Żołnierze Armii Czerwonej 27 stycznia 1945 roku otworzyli bramy niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Skrajnie wyczerpani więźniowie, których było tam jeszcze około siedmiu tysięcy - w tym pół tysiąca dzieci - witali ich jako wyzwolicieli. Mija 75 lat od tych wydarzeń.
W poniedziałek przypada 75. rocznica wyzwolenia Auschwitz. Główne uroczystości, które odbędą się w byłym Auschwitz II - Birkenau, zgromadzą około 200 byłych więźniów oraz delegacje 60 państw i organizacji międzynarodowych.
Ostatni apel w obozie
Niemcy rozpoczęli przygotowania do likwidacji Auschwitz w sierpniu 1944 roku. Sukcesywnie ewakuowali więźniów w głąb Rzeszy. Do połowy stycznia 1945 roku wyekspediowali około 65 tysięcy osób. Mimo zbliżania się oddziałów sowieckich Niemcy kontynuowali uśmiercanie Żydów. Komory gazowej po raz ostatni użyli w listopadzie 1944 roku.
Pod koniec 1944 roku Niemcy palili dokumenty i zacierali świadectwa zbrodni: zasypywali doły z ludzkimi prochami, rozebrali do fundamentów krematorium IV i przygotowali do wysadzenia pozostałe trzy. Zniszczyli je tuż przed opuszczeniem obozu.
17 stycznia 1945 roku odbył się w KL Auschwitz ostatni apel. Stanęło do niego łącznie 67 012 więźniarek i więźniów, w tym w obozie Auschwitz I i Auschwitz II - Birkenau 31 894, a w podobozach 35 118 osób.
Ostateczną likwidację obozu Niemcy zaczęli, gdy ruszyła ofensywa sowiecka. Przystąpili do ewakuacji więźniów "marszami śmierci", jak później je nazwano. Z obozu macierzystego Auschwitz I oraz podobozów wyprowadzili 58 tysięcy osób.
"Żegnaj, straszny Oświęcimie i koszmarne Birkenau"
Była więźniarka Auschwitz II - Birkenau, uczestniczka "marszu śmierci" Krystyna Żywulska wspominała, że wszędzie płonęły stosy papierów. "Przed blokfuehrersztubą [wartownią - przyp. red.] esesmani depcą płonące stosy, dorzucają wciąż nowe dokumenty, listy zmarłych, niszczą wszystko, co świadczyłoby o prawdzie. Wychodząc, śpiewamy: 'Żegnaj, straszny Oświęcimie i koszmarne Birkenau, w twych barakach pustych w zimie, wiatr żałośnie będzie wiał'" - napisała we wspomnieniach Żywulska.
Piesze kolumny więźniów docierały głównie do Wodzisławia Śląskiego i Gliwic, skąd otwartymi wagonami transportowano ich do obozów w głębi Rzeszy. Podczas akcji zginęło co najmniej 9 tysięcy więźniów.
W Auschwitz i Birkenau zostało około 9 tysięcy więźniów, w tym około 500 dzieci. Esesmani uznali, że nie nadają się do pieszej ewakuacji i zamierzali ich zgładzić. Zdążyli zabić około 700 więźniów.
"Żegnaj, straszny Oświęcimie i koszmarne Birkenau, w twych barakach pustych w zimie, wiatr żałośnie będzie wiał"
Opór wycofujących się
26 stycznia obóz opuściła większość załogi. Część więźniów, głównie personel szpitali obozowych, podjęła próbę samoorganizacji życia obozowego i pomocy obłożnie chorym.
Historyk Andrzej Strzelecki wspominał, że rozkaz zajęcia Oświęcimia otrzymała 60. Armia I Frontu Ukraińskiego, która nacierała lewym brzegiem Wisły od strony Krakowa w kierunku Górnego Śląska. Celem było częściowe okrążenie Niemców i zmuszenie do wycofania się z ważnego regionu przemysłowego.
26 stycznia czerwonoarmiści przekroczyli Wisłę. Dzień później zwiadowcy 100. lwowskiej dywizji piechoty przed południem weszli do podobozu Monowitz. W południe dotarli do centrum Oświęcimia, a krótko potem skierowali się w rejon obozu macierzystego Auschwitz I i obozu Auschwitz II - Birkenau. Przy pierwszym napotkali na opór wycofujących się Niemców, który po walce przełamali. Obozy wyzwolili 27 stycznia około godziny 15.
