Zostawił ciężarówkę na drodze ekspresowej i poszedł do domu. "Nie poczuwał się do winy, bo nic się nie stało"

Trwa śledztwo w sprawie śmierci 86-latki ze Sterdyni (zdjęcie ilustracyjne)
Żyrzyn (Lubelszczyzna)
Źródło: Google Earth

37-letni mieszkaniec Lubelszczyzny jechał drogą ekspresową S17, gdy popsuła mu się ciężarówka. Załadowany drewnem pojazd zostawił na drodze i piechotą poszedł do domu. Policjantom przyznał, że nie miał trójkąta ostrzegawczego, ale "nie poczuwał się do winy, bo nic się nie stało". Mężczyzna odmówił przyjęcia mandatu, a jego sprawą zajmie się teraz sąd.

Jeden z kierowców poinformował policjantów o tym, że na drodze ekspresowej S17, przed węzłem Żyrzyn, stoi samochód ciężarowy załadowany drewnem. - Pojazd nie był w żaden sposób oznakowany, nie miał włączonych świateł awaryjnych ani pozycyjnych. Nie było nawet trójkąta ostrzegawczego - przekazuje podkomisarz Ewa Rejn-Kozak z policji w Puławach.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

"Nie poczuwał się do winy, bo nic się nie stało"

Funkcjonariusze ustalili, że ciężarówka należy do 37-letniego mieszkańca gminy Żyrzyn. Mężczyznę zastali w domu. - Z jego relacji wynikało, że w czasie jazdy drogą S17 jedno z kół naczepy uległo awarii. Z tego powodu, jak mówił, zostawił pojazd i pieszo poszedł do domu. Przyznał, że nie posiadał trójkąta ostrzegawczego, ale nie poczuwał się do winy, bo nic się nie stało - opisuje Rejn-Kozak.

Policjanci byli innego zdania niż kierowca. - Chcieli ukarać mężczyznę mandatem w wysokości 1500 złotych za niezachowanie należytej ostrożności na drodze publicznej i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa dla ruchu drogowego. 37-latek mandatu nie przyjął, twierdząc, że nikomu nic się nie stało - relacjonuje policjantka.

Sprawa trafi teraz do sądu. A jak informuje policja, 37-latek może zostać ukarany grzywną w wysokości do 30 tysięcy złotych.

OGLĄDAJ PROGRAM "7 ŻYĆ" O BEZPIECZEŃSTWIE NA POLSKICH DROGACH >>>

Źródło: Google Maps
Czytaj także: