc wskoczył do wody. Jako jedyny z rodziny nie miał kapoka ani kamizelki ratunkowej.
Z pomocą ruszyli świadkowie
- Kiedy dotarł do wiosła, nie mógł powrócić do oddalającego się pontonu. Zaczął tracić siły, popłynął w pobliże brzegu i kładki, ale nie mógł na nią wejść. Chwycił się wystającego z wody pala, służącego do cumowania łódek. Z powodu utraty sił nie mógł się samodzielnie wydostać - opisuje Ruciński.
Z pomocą ruszyło dwóch mężczyzn. Pierwszy, pan Andrzej Stefanowicz, mieszkaniec miejscowości Lubrza, wskoczył do wody. Widział wyczerpanego mężczyznę i bał się, że może on z powodu szoku wciągnąć go do wody, dlatego najpierw podpłynął po kobietę z dziećmi i odholował ich do brzegu.
- Następnie wykorzystał ich ponton i wraz z obywatelem Szwajcarii, który przyjechał tam na wczasy, popłynęli po wycieńczonego mężczyznę. W tym momencie dołączyli do nich kolejni dwaj turyści, którzy pomogli wejść mężczyźnie na brzeg - dodał oficer prasowy.
Nie ma jednej ręki, ruszył na ratunek. "Postawa Pana Andrzeja zasługuje na szczególne wyróżnienie"
Kiedy na miejsce przyjechały służby, rodzina była już bezpieczna na brzegu.
- Na uwagę zasługuje fakt, że mężczyzna, który pomógł rodzinie, jest niepełnosprawny, nie ma jednej ręki. W rozmowie powiedział, że decyzję o ratowaniu podjął natychmiastowo, ale świadomie. Kiedyś był w sytuacji, gdy potrzebował pomocy i czekał na nią blisko pół godziny. To wtedy stracił rękę - mówi Ruciński. - Postawa Pana Andrzeja zasługuje na szczególne wyróżnienie - dodaje.
56-latek, którego uratowali świadkowie nie miał kapoka ani kamizelki ratunkowej, dlatego policjanci ukarali go mandatem w wysokości 100 złotych. Nikt z rodziny nie potrzebował pomocy medycznej.
Podstawowe zasady bezpieczeństwa
O odpowiednym zachowaniu nad wodą co roku przypomina Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Komunikaty w tej sprawie publikuje między innymi w mediach społecznościowych.
Podstawowe zasady, o których pisze RCB to między innymi:
- Pływaj tylko w wyznaczonych do tego miejscach. - Nie skacz do wody w nieznanych miejscach. - Powstrzymaj się od wchodzenia do wody po alkoholu. - Nie wbiegaj rozgrzany do wody.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KPP Świebodzin