Dyrektor szkoły podstawowej w Starkówcu Piątkowskim k. Poznania chciał pokazać dzieciom, jak mierzy się poziom cukru. Jedną igłą pobrał krew od 19 uczniów. - Dyrektor nie ma uprawnień, żeby przeprowadzać takie badania - bulwersują się pracownicy sanepidu.
Dyrektor szkoły na lekcji matematyki poruszył temat zdrowego żywienia i postanowił pokazać, jak bada się poziom cukru we krwi.
Na lekcję przyniósł glukometr. Urządzenie należy do syna matematyka, który choruje na cukrzycę. Dyrektor zmienił igłę na nową tylko jeden raz, przed pierwszym badaniem. Następnie jedną igłą pobrał krew od 19 uczniów z klas 5-6 szkoły podstawowej.
Sanepid w pogotowiu
O całej sprawie sanepid dowiedział się z anonimowego zgłoszenia.
- Natychmiast zażądaliśmy od dyrektora listy uczniów obu klas z zaznaczonymi dziećmi, które przeszły badania. Skontaktowaliśmy się z rodzicami wszystkich dzieci, także tych, które tego dnia były nieobecne w szkole. 19 uczniów zostało profilaktycznie przebadanych w Klinice Chorób Zakaźnych i Neurologii Dziecięcej w szpitalu przy ul. Szpitalnej w Poznaniu. Mamy nadzieję, że nic się nie stanie tym dzieciom. Niezależnie od wyników, dzieci przez pół roku będą monitorowane - informuje Maria Deręgowska, zastępca dyrektora Powiatowej Stacji Epidemiologiczno-Sanitarnej w Środzie Wielkopolskiej.
Chora nauka zdrowego żywienia
- Takich badań w ogóle dyrektor nie powinien przeprowadzać - denerwuje się Deręgowska. - Po pierwsze glukometr to rzecz prywatna osoby chorej na cukrzycę. Druga sprawa, to brak uprawnień do przeprowadzania takich badań. Badania krwi powinny być przeprowadzone w sposób profesjonalny, w laboratorium, a nie na szkolnej lekcji, w dodatku przez dyrektora - podkreśla.
Jak dodaje, przez nierozważne zachowanie dyrektora, dzieci mogły zarazić się chorobami zakaźnymi. - Przenoszone przez krew, a konkretniej przez drobnoustroje we krwi, są m.in.: wirusowe zapalenie wątroby typu B i C (HBV, HCV) oraz HIV - wymienia Deręgowska.
"Poniesie konsekwencje"
- O sprawie dowiedziałem się od służb sanitarnych - mówi z kolei Ernest Iwańczuk, zastępca burmistrza Środy Wielkopolskiej. - Dyrektor jest strasznie roztrzęsiony, wie, że zrobił coś głupiego. Poniesie teraz konsekwencje służbowe - zapowiada.
Autor: FC/par/k / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24