Miał długi, problemy z hazardem i alkoholem, a żona o to pretensje. Chciał się "pozbyć problemu", więc w domu w podpoznańskim Puszczykowie zamordował żonę, a potem dwie małe córeczki. Serhii T. stanął przed sądem.
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces w sprawie zabójstwa trzech osób w Puszczykowie. Oskarżony to Serhii T. Według ustaleń prokuratury mężczyzna zabił żonę i okrutnie pozbawił życia swoje dwie córki. Jak to określił w śledztwie, "chciał pozbyć się problemu". 42-latkowi grozi dożywocie.
Wstrząsający opis zbrodni
We wtorek mężczyzna został doprowadzony do sądu. Przyznał się do zabójstwa trzech osób. Serhii T. odmówił składania wyjaśnień, ale zgodził się odpowiadać na pytania sądu, prokuratury i swojego obrońcy.
Sędzia Daniel Jurkiewicz odczytał wyjaśnienia, które oskarżony złożył w toku postępowania. To wstrząsający opis zbrodni, do której doszło w nocy z 13 na 14 listopada 2023 roku. Wszystko rozegrało się w domu w podpoznańskim Puszczykowie.
W swoich wyjaśnieniach 42-latek wielokrotnie wspominał o tym, że zarówno przed zabójstwem jak i po spożywał duże ilości alkoholu. 13 listopada miał się też kłócić z żoną. Nie tylko o długi, które opiewały już na około 64 tysiące złotych, ale też i o alkohol. To właśnie kłótnie miały go pchnąć w kierunku zbrodni. Tamtego wieczoru między małżonkami doszło też do przepychanki, ale potem każde z nich wróciło do swoich zajęć. Julia poszła wykąpać córeczki, a Serhii dalej pił alkohol.
Po godzinie, może dwóch żona i dzieci zasnęły na piętrze. Mogło być około godz. 21, wtedy do nich poszedł. Najpierw zbliżył się do śpiącej żony, położył jej dłonie na gardle i zaczął dusić. Ale w tym momencie obudziła się młodsza córka Maria. 42-latek złapał ją za gardło i uderzył głową o ścianę. Potem wrócił do żony, żeby skończyć ją dusić. Kiedy upadła na podłogę, udusił też Marię. Obok spała też starsza córka. Oskarżony podszedł do niej i również zaczął ją dusić.
Mężczyzna dodał, że po zbrodni zszedł na dół, nadal pił. "Kiedy zobaczyłem to, co zrobiłem, zacząłem płakać" – powiedział.
Ocalał tylko chłopiec
W domu rodziny był także nastoletni chłopiec - syn Julii z pierwszego małżeństwa. Tamtej nocy położył się wcześniej spać, w swoim pokoju na parterze. Rano spakował się i wyszedł do szkoły. Nie miał pojęcia, że jego mama i siostry nie żyją.
W wyjaśnieniach oskarżony wskazywał, że zastanawiał się, co zrobić z chłopcem, ale jakoś nie mógł go zabić. Najpierw powiedział dziecku, że mama i siostry są w szpitalu, bo mają koronawirusa. Zabronił też wchodzić na piętro, gdzie doszło do zabójstwa, tłumacząc, że jest tam substancja, która ma zniwelować wirusa. Później krótko przekazał, że mama i siostry zmarły.
"Przez następne dni nic się nie działo. Chłopak był cały czas w domu, nie chodził do szkoły, ja piłem alkohol. Paliłem w domu papierosy, żeby nie było czuć zapachu ciał" – zaznaczył.
"Pomyślałem, że muszę odpowiedzieć za to, co zrobiłem"
18 listopada Serhii pojechał na dworzec główny w Poznaniu i kupił dla siebie bilet do jednego z nadmorskich miast. Chciał tam odebrać sobie życie. Kilkanaście minut przed odjazdem pociągu postanowił, że odda się w ręce policji. Podszedł wtedy do pracownika ochrony i powiedział, że szuka policjantów.
"Zapytał mnie po co, powiedziałem, że zabiłem żonę i dzieci. Spytał, czy nie żartuję" - mówił śledczym. Po chwili pojawiło się więcej ochroniarzy. Zabrali 42-latka i później przekazali policji. Na pytanie, dlaczego zmienił zdanie i nie wsiadł do pociągu, odpowiedział: pomyślałem, że muszę odpowiedzieć za to, co zrobiłem, a nie tylko się powiesić.
Pod koniec swoich wyjaśnień mężczyzna powiedział, że żałuje tego, co się stało. Przyznał jednak, że oglądał filmy fabularne o duszeniu ofiar. "W filmach Hitchcocka to jest dobrze pokazane" - wspomniał. Dodał również, że 20 lat temu kończył kurs na rzeźnika i wówczas pokazywano, że jeśli się chce, żeby mięso było miękkie to trzeba je dusić.
Grozi mu dożywocie
Oskarżonemu grozi dożywocie. Początkowo prokuratura przedstawiła mu trzy zarzuty zabójstwa w zamiarze bezpośrednim, ale jeszcze pod koniec listopada 2023 roku podjęto decyzję o zaostrzeniu zarzutów dotyczących zabójstwa córek. - Postanowiliśmy zakwalifikować to jako działanie ze szczególnym okrucieństwem z uwagi na dosyć brutalny naszym zdaniem sposób popełnienia przestępstwa. (...) Dziewczynki w wieku 4,5 lat i 1,5 roku potraktowano z ogromną siłą, aby skutecznie i ostatecznie pozbawić je życia - powiedział Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Wyjaśnił, że zmiana kwalifikacji podwyższy dolną granicę odpowiedzialności karnej podejrzanego - grozi mu teraz od 15 lat pozbawienia wolności do dożywocia.
Z uwagi na charakter zarzucanych czynów T. został poddany badaniu psychiatrycznemu. Biegli orzekli, że był poczytalny. Od dnia zatrzymania przebywa w areszcie śledczym.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24