Policja zapewnia, że zna nagranie monitoringu, do którego dotarły "Fakty" TVN. Pokazuje ono, że Ewa Tylman i Adam Z. byli poza klubem już o godz. 2:16, a nie około 3. Jak informuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, para przez około 50 minut przebywała na ul. Wrocławskiej. Nagrania z innych kamer mają z kolei wskazywać, że obserwujący ich mężczyzna nie poszedł za nimi w stronę ulicy Mostowej.
Do nagrania z kamery zamontowanej na ulicy Wrocławskiej w pobliżu skrzyżowania z ul. Podgórną dotarły w piątek "Fakty" TVN. Widać na nim idących chwiejnym krokiem Ewę Tylman z Adamem Z. Mężczyzna obejmuje ją, potem oboje się przepychają. Dalej dziewczyna sprawia wrażenie, jakby się śmiała. W pewnym momencie oboje upadają. Całe zajście obserwuje jakiś mężczyzna, który w pewnym momencie podchodzi do nich. Gdy Ewa i Adam wychodzą z kadru, mężczyzna po chwili rusza w ich stronę.
Nagranie pokazuje zdarzenia z godziny 2:16. Tymczasem dotychczas podawano, że para wyszła z klubu około godz. 3.
Policja: cały czas byli na Wrocławskiej
Jak przekonuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, nagranie jest im znane. Prawie 45-minutową różnicę w czasie tłumaczy tym, że Ewa Tylman i Adam Z. po wyjściu z obszaru, jaki obejmuje kamera, nadal pozostawali na ulicy Wrocławskiej. Przez blisko 50 minut mieli znajdować się w pobliżu skrzyżowania z ul. Podgórną.
Dopiero około godz. 3 ruszyli w kierunku ulicy Mostowej, gdzie kamera nagrała ich o godz. 3:18 i dalej w stronę mostu św. Rocha. Na tej trasie kamery monitoringu nie zarejestrowały już tajemniczego mężczyzny, który - jak widać na fragmencie nagrania prezentowanego na naszym portalu - ewidentnie się im przyglądał. Obserwował całe zajście, w pewnym momencie podszedł do Ewy i Adama, a następnie, gdy wyszli z kadru, ruszył w ich stronę.
"Ewa Tylman nie żyje"
26-letnia Ewa Tylman zaginęła w nocy 23 listopada, po raz ostatni została zarejestrowana przez kamerę monitoringu na ul. Mostowej w Poznaniu. Według śledczych Ewa Tylman nie żyje. Zarzut zabójstwa 26-latki usłyszał Adam Z., kolega Ewy, który odprowadzał ją tego dnia. Miał on przyczynić się do tego, że Ewa Tylman znalazła się w Warcie. Trafił na trzy miesiące do aresztu.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN