Dopadł je świerzbowiec, a bez leczenia nie miałyby szans na przeżycie. Rysica Azjatka i jej dwie córki zostały odłowione w Nadleśnictwie Złocieniec (woj. zachodniopomorskie) i trafiły na leczenie do ośrodka w Stobnicy (woj. wielkopolskie). Po dwóch miesiącach wróciły na wolność. Pozostawione same sobie nie miałyby szans na przeżycie - podkreślają przedstawiciele Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego, zaangażowani w projekt "Powrót rysia do północno-zachodniej Polski".
Azjatka jako roczna kotka została wypuszczona na wolność w październiku 2020 r. w ramach prowadzonego przez Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze projektu "Powrót rysia do północno-zachodniej Polski". "Bez problemu zaadaptowała się ona na wolności, a jej sukcesy łowieckie mogliśmy śledzić dzięki założonej obroży telemetrycznej" - opisują w mediach społecznościowych przedstawiciele ZTP. Śledzono także jej sukcesy rodzicielskie. "Azjatka doskonale sprawdzała się w roli matki, która pilnie strzegła swoich młodych" - przyznają.
Gdy po 1,5 roku przyszedł czas na wymianę obroży, u rysicy stwierdzono świerzb. Początkowo nie podjęto decyzji o jej odłowieniu ze względu na kociaki, które bez matki nie poradziłyby sobie na wolności. Nie powiodły się próby leczenia zwierzęcia na wolności. "Choroba zaczęła drastycznie postępować i, tak jak się obawialiśmy, kocięta również były już zarażone. Wyglądały coraz gorzej, były coraz słabsze, zaczęło wypadać im futro. Podjęliśmy decyzję o odłowieniu całej rysiej rodzinki" - relacjonuje ZTP.
Dorodna Niemka założyła rodzinę w Polsce
Wspomniana rodzinka to rysica Azjatka - urodzona w lipcu 2019 roku w Niemczach, skąd trafiła do Polski i została wypuszczona na wolność w 2020 roku w ramach programu przywracania naturze tego gatunku - oraz jej dwie roczne córki.
- Rysica otrzymała imię Azjatka przez swoje lekko skośne oczy. To fajna, dorodna samica. Rok temu doczekała się potomstwa. Małe były zaobserwowane, ale nie miały imion, bo rysie dostają je przy obrożowaniu - tłumaczy Agnieszka Veljković z WWF, która to organizacja współpracowała w tej sprawie z ZTP.
Obroże telemetryczne zakładane są wszystkim przywracanym na wolność rysiom. Dzięki nim można śledzić ich wędrówki. I interweniować, gdy okaże się, że od dłuższego czasu zwierzę się nie porusza. To może być sygnał o chorobie. Ale też przyczyna może być bardziej prozaiczna - ryś mógł coś upolować i po prostu pilnuje swojej ofiary.
Potrzebna była szybka reakcja
Chore rysie zdecydowano się zabrać na leczenie. - Jedyną szansą na to, aby pomóc zainfekowanemu zwierzęciu, jest jak najszybsze rozpoczęcie leczenia. Z każdym dniem szanse na uratowanie drastycznie spadają - mówi Roman Lizoń, weterynarz z Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego.
Nieleczona choroba oznacza dla nich śmierć. "Jest to podstępna choroba, która w długim okresie wyniszcza organizm zwierzęcia" - podkreśla ZTP.
Dlatego zareagowano natychmiast. 4 lutego do ośrodka trafiła pierwsza młoda, drugą udało się złapać pięć dni później. Ich matkę Azjatkę odłowiono 22 lutego.
Szybka rehabilitacja
Rysie trafiły do ośrodka rehabilitacyjnego w Stobnicy (woj. wielkopolskie). Tam podano im od razu preparat pasożytobójczy na świerzbowiec. Zwykle na leczenie i regenerację zwierząt chorujących na świerzbowiec średnio potrzeba około dwóch, trzech miesięcy. Tu leczenie przebiegło jeszcze szybciej. Rysie już na początku kwietnia były w dobrej kondycji i w pełni sił. Jedynie futro na ogonie Azjatki jeszcze nie zdążyło w pełni odrosnąć.
Czytaj też: Ryś pilnował terenu z ambony
W czwartek cała rysia rodzina wróciła na wolność. Rysie najpierw przyśpiono, po czym można było je przenieść do skrzyń transportowych. W międzyczasie je zważono, a młodym założono obroże telemetryczne i nadano imiona: Asia i Anabell.
