W sobotę w Darłówku (Zachodniopomorskie) znaleziono w morzu ciało chłopca. To prawdopodobnie zaginiony, poszukiwany od wtorku 13-latek. Tymczasem potwierdzono tożsamość dziewczynki, której ciało znaleziono w Bałtyku w piątek. Wcześniej zmarł ich 14-letni brat. Rodzeństwo było nad morzem na wakacjach.
Ciało chłopca zostało znalezione na wysokości wschodniego falochronu - poinformował w sobotę kierownik Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Szczecinie Łukasz Kamiński. - Około godziny 14 przypadkowy przechodzień zauważył dryfujące w morzu ciało nastolatka - potwierdziła nam aspirant sztabowy Irena Kornicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
Ratownicy wydobyli ciało i zabezpieczyli je. Potwierdzenie, czy jest to poszukiwany 13-latek, da identyfikacja.
W piątek odnaleziono dryfujące około 200 metrów od falochronu ciało dziewczynki. Miała zauważyć je pasażerka statku wycieczkowego. Jak podaje Radio Szczecin, rodzina potwierdziła, że jest to 11-letnia siostra chłopca.
We wtorek, tuż po zgłoszeniu zaginięcia, z wody wyłowiono 14-letniego brata pozostałej dwójki. Nastolatek zmarł mimo reanimacji po kilku godzinach w szpitalu.
Śledztwo w sprawie śmierci dzieci
Prokuratura Rejonowa w Koszalinie prowadzi postępowanie w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia trójki dzieci przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nimi. Śledztwo będzie także dotyczyło nieumyślnego spowodowania śmierci dzieci. Oba czyny są zagrożone karą pozbawienia wolności do pięciu lat. Nikt nie usłyszał zarzutów. Kontynuowane są czynności mające na celu wyjaśnienie okoliczności zdarzenia. Wielu świadków już zostało przesłuchanych, w tym rodzice dzieci.
W piątek zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby zobowiązane do pełnienia pieczy nad plażowiczami na kąpielisku w Darłówku złożył adwokat rodziców dzieci Paweł Zacharzewski. Jak powiedział, "rodzice dzieci mają szereg zastrzeżeń do akcji ratowniczej, która została podjęta". Oboje, jak zapewnił, byli na miejscu zdarzenia. Zawiadomienie zostało złożone w sprawie, a nie przeciwko komuś.
Walka o prawdę
- Odległość między falochronem, który przewija się w mediach, a najbliższym stanowiskiem ratownika to niecałe 95 metrów. Dramat rozegrał się na tym dystansie. To, czy plaża była strzeżona, czy niestrzeżona to kwestia metrów. Jakie te metry mają znaczenie wobec życia? – powiedział nam Zacharzewski.
Jak mówił wcześniej adwokat, zawiadomienie to dotyczy narażenia na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia i życia, a w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci przez osoby, które pełniły dyżur ratowniczy w tym momencie na tym kąpielisku.
Według relacji ratowników i dotychczasowych ustaleń policji dzieci były na niestrzeżonym odcinku plaży. Jeden z ratowników tłumaczy, że na odcinkach niestrzeżonych ludzie wchodzą na własną odpowiedzialność. Przy jednej wieży jest trzech ratowników, a w wodzie są setki osób. Ich zadaniem jest pilnowanie bezpieczeństwa w wyznaczonym obszarze.
Ratownicy: to absurd
Doniesienia o zawiadomieniu w prokuraturze skomentował dla "Głosu Koszalińskiego" Sylwester Kowalski, szef ratowników w Darłówku. - Dla mnie jest to absurdalne. Zdarzenie miało miejsce poza sektorem strzeżonym, gdzie w myśl przepisów ratownik nie ma prawa podejmować jakichkolwiek akcji, bo musi się zająć swoim obszarem, do którego jest przydzielony - tłumaczy. Jak zaznacza, około 50 metrów od falochronu zaczyna się dopiero plaża strzeżona.
Kiedy 14 sierpnia mama dzieci zgłosiła ich zaginięcie, ratownicy udzielili pomocy.
Prawnik twierdzi, że było inaczej i przekonuje, że dysponuje świadkami i nagraniami monitoringu, które "rozwiewają wątpliwości", czy dzieci kąpały się w strzeżonej, czy w niestrzeżonej części.
Niebezpieczny falochron
Na kąpielisku w Darłowie w odległości 55 metrów od falochronu nie można wchodzić do wody ze względów bezpieczeństwa. Informują o tym znaki umieszczone na plaży.
Według policji w miniony wtorek około 14:30 matka zgłosiła fakt zaginięcia trójki rodzeństwa, które najprawdopodobniej zostało porwana przez fale. 11-letnia dziewczynka, 13- i 14-letni chłopcy zostali sami w okolicy wody. Ich mama poszła z najmłodszym dzieckiem do toalety. Z powodu złej pogody na kąpielisku miała być wywieszona czerwona flaga.
Nie wiadomo, jak wyglądała sytuacja tuż przed samym porwaniem dzieci przez fale. Policja apeluje do świadków, którzy widzieli trójkę dzieci bawiących się przy falochronie, aby zgłaszali się do niej. Dotknięta tragedią rodzina pochodzi z Sulmierzyc w Wielkopolsce.
Autor: eŁKa/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24