Radni z komisji kultury fizycznej i turystyki nie chcą zgodzić się na pięciokrotną obniżkę czynszu operatorowi poznańskiego stadionu. Prezydent miasta ma coraz mniej czasu na podjęcie ostatecznej decyzji.
Radni komisji kultury fizycznej i turystyki zajęli się wnioskiem przewodniczącego klubu SLD, Tomasza Lewandowskiego ws. aneksu do umowy z operatorem Stadionu Miejskiego. Komisja negatywnie zaopiniowała proponowane warunki na jakich konsorcjum Marcelin Management i KKS Lech Poznań miałoby wynajmować obiekt.
Niekorzystne warunki?
O warunkach nowej umowy pisaliśmy już tydzień temu. Aneks do umowy operatorskiej zakłada stały czynsz za korzystanie z obiektu w wysokości 600 tys. złotych rocznie, zamiast dotychczasowych 3,1 mln złotych. Zmianie uległy również inne zapisy. Miasto zrzekło się czynszu od dnia meczowego, który wynosił 4,5 proc od każdego spotkania, na rzecz stałego 4 proc. czynszu jedynie w pojedynkach fazy grupowej Ligi Europy oraz Ligi Mistrzów. Ponadto miasto zrezygnowało z kwoty ze sprzedaży nazwy stadionu, która miała wynieść 30 proc., jednak nie mniej niż milion złotych.
"Mniejszy czynsz, większe prawa"
- Pacta sunt servanda. Jeżeli we wrześniu 2011 r. operator zgodził się na takie warunki to nie rozumiem dlaczego teraz chce takich drastycznych zmian - mówi Lewandowski.
- Uważamy, że jeżeli istnieją problemy z płaceniem czynszu, to można rozmawiać, ale nie może się to odbywać tak, że strona, która chce warunki renegocjować, dyktuje nowe zasady. Biznesowo to jest kapitulacja miasta - dodaje.
Według niego, operator wraz z mniejszym czynszem, powinien mieć także mniejsze prawa.
- Dlaczego zatem nie udostępniamy stadionu innym klubom? Gdyby Warta grała na Stadionie Miejskim łatwiej byłoby jej pozyskać sponsorów i przyciągnęłaby więcej kibiców. Dlaczego rezygnujemy z prawa do nazwy stadionu? Z tego co się orientuje operator dąży do tego, by podpisać aneks jak najszybciej, bo finalizuje rozmowy z dwoma potencjalnymi firmami zainteresowanymi nazwą - twierdzi Lewandowski.
"Stadion jak mercedes w garażu"
Jego zdaniem, operatorowi stadionu od początku nie zależało na wypowiedzeniu umowy i przekazaniu stadionu miastu. - Wyraźnie odpowiada mu to, że najem trwa. Zadłużenie bowiem ani razu nie przekroczyło trzykrotności czynszu. Operator chce wykorzystać to, co się dzieje na innych stadionach wybudowanych na Euro 2012 i wymusić obniżenie czynszu. W Poznaniu sytuacja wygląda inaczej. Na nasz obiekt przychodzi dwa razy więcej kibiców, mamy inną strukturę. Nie wierzę w to, że operator dopłaca do stadionu - mówi Lewandowski.
Lewandowski, Rudnevs, Tonew
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", według Karola Klimczaka, prezesa Lecha Poznań, koszt utrzymania stadionu wynosi miedzy 8,5 a 8,7 mln złotych. - Pieniądze na ten cel musimy brać z działalności sportowej, gdyż spółka Marcelin ma ujemny bilans i doszła do kresu możliwości finansowania obiektu. I to mimo wypuszczenia obligacji na 4 mln zł, sprzedaży Roberta Lewandowskiego, Artjomsa Rudnevsa i za chwilę sprzedaży Aleksandara Tonewa - powiedział na poniedziałkowym posiedzeniu komisji Klimczak.
Mimo że decyzja komisji nie jest w żaden sposób wiążąca dla prezydenta Poznania, Ryszard Grobelny zapowiedział, że będzie jeszcze nowe warunki umowy z operatorem stadionu konsultować z radnymi miasta. Czasu nie ma jednak zbyt wiele. Umowa ma zostać podpisana w piątek.
- Nie wykluczam tego, że przychylę się do ich opinii w tym zakresie. Konsekwencja będzie taka, że należy wypowiedzieć umowę z operatorem i wówczas przeznaczyć od 1,5 do 4,5 mln zł więcej w ciągu roku na funkcjonowanie stadionu - cytuje Grobelnego "Gazeta Wyborcza".
Takiego scenariusza nie obawia się Lewandowski: - Skoro wydaliśmy miliard na budowę stadionu, to lepiej "wziąć go na siebie" i nawet dopłacić kilka czy kilkanaście milionów złotych na jego dobre funkcjonowanie niż udostępniać na niekorzystnych warunkach. Przypomina mi to zakup drogiego samochodu, który zostawiamy w garażu, bo nie mamy pieniędzy na benzynę - kończy.
Autor: FC/par / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Wagner