Lekarka chłopca przebadała, zaleciła przeciwgorączkowe czopki i odesłała do domu. Tam stan czterolatka z Trzemeszna znacznie się pogorszył. Dziecko zmarło. Diagnoza? Sepsa. - Około 1 w nocy lekarz stwierdził zgon. Otrzymaliśmy od matki zawiadomienie o przestępstwie, podejrzewa błąd medyczny - informuje prokurator. - Tej choroby się tak łatwo nie rozpoznaje - tłumaczy dyrektor pogotowia.
Pierwsze objawy choroby u chłopca pojawiły się w niedzielę po południu, kiedy przebywał u babci. - Mama zadzwoniła, że mały cały się trzęsie i ma gorączkę. Pojechaliśmy z nim na pogotowie. Był osłabiony, nie mógł chodzić - relacjonuje Agnieszka Szczepankiewicz, mama Nikodema. - Weszliśmy do pani doktor. Ona widziała jak się czuł, powiedziała do niego: no chodź tu do mnie, jak mam cię zbadać? - mówi mama chłopca.
Zauważyła na ciele synka plamkę. Jak mówi, lekarka powiedziała jej wtedy, że to ślad po uderzeniu. Zapisała przeciwgorączkowe czopki i zaleciła powrót jeśli dziecko bardziej "wysypie".
"Lekarz stwierdził zgon"
Kobieta wróciła z synem do domu. - Dałam mu czopki, poszedł spać. Gorączka nie schodziła. Cały czas go obserwowałam. Jak zobaczyłam, że wychodzą kolejne plamki, około 23 pojechaliśmy jeszcze raz na pogotowie. Oni twierdzą, że niby za późno... - mówi płacząc kobieta.
Około 1 w nocy lekarz stwierdził zgon dziecka.
Wszystkie szczegóły i okoliczności śmierci będą teraz badać śledczy. Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie z artykułu 155, który mówi o nieumyślnym spowodowaniu śmierci.
- Zabezpieczono całą dokumentację z pogotowia i szpitala. Przesłuchano już matkę chłopca i zlecono sekcję - mówi Piotr Gruszka z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie.
Dyrektor: Choroby tak łatwo się nie rozpoznaje
Po drugiej interwencji, tej wieczornej, kiedy stan dziecka znacznie się pogorszył, lekarze stwierdzili u chłopca posocznicę plamistą - agresywną odmianę sepsy.
- Choroba ma charakter piorunujący. 90 parę procent przypadków kończy się zgonem. Jest zarzut do pani doktor, która rzekomo miała nie rozpoznać posocznicy. Ale jej się tak łatwo nie rozpoznaje, ma taki charakter jak zwykła grypa. Zaczyna się od kataru, temperatury. Dopiero po kilkunastu godzinach dochodzi do wybroczyn - tłumaczy Krzysztof Bestwina, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Gnieźnie.
Podkreśla, że rodzicom Nikodema nakazano powrót na pogotowie, gdyby stan ich synka się pogorszył.
"Stwierdziła, że to nie jest sepsa"
Pani doktor nie dostała od zarządców placówki pouczenia, nie została również zawieszona w obowiązkach. - Ostatnie półtora roku pracuje na oddziale hematologii, ma bezpośredni kontakt z takimi przypadkami. Nie ma możliwości, żeby nie rozpoznała tego [objawu - przyp. red.]. - twierdzi dyrektor.
Co z plamką na brzuchu 4-latka? - Pani doktor sprawdzała tę plamkę i stwierdziła, że to nie jest sepsa - mówi Krzysztof Bestwina.
W szpitalu trwa obecnie postępowanie wyjaśniające. - Na chwilę obecną nie wynika, żeby pani doktor popełniła jakiś błąd. W jej opinii ta plamka nie była sepsą. Potwierdzi to jeszcze sekcja zwłok - kończy dyrektor.
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24