Takich składowisk jest dużo więcej. Jest to olbrzymi problem w Polsce - mówiła w "Faktach po Faktach" marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Anna Polak, komentując pożar składowiska odpadów w Zielonej Górze. Według niej to, co wydarzyło się w sobotę, stanowi alarm. - Zapaliło się bardzo mocno czerwone światło. Najwyższy czas te problemy rozwiązać. Nie można pozwolić, by te bomby wybuchały - oświadczyła.
W Przylepie, dzielnicy Zielonej Góry, płonie składowisko odpadów chemicznych. Strażacy walczą z pożarem. Kłęby czarnego dymu, które rozciągają się nad okolicą, mogą zawierać niebezpieczne związki chemiczne. - Prezydent miasta przygotował miejsca do ewakuacji - powiedziała w TVN24 marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Anna Polak, która była w sobotę gościem "Faktów po Faktach".
W sobotę wieczorem po posiedzeniu sztabu kryzysowego i po zapoznaniu się z wynikami badań powietrza wojewoda lubuski Władysław Dajczak ogłosił, że ewakuacja mieszkańców okolicy, w której doszło do pożaru, nie zostanie na razie ogłoszona.
- Na ten moment nie podejmujemy decyzji o ewakuacji około 2,5 tysiąca mieszkańców Przylepu, którzy tam bezpośrednio w sąsiedztwie tego pożaru mieszkają - poinformował. - Natomiast będziemy te badania prowadzili w sposób ciągły. Jeśli tylko by się okazało, że te wskaźniki wzrastają czy przekraczają dopuszczalne normy, jesteśmy przygotowani już od kilku godzin, po działaniach podjętych przez prezydenta Zielonej Góry, żeby natychmiast przeprowadzić ewakuację mieszkańców - dodał wojewoda Dajczak.
Marszałek Polak o pożarze: wygląda to dramatycznie
Marszałek Polak relacjonowała w "Faktach po Faktach" przebieg akcji gaśniczej. - To jest bardzo duży magazyn ponad sześć tysięcy metrów sześciennych odpadów niebezpiecznych. Tak naprawdę nikt dokładnie nie wie, co tam się znajduje. Wygląda to wszystko dramatycznie - mówiła.
- Mamy postawione w stan gotowości szpitale, w tym szpital kliniczny. Wzmocnione jest także pogotowie, dwa zespoły pogotowia ratunkowego są do dyspozycji. Prezydent miasta przygotował miejsca do ewakuacji - przekazała marszałek województwa lubuskiego.
"Po firmie, która składowała tam odpady nie ma śladu"
Polak powiedziała, że "magazyn jest wypełniony po dach".
- Właścicielem składowiska jest jakaś firma prywatna, po której nie ma śladu. To miasto borykało się z problemem utylizacji tego składowiska. Wiem, że zwracali się wielokrotnie o wsparcie, o dotacje finansowe. Niestety, ta bomba tutaj tyka od dekady. Są to z pewnością niebezpieczne, toksyczne odpady - podkreślała marszałek.
Dodała, że w związku z niemożnością namierzenia firmy, która kilkanaście lat temu składowała w magazynie odpady, obowiązek ich utylizacji spoczywa na prezydencie Zielonej Góry.
"Nie można pozwolić, by te bomby wybuchały"
- Mamy taką wiedzę, że takich składowisk jest dużo więcej. Jest to olbrzymi problem w Polsce - dodała Polak. - Niestety, mieszkańcy borykają się z tymi problemami. Jestem przekonana, że w budżecie państwa powinny się znaleźć środki finansowe, żeby raz na zawsze te problemy rozwiązać - powiedziała marszałek.
Jak dodała, to, co wydarzyło się dziś w Zielonej Górze, stanowi alarm. - Zapaliło się bardzo mocno czerwone światło. Najwyższy czas te problemy rozwiązać. Nie można pozwolić, by te bomby wybuchały - oświadczyła.
Przekonywała, że "nie można od tych problemów uciekać". Przypomniała o katastrofie na Odrze, która dotknęła między innymi województwo lubuskie. - Za chwilę minie rok, rząd w tej sprawie nic nie zrobił - powiedziała. - Jest specustawa odrzańska, która tak naprawdę stwarza możliwości na realizowanie inwestycji, ale nie ratuje Odry. Podobnie dzieje się z takimi składowiskami odpadów. Jest to problem niechciany, niewidoczny być może z Warszawy - mówiła marszałek.
Dodała, że "wystarczyłoby zwiększyć dochody i uregulować sprawy finansowania samorządów". - My byśmy sobie z tym poradzili - zapewniła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24