Przed transportem podano im antidotum, po czym przewieziono w pobliże miejsca, w którym je odłowiono, w ich rewir. "Ze szczególną uwagą będziemy obserwować dalsze poczynania rysic na wolności. Już niedługo Asia i Anabel powinny opuścić matkę i zająć swój rewir, pewnie w bliskim sąsiedztwie Azjatki" - napisało Towarzystwo na Facebooku.
- To była pierwsza w Polsce akcja wypuszczania całej rysiej rodziny. Cała operacja związana z ich wypuszczeniem zajęła dwie godziny - mówi Veljković z WWF.
- Bardzo się cieszymy, że zdrowe rysie wracają do natury, bo krajowa populacja tego gatunku jest ciągle zagrożona. Liczy się więc każdy ryś, który zostanie w środowisku. Dlatego uratowanie tej rodziny to duży sukces. Pokazuje to też, że programy reintrodukcji gatunków to nie tylko wypuszczanie zwierząt na wolność, ale również troska, aby zwierzęta mogły się zaadoptować w środowisku naturalnym i w razie potrzeby im pomóc, przynajmniej w okresie, w którym jest z nimi kontakt dzięki obrożom telemetrycznym lub obserwacjom - tłumaczy Stefan Jakimiuk, ekspert w zakresie ochrony gatunków Fundacji WWF Polska.
Wypuszczają rysie, małe rodzą się w już w naturze
Od 2019 roku Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze, współpracując z Instytutem Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży oraz Ośrodkiem Kultury w Mirosławcu, przy wsparciu WWF Polska, w ramach projektu "Powrót rysia do północno-zachodniej Polski" wypuściło na wolność 63 rysie, głównie w województwie zachodniopomorskim.
W 2021 roku zaobserwowano prawdziwy urodzaj kociąt. Wiadomo, że urodziło się ich co najmniej 17. Z prowadzonych przez ZTP obserwacji wynika, że młode już uczą się polowania i rozwijają się bardzo dobrze. Nadal przebywają pod opieką matek, z dala od ludzi.
Weterynarz: ryś unika człowieka. Chyba, że choruje
Ryś, ze względu na głównie nocny tryb życia, uznawany jest za zwierzę nieuchwytne i tajemnicze. Osoby, które zobaczą je na wolności, mogą mówić o dużym szczęściu. Inaczej jest, kiedy zwierzę choruje, np. na świerzb. Wtedy osłabione szuka pożywienia w pobliżu domów ludzi.
- Jeśli widzimy rysia w okolicy zabudowań, to prawdopodobieństwo, że zwierzę jest chore, jest bardzo wysokie. Zbliżający się ryś nie jest naszym wrogiem, nie należy się bać, tylko zachować ostrożność i natychmiast to zgłosić - tłumaczy Lizoń.
Czytaj też: Nocny spacer rysia po centrum Piły
Co to jest świerzb i świerzbowiec?
Świerzb, choroba nazywana tak potocznie ze względu na bardzo silne swędzenie, które dotyka ofiarę, to dla zainfekowanego zwierzęcia często wyrok śmierci. Tę podstępną chorobę powoduje świerzbowiec, pasożytnicze roztocze, które może występować zarówno u zwierząt, jak i ludzi. Jednak ci ostatni mają dostęp do leków, a więc bez większych problemów mogą się pozbyć przykrego pasożyta.
Według badań naukowych choroba ta najczęściej występuje u drapieżników socjalnych. Żyją one rodzinnie w norach, a to ułatwia rozprzestrzenianie się choroby. Przykładowo na terenie Puszczy Białowieskiej świerzb był najczęściej stwierdzany u lisów (19 proc. badanych zwierząt), borsuków (9 proc.), wilków (7 proc.) i jenotów (6 proc.). Świerzb rozpoznawany jest również u rysi, a przy niskiej liczebności małych populacji może stanowić duże zagrożenie dla tego gatunku. Rysie prawdopodobnie najczęściej zarażają się, polując na średnie drapieżniki np. jenoty. W ramach rysiej rodziny choroba może rozprzestrzeniać się poprzez wylizywanie ciała i przenoszenie pasożyta np. z samicy na potomstwo. Między osobnikami dorosłymi rysi pasożyty mogą być przekazywane w czasie godów, które przypadają głównie na marzec.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: A. Veljković / WWF Polska