O zapaści powinniśmy mówić już kilka lat temu - mówiła w TVN24 dr n. med. Aleksandra Lewandowska, konsultantka krajowa ds. psychiatrii dzieci i młodzieży. Przekazała, że porównała dane dotyczące sytuacji w tym sektorze opieki zdrowotnej z roku 2022 i 2019. - Pacjentów młodzieżowych powyżej 13. roku życia mamy o 168 procent więcej, a pacjentów dziecięcych do 13. roku życia o 87 procent więcej - wskazywała. Mówiła też o tym, co może zrobić rodzic, kiedy dostrzega coś niepokojącego u swojego dziecka.
W psychiatrii dziecięcej brakuje lekarzy, przybywa potrzeb. Oddziały są przepełnione, a terminy oczekiwania na konsultację psychiatry w ramach NFZ odległe nawet o rok. Szybka wizyta u psychiatry dziecięcego jest możliwa tylko prywatnie. To jak wygląda system i z czym mierzą się dzieci potrzebujące pomocy i ich rodzice, pokazali reporterzy "Uwagi" TVN. Jeden z bohaterów materiału, próbując się umówić na wizytę prywatną do specjalisty, usłyszał, że kosztuje ona 340 zł, a w innych miejscach 440 zł czy 480 zł.
Konsultantka krajowa: pacjentów młodzieżowych mamy o 168 procent więcej
W sobotę w TVN24 doktor nauk medycznych Aleksandra Lewandowska, konsultantka krajowa ds. psychiatrii dzieci i młodzieży, została zapytana, czy w przypadku psychiatrii dziecięcej możemy już używać słowa zapaść.
- O zapaści powinniśmy mówić już kilka lat temu, na grubo przed pandemią. Często podkreślam, że 18 lat temu zaczęłam specjalizację i wówczas mówiono o kryzysie psychiatrii dzieci i młodzieży, który z roku na rok narastał, to były zaniedbania kilkunastoletnie – mówiła. Jak dodała, "potem przyszedł czas bardzo trudny dla nas wszystkich, czas pandemii, konfliktu zbrojnego, kryzysu gospodarczego i oczywiście to, co było niezaopiekowane przez lata, jeszcze się pogłębiło".
- Gdyby równolegle nie zaczęły funkcjonować ośrodki opieki środowiskowej, to biorąc pod uwagę liczbę pacjentów dziecięcych i młodzieżowych, która dołączyła do przeciążonego już systemu, mielibyśmy, często używam słowa, klęska, armagedon, naprawdę jedną wielką katastrofę – podkreśliła.
Przekazała, że w tym tygodniu otrzymała analizę danych dotyczących psychiatrii dzieci i młodzieży. Zaznaczyła, że opiera się tylko na świadczeniach publicznych. – Nie miałam dostępu do sektora prywatnego – dodała.
Jak mówiła, porównała rok 2022 do tego sprzed pandemii, czyli 2019. – Liczyłam te dane pięć razy, żeby być pewną, czy dobrze policzyłam. Pacjentów młodzieżowych powyżej 13. roku życia mamy o 168 procent więcej, a pacjentów dziecięcych do 13. roku życia o 87 procent więcej – przekazała Lewandowska.
"W codziennej praktyce klinicznej stoimy przed wieloma dylematami"
Według centralnego rejestru lekarzy Naczelnej Rady Lekarskiej w Polsce mamy 500 psychiatrów dzieci i młodzieży. Konsultant krajowa została zapytana, czy przy takich zasobach kadrowych system może działać.
- Często my w takiej codzienności, w codziennej praktyce klinicznej stoimy przed wieloma dylematami i podejmujemy bardzo trudne decyzje, jeżeli mamy taką skalę problemu, czyli liczbę tych pacjentów, która dołączyła do opieki i wymaga tej opieki psychiatrycznej, również stacjonarnej. Mamy teraz taką sytuację, że głównie oddziały młodzieżowe, czyli dla pacjentów powyżej 13. roku życia są obłożone o blisko średnio ponad 85 procent. To jest bardzo duża liczba – mówiła.
- Mamy takie sytuacje, że dokonując decyzji, czy przyjąć pacjenta, niekiedy rzeczywiście zastanawiamy się, jakie rozwiązanie byłoby lepsze. Czy w przeciążonym i obłożonym oddziale, czy przekierować go do opieki środowiskowej, czy do domu z zaangażowanymi rodzicami. To są takie trudności – wyjaśniała.
Jak i kiedy powinien zareagować rodzic
Lewandowska mówiła także, co ma zrobić rodzic, który podejrzewa, że coś jest nie w porządku, na jakie sygnały przede wszystkim reagować i co ma zrobić rodzic, którego nie stać na terapię prywatną za ponad 300 złotych.
- Bardzo często mamy takie sytuacje, i to najczęściej dotyczy, przykro mi to powiedzieć, nastolatków. Ile razy ja w codziennej rzeczywistości szpitalnej spotykam się z takimi informacjami zwrotnymi od nastolatków: pani doktor, ja prosiłam mamę, tatę kilka miesięcy temu, proszę zapisz mnie do psychologa, albo "potrzebuję pomocy" i rodzic ten sygnał zlekceważył – mówiła. - Brakuje tej wrażliwości, wiedzy - oceniła.
- Wiemy, jaka jest trudna sytuacja, wiemy, że oddziały są przeciążone, ale zachęcamy rodziców, żeby nie bali się szukać pomocy. Ja słyszę te ceny, te stawki, natomiast proszę mi uwierzyć, że my budujemy ten system na nowo - mówiła dalej.
Zaznaczyła, że "bardzo często sami rodzice nie mają takiego rozeznania, czy moje dziecko już w tej chwili wymaga konsultacji z psychologiem czy być może z terapeutą środowiskowym, albo z lekarzem". - Okazuje się, że praktycznie 70 procent z tych pacjentów, którzy się zgłaszają, wymaga tylko opieki terapeutycznej - przekazała. - Natomiast 30 procent wymaga przekierowania na drugi poziom - dodała. Wyjaśniała, że chodzi o sytuacje, w których konieczna jest pomoc lekarza psychiatry czy skierowanie na oddział.
- Co ma zrobić rodzic z dzieckiem, z nastolatkiem, który jest w kryzysie? - kontynuowała konsultantka krajowa. Wyjaśniła, że jeśli mamy do czynienia z deklaracjami dziecka typu "już nie dam rady żyć" lub czujemy, że coś jest nie tak, "nie bójmy się przyjechać na tę izbę przyjęć do szpitala". Podkreślała, że pomocy można szukać również w ośrodku opieki środowiskowej. Ich listę - dodała - można znaleźć na stronie NFZ.
Z czym zgłaszają się dzieci i młodzież? "Główną przyczyną są czynniki środowiskowe"
Na pytanie, skąd taki wzrost liczby pacjentów i z jakimi problemami się zgłaszają, zaapelowała, by przyjrzeć się "temu, co się dzieje z naszymi dziećmi, z naszymi nastolatkami". - Rosnąca liczba zachowań samobójczych to jest informacja zwrotna, głośny krzyk naszych dzieci i nastolatków do nas dorosłych (...), żebyśmy naprawdę się pochylili i zmienili tę rzeczywistość, próbowali chociaż zmieniać, w której dzieciakom jest trudno - oceniła.
Przekazała, że główną przyczyną zgłoszeń jest "kryzys w relacjach". - Kryzys w relacjach w rodzinie, kryzys w relacjach rówieśniczych. Większość naszych hospitalizowanych pacjentów to nie są pacjenci z rozpoznaniem ciężkich zaburzeń psychicznych. To jest naprawdę niewielki odsetek. Większość pacjentów to są pacjenci z rozpoznaniami, gdzie główną przyczyną są czynniki środowiskowe - wskazywała.
Powiedziała, że rodzic zgłasza, że dziecko nie chce chodzić do szkoły od dwóch, trzech miesięcy, bo "zbyt duże wymagania, bo stres, który przeżywa na co dzień, bo przemoc rówieśnicza, bo przemoc w domu". - To są najczęstsze przyczyny i zgłoszeń, i też hospitalizacji naszych pacjentów - dodała Lewandowska.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24