Sezon turystyczny tradycyjnie rozpoczyna się z początkiem maja, ale w tym roku pogoda nie sprzyjała ani turystom, ani branży. Zamiast zapowiadanych słonecznych dni maj przyniósł chłód i opady. Synoptycy oceniają, że był to jeden z najzimniejszych majów w historii pomiarów. Czerwiec nie przyniósł na razie znaczącej poprawy - mimo kilku naprawdę ciepłych dni nadciąga kolejne ochłodzenie. Temperatury mają spaść poniżej 20 stopni, co nie sprzyja spontanicznym wyjazdom. Tymczasem zbliża się kolejny długi weekend, związany z przypadającym w tym roku 19 czerwca Bożym Ciałem.
Niepewna aura mocno wpływa na turystyczne decyzje. Więcej osób odkłada wyjazdy na ostatnią chwilę, czekając na lepsze prognozy. Dłuższe pobyty są rzadkością, a krajowa turystyka przegrywa z zagranicznymi kierunkami, gdzie słońce jest niemal pewne.
Widać to w badaniu IBRiS przeprowadzonym na zlecenie Polskiej Agencji Prasowej. Aż 67,8 proc. ankietowanych planuje w tym roku urlop poza miejscem zamieszkania, z czego niemal 40 proc. wybierze wypoczynek za granicą. To znaczny wzrost zainteresowania zagranicą w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdy wyjazd poza Polskę wybrało 20,4 proc. respondentów.
Cena jest najważniejszym czynnikiem przy wyborze miejsca wypoczynku (39,1 proc.), ale kolejne miejsce zajmuje pogoda (wskazało na nią 31 proc. ankietowanych). Ważna była jest również dostępność atrakcji kulturalnych, przyrodniczych czy sportowych, na co wskazało 30 proc. osób.
Branża pod presją pogody
Krajowa branża turystyczna z pewnością mogła sobie wyobrazić lepszy początek letniego sezonu. W Zakopanem majówka była udana, ale późniejsza pogoda ostudziła turystyczny zapał. - Dwa ostatnie weekendy, które zwykle przyciągają wielu gości, tym razem nie cieszyły się dużym zainteresowaniem. W porównaniu z ubiegłym rokiem notujemy spadek frekwencji o około 10-12 procent - mówi Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Jak wyjaśnia, spadki dotyczą głównie tak zwanej sprzedaży detalicznej, czyli spontanicznych wyjazdów. To właśnie w tym obszarze pogoda ma największy wpływ - brak słońca skutecznie zniechęca do krótkich wyjazdów. Odmiennie wygląda sytuacja w przypadku imprez grupowych, takich jak konferencje czy szkolenia, gdzie decyzje zapadają z dużym wyprzedzeniem i niezależnie od pogody.
Jak podkreśla w rozmowie z tvn24.pl Łukasz Magrian, dyrektor Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, wpływ pogody jest szczególnie widoczny w typowych kurortach nadmorskich, gdzie turystyka oparta jest głównie na plażowaniu. - Gdy prognozy zapowiadają opady deszczu albo chłodniejsze dni, część turystów podejmuje decyzję o wyjeździe w ostatniej chwili - tłumaczy.
Podobna zależność występuje na Mazurach. - Im lepsza pogoda, tym większe zainteresowanie regionem. Gdy się pogarsza, ruch wyraźnie słabnie - mówi dr Robert Kempa, dyrektor Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku.
Jak dodaje, sezonowe obiekty są szczególnie wrażliwe na pogodowe kaprysy, podczas gdy te oferujące dodatkowe atrakcje przyciągają gości nawet mimo niepogody.
Rezerwacja w drodze
Hotelarze coraz częściej obserwują nowe nawyki gości. Decyzje o noclegu są podejmowane wręcz w ostatniej chwili.
Choć z badania IBRiS dla Polskiej Agencji Prasowej wynika, że najwięcej osób (32,1 proc.) wciąż rezerwuje wyjazdy z jedno-, trzymiesięcznym wyprzedzeniem, to znaczący odsetek uczestników badania (17,1 proc.) wybiera spontaniczne wakacje, bez wcześniejszej rezerwacji.
- Zdarzają się rezerwacje dokonywane zaledwie na kilka godzin przed przyjazdem. Często to mniej niż cztery godziny przez pojawieniem się w hotelu. Gość jest już w drodze i dopiero wtedy rezerwuje nocleg - mówi Karol Wagner.
- Jeszcze we wtorek czy środę hotele świecą pustkami, a obłożenie pojawia się dopiero w czwartek lub piątek, jeśli prognozy zapowiadają słońce - komentuje Łukasz Magrian.
Z kolei dr Robert Kempa obserwuje skracanie czasu pobytu przez turystów. - Standardem stają się dziś wyjazdy trwające 3-4 dni. Na popularności zyskują częstsze, ale krótsze przyjazdy - wyjaśnia.
Ceny rosną, budżety niekoniecznie
Rosnące koszty prowadzenia działalności - energii, żywności, wynagrodzeń - przekładają się na ceny usług. - Wzrosty sięgają około 5–7 procent rok do roku. To efekt inflacji, który dotyka całą Europę - tłumaczy Łukasz Magrian.
Dr Robert Kempa zwraca też uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Problemem nie są same ceny, lecz relacja między nimi a dochodami. Wypoczynek finansujemy z pieniędzy, które zostają po zaspokojeniu podstawowych potrzeb. Jeśli pensje nie rosną tak szybko jak ceny, spada siła nabywcza Polaków - podkreśla.
Bałtyk przegrywa z Adriatykiem
Niepewność związana z pogodą sprawia, że Polacy coraz częściej zamiast na wypoczynek w kraju udają się za granicę. Z danych serwisu Wakacje.pl wynika, że w biurach podróży najczęściej wybieranymi kierunkami dla rodzin z jednym lub dwójką dzieci są Turcja, Grecja, Egipt, Tunezja i Hiszpania. Z kolei według danych wyszukiwarki lotów i ofert turystycznych eSky.pl rodziny z dziećmi najczęściej wybierają się do Hiszpanii - z Costa Bravą, Majorką i Wyspami Kanaryjskimi na czele - a także na Maltę i Cypr. Tuż za nimi uplasowały się Grecja i Włochy.
- Ruch zagraniczny kanibalizuje krajowy na potęgę. To dziś nasz podstawowy konkurent i główna przyczyna, dla której nie obserwujemy wzrostu realnej liczby gości - przyznaje Robert Kempa. Jego zdaniem różnica między krajową turystyką a ofertą biur podróży specjalizujących się w wyjazdach zagranicznych jest ogromna. - To są po prostu dwa światy - komentuje.
- Polskie morze przestaje być tanią opcją, a brak gwarancji pogody nie ułatwia decyzji. Coraz więcej osób wybiera zagranicę, gdzie za podobną cenę otrzymuje lepszą pogodę i często lepszy standard - mówi Paweł Kunz, dziennikarz i ekspert turystyczny, redaktor naczelny PanPodróżnik.com.
Kunz zauważa, że Tunezja wróciła do łask. - To dziś najtańszy egzotyczny kierunek i bardzo dobry stosunek jakości do ceny. Po latach niepewności ten kraj znowu przyciąga Polaków. Nie traci na popularności "święta trójka": Turcja, Bułgaria i Chorwacja. Turcja to kierunek dla każdego - od luksusu po budżet. Albania z kolei jest alternatywą dla coraz droższej Chorwacji - dodaje. Ekspert wskazuje, że rośnie też zainteresowanie dalszymi kierunkami, takimi jak Dominikana, Wenezuela czy Kenia.
Polska ma swoje przewagi
Zaletą urlopu w Polsce jest bliskość, język, znajomość regionu, wspieranie lokalnej gospodarki. Dyrektor Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Łukasz Magrian zwraca uwagę, że choć ceny rosną, oferta pozostaje zróżnicowana i dostosowana do różnych budżetów. - Obiekty położone przy głównych promenadach czy plażach będą droższe, ale już kilka kilometrów dalej można znaleźć bardziej przystępne cenowo opcje. To kwestia wyboru i kompromisu - dodaje.
Coraz częściej polski klimat, choć nieprzewidywalny, postrzegany jest też jako unikalna zaleta turystyczna. W branży narasta zainteresowanie zjawiskiem "coolcation", czyli wypoczynku w komfortowych, umiarkowanych temperaturach. Dla wielu turystów nieznośne upały w rejonie Morza Śródziemnego przestają być synonimem idealnego urlopu.
- Umiarkowany klimat pozwala na aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu, co nie zawsze jest możliwe w krajach południowej Europy, gdzie temperatury przekraczające 40 stopni często skutecznie ograniczają możliwość korzystania z atrakcji w ciągu dnia - komentuje Łukasz Magrian.
Nadzieja w wakacjach
Mimo chłodnego początku branża ma nadzieję na poprawę. - Liczymy, że lato przyniesie odbicie. Celujemy w obłożenie na poziomie 70–80 procent, nie tylko w lipcu i sierpniu, ale również przed i po wakacjach - mówi Magrian.
Zwraca uwagę na wydłużenie sezonu. - Coraz więcej osób przyjeżdża we wrześniu, a nawet jesienią. Pogoda w Polsce bywa kapryśna, ale nie musi psuć wypoczynku. Trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. I mieć plan B - bo nad Bałtykiem można wypoczywać aktywnie nawet bez słońca - podsumowuje.
Grafika i opracowanie danych: Katarzyna Korzeniowska
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock