Koziołki to jeden z symboli Poznania. Turyści przychodzą je oglądać codziennie, w samo południe. To jednak niebawem się zmieni. - Koziołki wkrótce będą trykać się dwa razy - zapowiada Jan Mazurczak, prezes Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Pomysł, by koziołki z wieży poznańskiego ratusza trykały się częściej, wracał od lat. Padały propozycje, by działo się to po raz drugi o godzinie 18, trzy razy na dobę a nawet co godzinę. Nigdy jednak żadnego z pomysłów nie wdrożono w życie.
Technicznie zmiana nie jest bardzo trudna. - To kwestia wgrania na nowo oprogramowania. Na pewno są to jakieś koszty, ale jest to możliwe do ogarnięcia - mówił nam w październiku zeszłego roku Henryk Sieg, który od 1987 roku pracuje w Ratuszu - Muzeum Poznania. To on jest głównym opiekunem koziołków, dba o to, by codziennie o godzinie 12 wyszły się trykać, ubiera je w okolicznościowe stroje. W zeszłym roku koziołki występowały m.in. w maseczkach oraz w szalikach Lecha i Warty.
Do obowiązków pana Henryka należy też przestawianie zegara przy zmianie czasu i dokonywanie podstawowych napraw zegara z koziołkami. Za te poważniejsze od października odpowiada zegarmistrz Krzysztof Kurek.
Sieg nie był zwolennikiem takiego rozwiązania. - Ja jestem za tradycją. W Krakowie hejnał był kiedyś tylko po godzinie 12, ludzie zbierali się i na niego czekali. Teraz grają go co godzinę i zniknął ten element wyczekiwania - mówił.
Pierwszy podwójny pokaz prawdopodobnie w czerwcu
Trwający remont płyty Starego Rynku sprawił, że pomysł jednak doczeka się realizacji. - Koziołki wkrótce będą trykać się dwa razy - mówi Jan Mazurczak, prezes Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Muzeum Narodowe, do którego należy Ratusz - Muzeum Poznania, zamierza przeprogramować mechanizm koziołków, tak, by te wychodziły z wieży częściej. Informacje tą potwierdziła nam dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierownik oddziału muzeum. Jak dodała, nie jest jeszcze znany termin, w którym po raz pierwszy koziołki trykać będą się dwa razy.
- To jeden z naszych pomysłów, o którym mówimy od lat. Rozmawialiśmy z przedstawicielami muzeum w marcu i mówili nam, że za trzy miesiące będzie to możliwe, więc pewnie jeszcze w czerwcu będą chcieli to przetestować - mówi Jan Mazurczak.
Nie kryje zadowolenia. - Dla nas to o tyle istotne, że przestrzeń, gdzie można podziwiać koziołki, jest teraz ograniczona. Ludzie starają się dopchać pod ratusz, ale nie zawsze im się to udaje. W długi weekend majowy część osób utknęła w uliczkach dookoła Starego Rynku, nie byli w stanie się dostać na płytę i pokaz ich ominął - mówi.
Na przełomie maja i czerwca plac budowy jeszcze się powiększy. -Do dyspozycji będzie tylko wąski pas z chodnikiem - tłumaczy Mazurczak. Tym samym koziołki zobaczyć mogłoby mniej ludzi.
- Jesteśmy dogadani, że jeśli tylko uda się to technicznie zaprogramować, koziołki będą trykać się do sierpnia przyszłego roku, czyli planowanego końca remontu Starego Rynku, dwa razy dziennie - mówi Mazurczak.
Kiedyś trykały się co godzinę
Co potem? Tego na razie nie wiadomo. On sam liczy, że przynajmniej dwukrotne pokazy koziołków zostaną już na stałe. - Kiedy Bartłomiej Wolf z Gubina w XVI wieku montował koziołki, w kontrakcie miał zapisane, że urządzenie błazeńskie ma działać co godzinę. Skoro wtedy się dało, teraz, w XXI wieku tym bardziej to możliwe. Mocno kibicuję temu, by tych pokazów było w ciągu dnia więcej. Dzięki temu turyści odwiedzający Poznań nie będą się spotykali w jednym miejscu o jednej godzinie - tłumaczy Mazurczak.
