Wydaje się, że zostały przekroczone granice dozwolonej intensywności działania. Myślę, że możemy, miejscami przynajmniej, mówić wyraźnie o brutalności policji - powiedział w TVN24 karnista, doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Komentował działania funkcjonariuszy, którzy zatrzymali kilkadziesiąt osób po piątkowym proteście przeciwko aresztowaniu aktywistki LGBT.
W piątek przed siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii w Warszawie zebrało się kilkudziesięciu młodych ludzi przeciwnych decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie dla aktywistki Margot z kolektywu Stop Bzdurom. Potem protest przeniósł się na Krakowskie Przedmieście w pobliże pomnika Chrystusa, gdzie doszło do przepychanek z funkcjonariuszami policji. Policja zatrzymała co najmniej 48 uczestników protestu. Jak przekazał w sobotę rano rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak, wobec nich "będą prowadzone dalsze czynności procesowe, czyli mówimy tutaj o stawianiu zarzutów".
"Możemy, miejscami przynajmniej, mówić wyraźnie o brutalności policji"
O sposobie działania policji mówił w TVN24 karnista, doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Ocenił, że "funkcjonariusze są też w trudnej sytuacji, ponieważ z jednej strony mamy od kilku miesięcy nagonkę na środowiska LGBT, organizowaną przez media narodowe, żeby nie powiedzieć rządowe". - I myślę, że czasami funkcjonariusze takiej atmosferze podlegają - dodał.
Podkreślał, że policjanci "powinni działać jak najbardziej bezstronnie, z zachowaniem godności człowieka". - Z informacji, które uzyskaliśmy w nocy i od osób, które widziały te działania, jednak wydaje się, że tutaj zostały przekroczone granice dozwolonej intensywności działania. Myślę, że możemy, miejscami przynajmniej, mówić wyraźnie o brutalności policji - powiedział Kładoczny.
- Co więcej, możemy mówić o działaniach, które utrudniają później obronę tym osobom, które zostały zatrzymane. Ponieważ nie było współpracy ze strony policji, w dużej części w każdym razie, co do informowania, gdzie znajduje się dana osoba, na którym komisariacie - zauważył.
Prawnik mówił także, że słyszał o przypadkach "przymuszania osób zatrzymanych, żeby podpisały, że nie będą żalić tego postanowienia o zatrzymaniu, bo wszystko było w porządku". - Mam szereg wątpliwości. Powinno się tutaj odbyć rzetelne śledztwo (...), żeby wszystko to wyjaśnić - przyznał.
Kładoczny: policja powinna nie dać się stłamsić
Gość TVN24 zwracał przy tym uwagę, że "policjanci muszą reagować na to, jeżeli ktoś wskakuje na samochód i depcze go". - Pamiętajmy też, że policjanci wykonali postanowienie sądu o zatrzymaniu pani Margot, a osoby, które tam były zgromadzone, się z tym nie zgadzały. Więc czynnie przeciwdziałały pracy policji - dodał.
- Tym niemniej rozumiem, że policja powinna nie dać się stłamsić i powinna doprowadzić do tego, żeby zrealizować to, co zostało jej powierzone. Bo nie chcemy żyć w państwie, w którym policja przy jakimkolwiek oporze powie: "to ja nie będę w takim razie realizować postanowień sądu czy prokuratury" - mówił karnista.
Kładoczny zaznaczył jednak, że "jest też kwestia granic intensywności interwencji i zatrzymywania osób, które (…) mogły nie mieć nic wspólnego z działaniami na Krakowskim Przedmieściu, a były zatrzymywane, znalazły się na tak zwanym dołku".
Zatrzymanie i zarzuty
W połowie lipca, zgodnie z decyzją sądu, wobec Margot zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie siedmiu tysięcy złotych. Wcześniej aktywistka została zatrzymana przez policję. Zarzucono jej, że 27 czerwca "wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami uszkodziła samochód marki renault master, poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, urwanie lusterka, oderwanie tablicy rejestracyjnej, uszkodzenie kamery cofania oraz pobrudzenie pojazdu farbą". Jak poinformowała wtedy prokuratura, łączna wartość strat wyniosła ponad sześć tysięcy złotych na szkodę Fundacji "Pro-Prawo do Życia".
Na wspomnianej furgonetce znajdowały się treści antyaborcyjne i - jak podał kolektyw Stop Bzdurom - homofobiczne.
Aktywistce zarzucono również, że w trakcie zajścia przewróciła Łukasza K. (kierowcę pojazdu) na chodnik, czym spowodowała u niego obrażenia w okolicy pleców i lewego nadgarstka. "Zarzut obejmuje także stosowanie przemocy polegającej na szarpaniu i popychaniu Łukasza K. w celu zmuszenia pokrzywdzonego do zaprzestania nagrywania przebiegu zdarzenia" - informowała prokuratura.
"Środek czysto represyjny"
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował o zastosowaniu wobec niej dwumiesięcznego aresztu tymczasowego. "Dzieje się zamykanie na parę miesięcy za walkę z fundacją Pro-Prawo do Życia. Fundacją, która w całym normalnym świecie nie mogłaby funkcjonować" - tak Margot skomentowała decyzję sądu.
"Prokuratura chwaliła się tym, że ma najmocniejsze dowody w sprawie i nie ma żadnego powodu mieć jakiekolwiek wątpliwości, więc ten środek dozoru, którym jest zamknięcie, jest czysto represyjny" - oceniła.
Źródło: TVN24