"Gazeta Wyborcza" opublikowała nagrania z monitoringu, przedstawiające policyjną interwencję wobec chorego na schizofrenię mężczyzny w jednej z poznańskich dzielnic. Kamery zarejestrowały funkcjonariuszy oddających w jego kierunku kilkanaście strzałów, z czego pięć celnych. Policjanci zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i spowodowanie obrażeń ciała, ale nie zawieszono ich w obowiązkach. Proces ma ruszyć w marcu.
Zdarzenie miało miejsce na początku czerwca 2021 roku na ulicy Gorzysława w poznańskim Antoniku. O sprawie informowaliśmy wówczas na portalu tvn24.pl. W Boże Ciało, przed południem, policjanci otrzymywali informacje od okolicznych mieszkańców, że po ulicach chodzi zakrwawiony mężczyzna. Na miejsce wysłano policyjny patrol.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", tego samego dnia kobieta zgłosiła zaginięcie 36-letniego syna, chorującego na schizofrenię.
Z zapisu korespondencji radiowej wynika, że policjanci jadący na miejsce srebrną, nieoznakowaną furgonetką zdawali sobie sprawę, że ich interwencja będzie mogła dotyczyć właśnie tego mężczyzny.
Nagrana interwencja
Przebieg dalszych wydarzeń zarejestrowały trzy kamery "obserwujące" to samo miejsce z trzech różnych perspektyw - fragment ulicy oraz parking należący do jednego z salonów samochodowych. Najpierw znalazł się tam 36-letni Łukasz. Niedługo potem, jadąc ulicą Gorzysława, funkcjonariusze zauważyli mężczyznę klęczącego przy słupie energetycznym. Zatrzymali się kawałek dalej. Trzech policjantów wyszło z samochodu i zaczęło zbliżać się ku 36-latkowi. Czwarty policjant pozostał za kółkiem.
Jak zauważa autor tekstu w "Gazecie Wyborczej", poznański dziennikarz Piotr Żytnicki, jeden z policjantów już po kilkudziesięciu sekundach wyciągnął pistolet z kabury i zaczął mierzyć w kierunku Łukasza. Potem zrobili to samo kolejni.
- Nie słyszymy, co tam się działo, ponieważ nagrania są bez dźwięku. Według relacji policjantów mężczyzna miał krzyczeć, że ma nóż i "zabierze ich wszystkich do Boga". Widać na tym nagraniu, i to jest bezsporne, że przez następnych sześć minut praktycznie nic się nie dzieje. Sytuacja jest bardziej leniwa niż dynamiczna, policjanci przeganiają pieszych, rozmawiają z ochroniarzem. Zastanawiają się, co robić, czekają na przyjazd karetki. W tym czasie żaden z policjantów nie wpadł na pomysł, aby wrócić do radiowozu i zabrać pałki służbowe, które tam zostawili, nie zabrano także psów, które również były w tym radiowozie, które mogłyby pomóc w obezwładnieniu chorego, jeśli zaszłaby taka konieczność - relacjonuje Żytnicki.
Po tych sześciu minutach nastąpił kluczowy moment. 36-latek podniósł się i wybiegł w kierunku policjanta. Wówczas zaczęły padać strzały. Przez kolejne sekundy padło ich łącznie 17, z czego pięć trafiło mężczyznę. Przez następne minuty policjanci boją się podejść do wymagającego pomocy medycznej Łukasza. Obezwładnił go dopiero kolejny patrol z paralizatorem.
Policjanci oskarżeni
36-latek z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala. Przeszedł operację. Przeżył. Działaniom policjantów zaczęła przyglądać się prokuratura.
- Policjanci są po zarzutach przekroczenia uprawnień i spowodowania obrażeń ciała. Nie zostali zawieszeni w obowiązkach, prokuratura nie wydała takiego zalecenia i nie jest to obligatoryjne przy tego rodzaju zarzutów - przekazał Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Prokurator Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze przekazała, że akt oskarżenia w sprawie trzech policjantów trafił do Sądu Okręgowego w Poznaniu w grudniu 2022 roku. Pierwszą rozprawę zaplanowano na 21 marca.
Mężczyźni, zdaniem prokuratury, niezasadnie użyli środka przymusu bezpośredniego w postaci broni palnej. Wszyscy trzej zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień, jeden o spowodowanie choroby realnie zagrażającej życiu, a dwaj pozostali o spowodowanie naruszenia czynności ciała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Gazeta Wyborcza