W Specjalistycznym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu odbył się rodzinny przeszczep nerki. Ojciec oddał ją swojemu choremu synowi. Był to dziesiąty taki zabieg w Poznaniu od 1994 roku. Pierwszy raz jednak nerkę od dawcy pobrano laparoskopowo.
- Laparoskopowe pobranie narządu umożliwia wykonanie o wiele mniejszego cięcia, dzięki czemu być może więcej osób zdecyduje się na bycie dawcą. Jest to pierwsze tego typu pobranie w Poznaniu i Wielkopolsce - mówi Marek Karczewski, kierownik oddziału transplantologii w Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego.
- Niestety w Polsce przeszczepów tego typu w dalszym ciągu jest mało. Statystyki pokazują, że transplantacje od żywych dawców mają większe szanse na powodzenie. Czas pomiędzy pobraniem nerki a przeszczepem jest krótszy, wynosi około 1,5 godziny. Drugą sprawą jest to, że zarówno dawca, biorca, jak i zespół są wcześniej przygotowani, a nie jak w przypadku dawcy zmarłego wszystko jest przygotowywane nagle, czasem w nocy - dodaje.
Przez dializy przerwał studia
Nerkę pobrano od ojca 22-letniego Mariusza Olejniczaka. Chłopak zmaga się z chorobą od 10 lat. W zeszłym roku nerka przestała prawidłowo funkcjonować i Mariusz był skazany na dializy kilka razy w tygodniu. Musiał też przerwać studia na poznańskiej politechnice.
- Ponieważ dializy były czasochłonne zdecydowałem się na urlop dziekański. Uznałem, że zdrowie jest ważniejsze. Jeśli tylko będę mógł, chcę po operacji wrócić na studia i napisać pracę. Nie wybiegam jednak za bardzo w przyszłość. Co ma być to będzie – mówił jeszcze przed operacją 22-latek.
- To nie była trudna decyzja. Kiedy dowiedziałem się, że nerki mojego syna przestały pracować, od razu zdecydowałem się, że chcę być dawcą i zacząłem robić badania. Tylko głupi się nie boi takiego zabiegu - dodaje ojciec Mariusza, Piotr Olejniczak.
Autor: kk/par / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań