W przyszłym tygodniu wniosek Andrzeja Dudy o zbadanie zmian w Sądzie Najwyższym trafi do Trybunału Konstytucyjnego - poinformował w TVN24 prezydencki minister Andrzej Dera. Sprecyzował, że są dwie możliwe daty - poniedziałek albo czwartek. O decyzji prezydenta w kontekście nadal niewypłaconych unijnych pieniędzy dla Polski w ramach Krajowego Planu Odbudowy dyskutowali goście niedzielnej "Kawy na ławę".
Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym i innych ustaw, która wywołała konflikt w obozie rządzącym, miała przybliżyć Polskę do wypełnienia tak zwanych kamieni milowych i wypłaty unijnych środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Prezydent w zeszłym tygodniu ogłosił swoją decyzję w jej sprawie. Zapowiedział, że nie podpisze ustawy i przekaże ją do Trybunału Konstytucyjnego w celu zbadania jej zgodności z ustawą zasadniczą. Mimo że prezydent zaapelował do TK o "niezwłoczne zajęcie się sprawą", nadal nie trafił tam jego formalny wniosek. W sobotę Andrzej Duda zapowiedział, że złoży go "w najbliższych dniach". Bliższe szczegóły co do terminu zdradził w niedzielę w "Kawie na ławę" w TVN24 prezydencki minister Andrzej Dera.
Dera: wniosek do TK wyślemy w przyszłym tygodniu
- To nie jest piekarnia, to nie są bułki, tylko wniosek do Trybunału - wyjaśniał Andrzej Dera. - Trybunał jest związany treścią, ta treść musi być porządnie przygotowana. Wniosek jest już napisany, w tej chwili prezydent zapoznaje się z tym wnioskiem po powrocie z ofensywy dyplomatycznej. Na początku przyszłego tygodnia należy się spodziewać, że (dokument) zostanie skierowany do Trybunału Konstytucyjnego - przekazał.
- Żeby być precyzyjnym, to w przyszłym tygodniu. Są dwie możliwe daty, albo poniedziałek, albo czwartek. We wtorek i w środę mamy w Polsce prezydenta Stanów Zjednoczonych (Joe Bidena) i trudno sobie wyobrazić, żeby w tych dniach prezydent się zajmował (czym innym) - argumentował Dera.
Do sprawy odnieśli się następnie obecni w studiu TVN24 politycy.
Semeniuk-Patkowska: KPO to tylko część składowa
Olga Semeniuk-Patkowska z PiS, wiceminister rozwoju i technologii, pytana o środki z KPO przekonywała, że to "jedynie składowa część" funduszy unijnych, które dostaje Polska. - Proszę pamiętać, że jeszcze większymi pieniędzmi są fundusze strukturalne, które już do niektórych województw dopływają. (...) Budżet europejski w długiej perspektywie to nie jest tylko KPO. Nie są to jedyne środki - powtórzyła.
Na pytanie, czy to oznacza, że rząd "macha ręką" na KPO, odpowiedziała: - Absolutnie nie. Gdybyśmy machali ręką, to nie przygotowalibyśmy projektu ustawy o Sądzie Najwyższym.
- Teraz oczekujemy orzeczenia TK w tej sprawie. Oczywiście równolegle będziemy się starali prowadzić dialog z Komisją Europejską - zapewniła Semeniuk-Patkowska.
Grabiec: zakiwali się we wzajemnych gierkach
- Widać obozowi władzy się tu nie spieszy. Trochę zakiwali się we wzajemnych gierkach, ale cierpią na tym Polacy - skomentował Jan Grabiec z Platformy Obywatelskiej.
Jak dodał, "prawdziwy problem polega na tym, że 170 miliardów złotych powinno już od kilkunastu miesięcy pracować dla rozwoju Polski, a to się nie dzieje". - Te pieniądze są bardzo Polakom potrzebne. Od samego początku żądaliśmy stanu zgodności z konstytucją, jeśli chodzi o sądownictwo. Można to było zrobić wiele miesięcy temu. Można też było nie łamać konstytucji sześć lat temu i by nie było żadnego problemu - mówił opozycyjny polityk.
Skierowanie ustawy do TK - ocenił - "to ewidentna obrona prezydenta przed pułapką, w którą wprowadził go obóz premiera Morawieckiego". - Przecież w tej ustawie jest przyznanie, że prezydent podejmował niezgodne z prawem decyzje o powoływaniu sędziów, którzy nie są sędziami - wskazywał.
Scheuring-Wielgus: Wszystko jest w rękach PiS. To, że nie ma pieniędzy, to wina PiS
- Chcemy, żeby te pieniądze przyszły, jako Lewica głosowaliśmy za tymi pieniędzmi. Ale widzę w obozie PiS tendencję do rozmydlania tego. Mija właśnie 656 dni, odkąd te pieniądze mogłyby już być w Polsce - wyliczyła posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.
Podkreśliła, że "Polska nie musiałaby się zajmować sprawami tych ustaw, nie musielibyśmy czekać na to, co zrobi prezydent, tylko moglibyśmy już wydawać te pieniądze".
- Rząd jest z PiS, prezes (Jarosław Kaczyński) jest z PiS, szefowa Trybunału Konstytucyjnego (Julia Przyłębska) jest z PiS... Wszystko jest w rękach PiS. I to, że tych pieniędzy nie ma, to jest wina Prawa i Sprawiedliwości - stwierdziła posłanka.
Mucha: to wzmocnienie Ziobry
Joanna Mucha z Polski 2050 wyraziła opinię, że "pan prezydent mógł skierować tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, ale w trybie kontroli następczej". - Wtedy ta ustawa weszłaby już w życie, w momencie jego podpisu. Wtedy skład Trybunału do rozpatrzenia sprawy byłby znacznie mniejszy i nie byłoby problemu, żeby ten skład zebrać - mówiła.
- To, co zrobił prezydent, to jest wzmocnienie (ministra sprawiedliwości, lidera Solidarnej Polski) Zbigniewa Ziobry. Wiemy, że dzisiaj w Trybunale Konstytucyjnym jest spór pomiędzy ludźmi Zbigniewa Ziobry a ludźmi związanymi z - ogólnie mówiąc - PiS - dodała.
Zaznaczyła jednak, że "nie jest w stanie zrozumieć" takiego ruchu ze względu na konflikt między prezydentem a Ziobrą.
Bartoszewski: ruch pana prezydenta jest zadziwiający
Władysław Teofil Bartoszewski z PSL ocenił, że "ruch pana prezydenta jest zadziwiający, bo nie wiadomo, do jakiego Trybunału ten wniosek złożył". - Są w tej chwili dwa trybunały. Jest trybunał Julii Przyłębskiej, a drugi trybunał to ten - sędziów nominowanych przez ministra Ziobrę - którzy kwestionują to, że Przyłębska jest prezesem - wyjaśniał.
Tłumaczył, że "ponieważ rozpatrzenie wniosku w trybie, w jakim złożył go prezydent wymaga 11 sędziów, to nie ma takiej możliwości, żeby oni się zebrali, bo sześciu sędziów kwestionuje legalność przewodnictwa pani Przyłębskiej". - Ten trybunał się nie zbierze, chyba że pan minister Ziobro zgodzi się na takie ustępstwo za pewną cenę - zaznaczył Bartoszewski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24