Trzej policjanci, którzy oddali strzały do zakrwawionego mężczyzny w Poznaniu, zostali uniewinnieni. Sędzia podkreśliła w uzasadnieniu, że funkcjonariusze strzelali tylko, gdy mężczyzna zaczynał ich atakować. W ocenie sądu nie przekroczyli uprawnień. Wyrok nie jest prawomocny.
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zakończył się proces policjantów, którzy postrzelili mężczyznę w czasie interwencji w poznańskim Antoninku w czerwcu 2021 r. Funkcjonariuszy oskarżono o przekroczenie uprawnień i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.
W piątek trzej policjanci zostali uniewinnieni. W trakcie ogłaszania wyroku przewodnicząca składu sędziowskiego sędzia Renata Żurowska poinformowała, że "wyrok zapadł większością głosów”. Jeden z orzeczników uważał, że "panowie strzelali, żeby zabić."
- Na nagraniu z monitoringu widać, że dochodzi do ataku oskarżonego na pokrzywdzonych. I oni musieli podjąć decyzję, jaki środek przymusu zastosować. W całej rozciągłości podzielam stanowisko, że teraz, analizując to z perspektywy lat trzech, nie jesteśmy w stanie postawić się w sytuacji osób, na które biegnie osoba, która jest bardzo zakrwawiona, która nie reaguje na żadne wydawane wcześniej polecenie, która wzbudzała już wcześniej przerażenie i wreszcie, która jest osobą chorą - powiedziała sędzia Żurowska.
"Mieli 23 sekundy na podjęcie decyzji. Biegły analizował tę sytuację blisko rok"
W uzasadnieniu wskazano również, że strzały padały tylko w sytuacji, gdy mężczyzna atakował policjantów. Funkcjonariusze celowali w części poniżej pasa.
Sędzia przypomniała również, że według biegłych w przypadku osoby chorej psychicznie nie da się założyć, w jaki sposób może się zachować i że osobę taką "cechuje nadmierna siła i brak reakcji na bodźce". - Policjanci mieli 23 sekundy na podjęcie decyzji. Biegły analizował tę sytuację blisko rok - dodała sędzia Żurowska.
Sędzia podkreśliła, że bardzo współczuje poszkodowanemu i jego rodzinie, dla których cała ta sytuacja z pewnością była traumatyczna. Wyrok wydany w piątek przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny.
Użyli broni, bo mężczyzna miał się rzucić na funkcjonariuszy
Do zdarzeń objętych aktem oskarżenia doszło 3 czerwca 2021 roku. To wtedy policjanci otrzymali zgłoszenie od mieszkańców poznańskiego Antoninka o zakrwawionym mężczyźnie. Na miejsce pojechał patrol policji. W pewnym momencie funkcjonariusze użyli broni wobec zatrzymywanego - postrzelili go w nogę i w brzuch. Ratownikom udało się uratować życie postrzelonego. Pacjenta w ciężkim stanie przetransportowano do szpitala. Policja informowała po zdarzeniu, że broń została użyta, bo mężczyzna rzucił się na funkcjonariuszy. Wobec zatrzymywanego, już po postrzeleniu, użyto także tasera, ponieważ według policjantów był on w takim stanie, że pomimo zranienia funkcjonariusze nie mogli go obezwładnić. Policjanci, którzy jako pierwsi podjęli interwencję, nie byli wyposażeni w taser. Zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamerę monitoringu. W związku z tą sprawą zabezpieczono nóż, którym mężczyzna miał się wcześniej zranić, jednak policja nie informowała, czy zatrzymany miał go przy sobie w momencie interwencji. Jak informowały lokalne media, według relacji rodziny, postrzelony 39-letni wówczas Łukasz T. był chory na schizofrenię i w przeszłości targnął się na swoje życie. W dniu interwencji mężczyzna miał zbierać grzyby w lesie w Antoninku razem ze swoją matką. Po tym, jak Łukasz T. oddalił się, kobieta powiadomiła sąsiadów i policję, która miała pomóc w poszukiwaniach jej syna. Postępowanie w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. Ostatecznie zarzuty przedstawiono trzem policjantom, którzy postrzelili Łukasza T. Według ustaleń śledczych, w czasie interwencji funkcjonariusze oddali łącznie 17 strzałów, z czego cztery zraniły poszkodowanego. Dwóm policjantom, w wieku 32 i 46 lat, zarzucono przekroczenie uprawnień oraz spowodowanie średniego i lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Trzeci, 31-letni funkcjonariusz, został oskarżony o przekroczenie uprawnień i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Policjanci nie przyznawali się do winy.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Gazeta Wyborcza