63-letni Stanisław przez kilkanaście lat mieszkał w lesie, w prowizorycznych szałasach, które sam zbudował. Pomocną dłoń wyciągnęła strażniczka miejska z Poznania. Najpierw zaprosiła go do swojego mieszkania, a potem znalazła pracę z mieszkaniem.
Marlena Olejniczak w straży miejskiej pracuje od 7 lat. Od początku zajmuje się pomocą bezdomnym. Dwa lata temu, podczas kontroli koczowisk poznała pana Stasia. Samotny, 63 letni mężczyzna pochodzący z Gdyni, od 3 lat mieszkał w prowizorycznych szałasach.
Jego historia, jakich wiele - często wyjeżdżał do pracy na budowach, pewnego dnia dowiedział się, że jego miejsce zajął ktoś inny. W jednej chwili stracił rodzinę i dach nad głową.
Choć zamieszkał w lesie, był inny niż większość tam żyjących osób.- Zawsze czysty, przyzwoicie ubrany, pachniał. Byłam w szoku, że tam mieszka - mówi pani Marlena.
Rodzinna pomocJuż rok temu chciała zaprosić go na święta. - Ale wstydził się i odmówił. Cały czas jakby mi nie ufał - mówi strażniczka.Nie zrezygnowała. Wiosną tego roku losem pana Stanisława zainteresowała się także najbliższa rodzina strażniczki - mąż oraz córka postanowili poznać go i zobaczyć w jakich warunkach żyje.- Okazało się, że facet jest czysty i na poziomie. Gdyby nie szałas, nigdy nie pomyślałbym, że jest bezdomny - przyznaje Michał, mąż pani Marleny.Wspólnie postanowili, że pomogą panu Stasiowi wyjść z bezdomności. Zadanie było trudne i ryzykowne, bo osoba długotrwale bezdomna, przebywająca w skrajnych warunkach, przyzwyczaja się i z trudem akceptuje inne rozwiązania.Zaprosiła go do swojego domuPrzez blisko rok pani Marlena namawiała mężczyznę, by spróbował raz jeszcze ułożyć sobie życie. W listopadzie wreszcie uległ. Żeby sprawdzić, czy pan Stanisław zaakceptuje nowe warunki, strażniczka zaprosiła go do swojego mieszkania. Córka udostępniła mu swój pokój.Gdy rodzina Olejniczaków szła do pracy, pan Stanisław zostawał i wykonywał wszystkie domowe obowiązki - wyprowadzanie psa czy sprzątanie. Przede wszystkim jednak cały czas przebywał w murowanym budynku a nie w szałasie na wolnym powietrzu.Dostał pracę i mieszkanieGdy on zajmował się domem, pani Marlena przeprowadziła wśród strażników miejskich zbiórkę pieniędzy i pomogła kupić mu ubranie. Z pomocą znajomego znalazła też mężczyźnie pracę w firmie logistycznej.- W człowieku trzeba zauważyć człowieka - mówi Paweł Koper, szef pana Stanisława. Zatrudnił go w hostelu, gdzie mieszkają inni pracownicy firmy, którzy przyjeżdżają zza wschodniej granicy. Jeden z pokojów oddał do dyspozycji bezdomnego 63-latka.- 18 lat mieszkałem w tym namiocie - mówi wzruszony pan Stanisław, który kilka dni temu rozebrał swój szałas, symbolicznie zamykając smutny okres bezdomności.
Autor: fc/r / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24