A - jak podkreśla - ma to przełożenie nie tylko na wizyty na Starym Rynku. Drugi pokaz koziołków według Mazurczaka pozwoli też m.in. rozładować tłumy w restauracjach i ograniczyć "walki autokarów" o wolne miejsca wokół Starego rynku przed godziną 12.
- Wycieczki zwykle zaczynają zwiedzanie miasta od Ostrowa Tumskiego. Potem jest Stary Rynek. A po koziołkach wszyscy idą na lunch - mówi.
Jak dodaje, kolejny pokaz koziołków postulowali także miejscy przewodnicy. - Pozwoli to turystom inaczej rozłożyć sobie dzień w Poznaniu.
Koziołki prawdopodobnie po raz drugi trykać będą się o godzinie 15.
Nie zawsze są usłuchane
Dodatkowe wyjście koziołków prawdopodobnie skróci jednak życie obsługującego je mechanizmu. A ten w przyszłym roku będzie liczył już 30 lat. - To jest jak z samochodem. Jak będziemy nim wyjeżdżać częściej, to części będą się szybciej zużywać i szybciej będzie trzeba je wymienić - przestrzegał w październiku w rozmowie z tvn24.pl Henryk Sieg.
Tym samym zwiększy się prawdopodobieństwo, że koziołki staną.
W poprzednich latach zdarzało się, że koziołki wychodziły z wieży, ale nie chciały się trykać. Albo w ogóle nie chciały wyjść czy wracać.
W Nowy Rok w 1989 roku z kolei bodłyby się w nieskończoność, gdyby w godzinach popołudniowych nie ściągnięto zegarmistrza, by zrobił z nimi porządek.
A w 1997 roku, podczas świąt Bożego Narodzenia zepsuł się mechanizm otwierający wyjście, w efekcie czego przez kilka dni "miały wolne". Ponownie trykały się dopiero 30 grudnia.
W grudniu 1998 r. koziołki padły ofiarą wandala. Wdrapał się po rusztowaniu, które ustawiono na czas remontu elewacji, pod drzwiczki, za którymi skrywają się koziołki i próbował je siłą otworzyć. Uszkodził wtedy stalowe linki wysuwające całą platformę z koziołkami na zewnątrz. Naprawa trwała dwa dni.
Przywrócili je Prusacy
Historia koziołków liczy blisko 500 lat. Po raz pierwszy pojawiły się na wieży w połowie XVI wieku. - Jak długo na tej wieży były i jak długo pojawiały się mieszkańcom miasta, nie wiadomo - mówiła w 2013 r. dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierownik oddziału Muzeum Historii Miasta Poznania.
Później wszyscy o nich zapomnieli, dopiero pruscy konserwatorzy, kiedy przygotowywali ratusz do generalnej konserwacji, odkryli w aktach miejskich kontrakt na budowę zegara z koziołkami i wówczas odtworzyli na podstawie tych opisów zegar, który widzimy do dzisiaj.
Koziołki powróciły na początku listopada 1913 roku, we wcieleniu, jakie znamy w naszych czasach.
Wiadomo, że w licznych miastach na wieżycach kościołów lub ratuszów mieszczą się tak zwane zegary kurantowe, które wygrywają jakieś melodie. I nasz ratusz poznański zaopatrzono w podobny mechanizm, tylko z tą różnicą, że nie wygrywa on żadnych melodji, lecz przedstawia dwa walczące ze sobą kozły. Mechanizm ten, we formie małego domku, mieści się poniżej środkowej wieżyczki szczytowej po stronie głównej fasady ratusza. Z uderzeniem godziny 12. w południe otwierają się nasamprzód drzwiczki domku i na platformie przed domkiem ukazuje się czarno-biały koziełek, który ustawia się pompatycznie na brzegu platformy. Potem otwierają się drugie drzwiczki po lewej stronie, z których wychodzi czerwono-biały kozieł i zajmuje miejsce naprzeciwko pierwszego. Teraz rozpoczyna się atak na rogi, który powtarza się cztery razy, poczem oba kozły wracają powoli do domku.
Podczas walk o Poznań w 1945 r. Ratusz wraz z koziołkami został zniszczony. Ponownie zamontowano je w 1953 roku.
W 1993 roku wymieniono cały mechanizm wraz z koziołkami na nowy. "Stare" trafiły do zbiorów Muzeum Historii Miasta Poznania.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Radomil