Zostawił auto przed remizą. Strażacy nie mogli wyjechać do tonącego

Strażacy musieli przesunąć samochód
Zostawił auto przed remizą. Strażacy nie mogli wyjechać do tonącego
Źródło: TVN24/Miejski Reporter
W Magnuszewie koło Kozienic (Mazowieckie) kierowca samochodu osobowego zastawił wyjazd z siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej. W tym czasie w remizie rozległ się alarm, który dotyczył tonącego w stawie mężczyzny. Policja wie już, kim był kierowca i skierowała do sądu wniosek o jego ukaranie.

O zdarzeniu, do którego doszło w niedzielę w Magnuszewie, pierwszy poinformował Miejski Reporter. Jak relacjonował serwis, samochód znajdował się bezpośrednio przed garażem, w którym druhowie przechowywali łódź ratowniczą. Aby się do niej dostać, musieli ręcznie przestawić pojazd.

Na filmie udostępnionym przez Miejskiego Reportera widać, jak kilku strażaków przesuwa samochód. Po chwili z garażu wyprowadzają przyczepę z łodzią ratunkową i podczepiają ją do wozu przygotowanego do wyjazdu.

- Strażacy działali bardzo sprawnie. W ciągu kilku minut sobie z tym poradzili. Jednak ten wyjazd zawsze był opóźniony - odniósł się do zastawionego wyjazdu z remizy bryg. Paweł Kowalski zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Kozienicach. Jak dodał, każde zastawienie sprzętu ratowniczego może mieć tragiczne skutki.

Policja ustala, kto prowadził

Młodszy aspirant Ewa Kostrzewa z Komendy Powiatowej Policji w Kozienicach poinformowała, że sprawa zastawionego wyjazdu z remizy jest policjantom znana.

- Mogę potwierdzić, że policjanci przyjęli zgłoszenie od przedstawiciela OSP Magnuszew dotyczące zablokowania tego wyjazdu - wyjaśniła.

We wtorek Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu przekazała, że funkcjonariusze z Komisariatu Policji w Grabowie nad Pilicą w ciągu kilku godzin zidentyfikowali kierującego.

"Okazał się nim mieszkaniec powiatu kozienickiego. Wobec mężczyzny skierowano wniosek o ukaranie do sądu za wykroczenie nieprawidłowego postoju utrudniającego wjazd lub wyjazdu z garażu" - czytamy w komunikacie.

Mężczyzna utonął w stawie

Przedstawicielka policjantów z Kozienic potwierdziła też, że 31 sierpnia służby zostały zaalarmowane o tym, iż w pobliskiej miejscowości Mniszew, na jednym z akwenów doszło do wywrócenia łódki, z której wypadł mężczyzna.

- Mężczyzna został wyciągnięty spod powierzchni wody przez świadków zdarzenia, którzy jako pierwsi podjęli czynności reanimacyjne wobec mężczyzny, a następnie czynności te zostały przekazane odpowiednim służbom. Pomimo podjętych działań ratowniczych nie odzyskał on funkcji życiowych. Lekarz stwierdził zgon. Na miejscu były wykonywane czynności z udziałem technika kryminalistyki pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Kozienicach - wskazała mł. asp. Kostrzewa.

"Co tu komentować… człowiek nie żyje. Mamy nadzieję, że kierowcę będzie gryzło sumienie" - cytuje druhów Miejski Reporter. Policja nie potwierdza na razie wprost, że zablokowanie wyjazdu miało bezpośredni wpływ na przebieg akcji ratunkowej w Mniszewie. 

- Musimy pamiętać, że szybki dojazd wszystkich służb na miejsce zdarzenia ma kluczowe znaczenie dla ratowania życia i zdrowia ludzkiego - podkreśliła jednocześnie nasza rozmówczyni.

Czytaj także: