"Zabieg trwał 2-3 minuty"

"Jest życie we mnie. Ale wiedziałam, że byłabym nieszczęśliwa"
"Jest życie we mnie. Ale wiedziałam, że byłabym nieszczęśliwa"
Źródło: TVN24

Zwykle są dobrze wykształcone, dobrze zarabiają i pochodzą z dużych miast. Do kliniki w Prenzlau w Brandenburgii w północnych Niemczech przyjeżdża tygodniowo od 10 do 12 Polek, by dokonać aborcji. - Tydzień zajęła mi decyzja czy tu przyjechać czy nie. W ostatniej chwili się zdecydowałam, bo jest jakieś życie we mnie, ale wiedziałam, że byłabym nieszczęśliwa - tłumaczy jedna z Polek, która przyjechała do Szpitala Miejskiego w Prenzlau.

Polak Janusz Rudziński jest szefem tutejszego oddziału onkologiczno - ginekologicznego. Jego pacjentki chorują na raka, wycinają cysty albo mają problemy z zajściem w ciążę. Dwa razy w tygodniu zjawiają się te, u których przeprowadza aborcje. - One przychodzą jak na ścięcie, ale przez to szczęśliwe, że wracają do domu. Żywe i zdrowe - mówi Rudziński.

"Bardzo się boją"

One przychodzą jak na ścięcie, ale przez to szczęśliwe, że wracają do domu. Żywe i zdrowe Lekarz Janusz Rudziński

Niemieckie pacjentki przychodzą spokojne, te polskie płaczą. - Bardziej boją się, że tajemnica przybycia do szpitala się wyda, niż samego zabiegu - tłumaczy polski lekarz i opowiada, jak przeprowadza się zabieg. - Najpierw pacjentka dostaje leki, by macica się obkurczyła, a następnie stosuje się metodę próżniową (polegającym na odessaniu zawartości jamy macicy - red.) - opowiada.

Jak zapewnia Rudziński, sprzęt w tym szpitalu jest najlepszy na świecie.

Lex imperfecta

Polskie prawo dopuszcza przerwanie ciąży w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, jeśli powstała w wyniku przestępstwa i gdy płód jest nieodwracalnie uszkodzony.

Tydzień zajęła mi decyzja czy tu przyjechać czy nie. W ostatniej chwili się zdecydowałam, bo jest jakieś życie we mnie, ale wiedziałam, ze byłabym nieszczęśliwa a i dziecko nie chciałoby się wychowywać przy matce, która sobie nie radzi Polka, która zdecydowała się na zabieg

W niemieckiej ustawie dwa pierwsze punkty są identyczne, a trzeciego nie ma. Za to dodatkowy zapis zezwala na zabieg do 12 tygodnia z przyczyn społecznych, ekonomicznych i osobistych, czyli de facto może go przeprowadzić każda kobieta. To tzw. lex imperfecta - prawo niedoskonałe - norma celowo nie sprecyzowana. Kobieta nie powinna tego robić, ale nie zostanie ukarana.

Identyczny zapis istnieje w sprawie np. kar cielesnych dla dzieci.

"Nie pamiętam nic"

- Zabieg był krótki, bezbolesny (...). Trwało to 2-3 minuty - mówi jedna z Polek, która zdecydowała się na zabieg w niemieckim szpitalu. I dodaje, że zanim podjęła decyzję o przyjeździe do kliniki w Prenzlau przez kilka tygodni płakała. - Tydzień zajęła mi decyzja czy tu przyjechać czy nie. W ostatniej chwili się zdecydowałam, bo jest jakieś życie we mnie, ale wiedziałam, że byłabym nieszczęśliwa, a i dziecko nie chciałoby się wychowywać przy matce, która sobie nie radzi - mówi Polka.

Rządzi biologia

Doktor Rudziński o zabiegach opowiada z przejmującą, ale zrozumiałą swobodą - wszystko, co robi jest legalne. Pytany o moralny punkt widzenia - odpowiada, że pomaga kobietom. O wierze - choć jest z nią w wiecznym sporze - nie ma mowy - w szpitalu jego zdaniem rządzi biologia.

Źródło: tvn24

Czytaj także: