Sąd w Poznaniu zajął się sprawą dwóch mężczyzn, którzy w październiku 2021 roku pobili kierowcę autobusu miejskiego za to, że zwrócił im uwagę. Mężczyzna trafił do szpitala, do pracy mógł wrócić dopiero po kilku miesiącach. Oskarżeni odwołali się od wyroku sądu pierwszej instancji. W sądzie apelacyjnym okazało się jednak, że do jednego z oskarżonych nie dotarło uzasadnienie wyroku. Sprawa apelacyjna wróci na wokandę dopiero po tym, jak dokumenty do niego trafią.
Do zdarzenia doszło pod koniec października 2021 roku. W alei Praw Kobiet na Naramowicach w Poznaniu dwaj mężczyźni wszczęli awanturę w autobusie linii 169. - Dwóch mężczyzn w tym autobusie zachowywało się w sposób skandaliczny: pili alkohol, byli głośni i wulgarni - relacjonował TVN24 młodszy inspektor Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Gdy kierowca autobusu interweniował, został brutalnie pobity. Sprawcy uciekli z miejsca zdarzenia.
Całą sytuację nagrały kamery wewnątrz pojazdu. Film z momentem zajścia opublikowała w mediach społecznościowych poznańska policja. Zdarzenie zbulwersowało mieszkańców miasta, a funkcjonariusze podkreślali, że sprawcom "nie ujdzie to płazem". Zatrzymanie mężczyzn traktowane było jako "sprawa absolutnie numer jeden" - mówił Borowiak. Pierwszego ze sprawców zatrzymano dzień po zdarzeniu, drugiego – kilka dni później.
W maju 2022 roku sąd pierwszej instancji skazał Mikołaja S. na dwa lata i osiem miesięcy więzienia. Mężczyzna miał też zapłacić 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla pobitego kierowcy. Z kolei Mikołaj M. został skazany na dwa lata więzienia. Zgodnie z wyrokiem miał zapłacić pięć tysięcy złotych zadośćuczynienia. Rozstrzygnięcie nie było prawomocne, a oskarżeni zapowiedzieli odwołanie się od wyroku.
Oskarżony nie dostał pism z sądu, bo wysyłano je pod zły adres
W czwartek w sądzie apelacyjnym w Poznaniu ruszył proces, podczas którego obrońca jednego z oskarżonych wniósł o zwrot sprawy w postępowaniu odwoławczym do sądu pierwszej instancji celem "uzupełnienia postępowania międzyinstancyjnego".
Jak się okazało, jeden z oskarżonych nie otrzymał uzasadnienia wyroku ani zawiadomienia o sprawie. Sąd wysłał je bowiem pod zły adres. Proces będzie mógł zostać wznowiony, gdy strona zapozna się z uzasadnieniem i na jego podstawie przygotuje apelację.
- Klient złożył osobiście wniosek o uzasadnienie wyroku, wskazał swój aktualny adres i z niewiadomych przyczyn cała korespondencja była kierowana na nieaktualny adres. W związku z powyższym sąd uznał, że zachodzi tu konieczność prawidłowego doręczenia wszelkich zarządzeń oskarżonemu, jak również obrońcy - wyjaśnia Krzysztof Chojecki, obrońca jednego z oskarżonych.
To jednak niejedyny zarzut ze strony obrońcy. - Główna kwestia to niewłaściwa obsada sądu, ale co do treści apelacji nie będę się wypowiadał przed rozpoznaniem merytoryczniej jej przez sąd - mówi Chojecki.
Zarzuty za pobicie kierowcy autobusu
Po awanturze w autobusie Mikołajowi S. przedstawiono zarzut naruszenia nietykalności jednego z pasażerów pojazdu oraz pobicia, wspólnie i w porozumieniu, kierowcy autobusu MPK. Czyn został potraktowany jako wybryk chuligański.
Drugiemu z zatrzymanych, Mikołajowi M., przedstawiono zarzut pobicia kierowcy. Zachowanie podejrzanego również zostało zakwalifikowane jako występek o charakterze chuligańskim.
Groziło im do trzech lat pozbawienia wolności.
Mikołaj M. chciał dobrowolnie poddać się karze półtora roku bezwzględnego więzienia. Proponował też pięć tysięcy złotych zadośćuczynienia dla kierowcy. Z wnioskiem oskarżonego nie zgodziła się reprezentująca pokrzywdzonego kierowcę adwokat Ewa Rysiukiewicz, a także on sam.
- Uważamy, że prewencja w niniejszej sprawie, a także charakter czynu oskarżonego nie pozwalają na to, aby pokrzywdzony wyraził zgodę na zaproponowaną przez oskarżonego wysokość kary oraz kwotę zadośćuczynienia - podkreślała mecenas.
Obrońca Mikołaja M. przekonywał, że oskarżony złożył wyjaśnienia i wyraził skruchę. - W mojej ocenie kara uzgodniona z prokuraturą jest adekwatna do czynu popełnionego przez mojego klienta, a także do jego roli w tym zdarzeniu - mówił.
Pobity kierowca: wybaczam im to, co mi zrobili
Podczas procesu przed sądem pierwszej instancji oskarżyciel posiłkowy pana Tadeusza wnosił o zadośćuczynienie na rzecz poszkodowanego w wysokości 10 tysięcy złotych od każdego z oskarżonych i wyższego wyroku niż rok i sześć miesięcy pozbawienia wolności.
Wówczas pan Tadeusz podkreślał, że przyjmuje przeprosiny, które usłyszał od oskarżonych na sali rozpraw. - Wybaczam im to, co mi zrobili. Tak mi jest lepiej, niż jakbym z tym wszystkim siedział. Męczyłbym się kolejny dzień i noc, a kolejne dni byłyby dla mnie koszmarem. A tak to jestem oczyszczony z tego. Nie mam do nikogo urazu. Mogę jeździć dalej, uśmiechać się do ludzi - powiedział mężczyzna.
Poszkodowany kierowca wrócił do pracy w poznańskim MPK dopiero po około trzech miesiącach od zdarzenia. Miał złamany nos i pękniętą kość oczodołu.
Źródło: PAP, TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: KWP Poznań / TVN24