Trzy i pół roku więzienia to kara, jaką usłyszał Olgierd M. oskarżony o ciężkie pobicie zapaśnika Dominika Sikory. Poszkodowany zapaśnik po kilku dniach zmarł w szpitalu. Sąd zmienił kwalifikację czynu. Sprawca oskarżony wcześniej o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią ostatecznie skazany został za nieumyślne spowodowanie śmierci. Sąd zdecydował również o zmianie aresztu na dozór. To oznacza, że Olgierd M. będzie czekał na uprawomocnienie się wyroku na wolności.
W styczniu 2020 roku 29-letni zawodnik poznańskiego klubu zapaśniczego, bawił się w jednym z klubów na Starym Rynku. Przed lokalem został uderzony w twarz przez Olgierda M. Upadł na bruk, a kilka dni później w wyniku ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu.
Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią Olgierdowi M. groziła kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Kluczowa odpowiedź na jedno pytanie
Sąd Okręgowy w Poznaniu zmienił kwalifikację prawną czynu zarzucanego oskarżonemu i uznał Olgierda M. za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci. Oskarżonemu wymierzono karę 3,5 roku więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Sędzia Izabela Dehmel podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że "bezspornym pozostaje, że oskarżony uderzył pięścią w twarz Dominika Sikorę i to działanie było zamierzone i umyślne". Powiedziała, że kluczowa była odpowiedź na pytanie, czy oskarżony "działał w tym zakresie umyślnie". Zaznaczyła, że odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna i wymagała ustalenia rzeczywistych motywów i przeżyć psychicznych sprawcy w chwili popełnienia przestępstwa. Zwróciła uwagę, że oskarżony był trenerem personalnym i trenerem sztuk walki MMA i boks, ale należy pamiętać, że tylko raz uderzył Sikorę pięścią w twarz, "czego skutkiem był upadek pokrzywdzonego do tyłu na chodnik i uderzenie tyłem głowy o podłoże". - Postura oskarżonego, jego niebudząca wątpliwości siła fizyczna, umiejętność wyprowadzenia celnego i skutecznego ciosu nakazują przyjąć, iż gdyby jego siła faktycznie była znaczna, Dominik Sikora doznałby zdecydowanie poważniejszych obrażeń w obrębie twarzy. Tym samym stwierdzić należało, że w normalnym przebiegu zdarzenia obrażenia, jakich doznał Dominik Sikora, nie prowadzą do śmierci ofiary. Ciężkie obrażenia, których doznał pokrzywdzony, a które prowadziły do jego śmierci, były pochodną upadku i uderzenia głową o twarde podłoże, a nie zostały spowodowane samym ciosem w twarz – tłumaczyła sędzia.
"Należy wierzyć, że Olgierd M. zrozumiał naganność swojego postępowania"
Za okoliczność obciążającą przy orzekaniu wymiaru kary sąd uznał wcześniejszą karalność oskarżonego, w tym również za przestępstwa podobne, a także ucieczkę z kraju po tym zdarzeniu.
Sędzia zaznaczyła, że za okoliczność łagodzącą sąd uznał postawę oskarżonego w toku procesu, gdzie w mowie końcowej przeprosił rodzinę Dominika Sikory i wyraził żal za swoje zachowanie. Zapewnił ponadto, że nigdy nie chciał śmierci pokrzywdzonego i – jak zaznaczyła sędzia – "w sposób wysoce krytyczny odniósł się do swojej wcześniejszej postawy życiowej". Sąd ocenił, że słowa oskarżonego były szczere. - Należy wierzyć, że Olgierd M. zrozumiał naganność swojego postępowania, a jednocześnie wyciągnie z tego, co się stało, wnioski na przyszłość. Zachowanie oskarżonego doprowadziło do śmierci młodego człowieka, sportowca, który miał przed sobą całe życie, a jego śmierć jest niewyobrażalną tragedią dla jego bliskich. Z tą świadomością Olgierd M. będzie musiał żyć – i nie sposób nie dać wiary jego słowom, że będzie to dla niego najbardziej dotkliwą karą” – zaznaczyła sędzia. Wydając wyrok, sąd zasądził także od oskarżonego na rzecz dwóch oskarżycieli posiłkowych po 30 tys. zł zadośćuczynienia.
Zamiast aresztu dozór
W poniedziałek sąd zadecydował również o uchyleniu oskarżonemu środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Mężczyzna zostanie objęty dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju połączonym z zatrzymaniem mu paszportu, ewentualnie z zakazem jego wydania. Olgierd M. opuści areszt najprawdopodobniej jeszcze w poniedziałek.
Mecenas Jakub Bem, który zastępował dziś obrońcę oskarżonego powiedział, że decyzja sądu o dozorze zamiast aresztu jest "logiczna i konsekwentna".
- Sam sąd wskazał na znaczącą przemianę oskarżonego w toku procesu. Wskazał też na kwestię z jego postawą na samym końcu, która też legła u podstaw wymiaru kary. Dlatego w mojej oceni dalsze stosowanie środka zapobiegawczego jest nieuzasadnione - przekazał Jakub Bem.
Po wyjściu z sali rozpraw Olgierd M. pytany przez media o ogłoszony chwilę wcześniej wyrok powiedział dziennikarzom, że "to nie jest ani miejsce, ani czas, by odtrąbić sukces i otwierać szampana, bo tutaj jest dramat ludzki, tutaj zginał człowiek i uważam, że jedyne, czego ten człowiek by w tym momencie sobie życzył, to jest święty spokój".
"Nie miałem zamiaru zrobić mu krzywdy"
Z aktu oskarżenia wynika, że Dominik Sikora został uderzony pięścią w lewą część twarzy i upadł na płytę chodnika. Doznał obrażeń czaszkowo-mózgowych. Trafił do szpitala. 31 stycznia 2020 roku zmarł. Podczas pierwszej rozprawy M. nie przyznał się do postawionego mu zarzutu. Skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Nie chciał odpowiadać na pytania poza pytaniami jego obrońcy. Złożył za to krótkie oświadczenie.
- Bardzo żałuję tego wszystkiego, co wydarzyło się tej feralnej nocy. Nie mogę pogodzić się z tym, że uderzyłem wówczas Dominika Sikorę. Nie chcę obarczać tego człowieka winą za zaistniałe zdarzenie. Nie miałem zamiaru zrobić mu krzywdy. Nigdy nie chciałem, aby doszło do tak nieszczęśliwego zdarzenia - powiedział.
W trakcie wcześniej składanych wyjaśnień Olgierd M. mówił m.in., że wyjechał do Hiszpanii, bo bał się spojrzeć w oczy rodzinie Dominika Sikory i nie był w stanie wytrzymać medialnej nagonki. Podkreślił też, że sam zgłosił się na hiszpańską policję.
Ukrywał się przed policją
Tuż po pobiciu Dominika Sikory policja informowała, że udało się zidentyfikować sprawcę. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania, ale Olgierd M. zniknął. Sprawę poszukiwawczą prowadzili tzw. łowcy głów z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji KWP w Poznaniu. Wystąpili oni do sądu o wydanie listu gończego i Europejskiego Nakazu Aresztowania.
W listopadzie 2023 roku policjanci z poznańskiej grupy pościgowej otrzymali wiadomość od policji hiszpańskiej, że ścigany przez nich mężczyzna został zatrzymany w miejscowości Elche koło Alicante. Pod koniec ubiegłego roku został ujęty i przewieziony do Polski, gdzie trafił do aresztu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Jakub Kaczmarczyk