"Otworzyły się drzwi baraku. Stało ich kilku. Mówili po rosyjsku"
"Pamiętam, że do baraku dziecięcego weszli nagle żołnierze z czerwoną gwiazdą na czapkach, a nie ekipa Mengelego [obozowego lekarza, doktora Josefa Mengele, który przeprowadzał eksperymenty medyczne na więźniach - przyp. red.], którego panicznie się bałyśmy. Dali mi pajdę chleba z margaryną. Jej smak do dziś pamiętam" - wspominała po latach była więźniarka Auschwitz Lidia Maksymowicz. Niemcy przywieźli ją do Auschwitz z Mińska na Białorusi z matką, gdy miała zaledwie trzy lata.
Polka Irena Szczypiorska wspominała, że około godziny 15 do jej bloku przybiegła znajoma Rosjanka z okrzykiem "Iroczka, nasi w lagrze". "Na próżno jednak wytężałem wzrok we wskazanym przez nią kierunku. Nic nie widziałam prócz śnieżnych zasp. Nagle! Tak, jedna z nich poruszyła się wyraźnie. Byli to zwiadowcy w białych kombinezonach. Po entuzjastycznym wybuchu powitań powiedzieli do nas 'Idźcie kobiety na bloki, zabierzcie dzieci, nie kręćcie się tutaj, bo lager podminowany. My tu przyjdziemy jutro'. Przyszli jeszcze wieczorem. (…) Rzucaliśmy się im na szyję z okrzykami radości, z łóżek podnosiły się piszczele rąk, przesyłając im całusy. Ale oni nie zatrzymywali się na dłużej" - opisywała swoje wspomnienia.
Anna Stachowiak była wtedy dzieckiem. Gdy wkroczyli Sowieci, myślała, że są ubrani w piżamy., bo tak właśnie kojarzyły się jej białe ochronne ubrania. "Otworzyły się drzwi baraku. Stało ich kliku. Mówili po rosyjsku. Zrozumiałam: 'Giermańcow uże niet'. Dzieci wołały, że są głodne. Kobieta, Rosjanka, wyjęła bułkę z kapustą, przełamała i chciała nam dać, ale oficer zabronił. Nie mogłam tego zrozumieć. Dziś wiem, że gdybym zjadła, to 'skręciłoby mi kiszki'. Potem starsze dziewczyny przyniosły trochę mąki i ugotowały kluchy. To było pierwsze jedzenie" - wspominała.
Czeszka Terezie Freundova-Jirova traciła już nadzieję, że doczeka wolności. "Wydawało nam się, że Sowieci o nas zapomnieli. Wybuchy, które dawniej już z bliska słyszałyśmy, niemal wszystkie ustały, więc front jest już daleko i nas ominął. Dopiero 27 stycznia (…) pojawiły się pierwsze jaskółki. Od długiego czasu z utęsknieniem wyczekiwani żołnierze sowieccy. To była radość! (…) Po tym wszystkim, w końcu czuliśmy się wolnymi ludźmi. Tak. Ludźmi!" - opowiadała.
Halina Brzozowska-Zduńczyk jako 12-letnia dziewczynka została deportowana do Auschwitz w 1944 roku z młodszą o sześć lat siostrą Marysią z ogarniętej powstaniem Warszawy. "Najtragiczniejsze było wyjście z baraku. Całe obejście, dojścia i drogi były pokryte leżącymi ludźmi, skrajnie wyniszczonymi, konającymi, żebrzącymi o pomoc, albo trupami. Nie było gdzie postawić nogi" - wspominała w 2016 roku.
Część byłych więźniów wróciła do domu
W walkach z Niemcami w rejonie Auschwitz I, Auschwitz II - Birkenau, podobozu Monowitz i miasta Oświęcim zginęło 231 żołnierzy Armii Czerwonej. W strefie obozowej poległo 66 z nich.
W Auschwitz, Birkenau i Monowitz wyzwolenia doczekało łącznie około 7 tysięcy więźniów. Armia Czerwona wyzwoliła też pół tysiąca więźniów w podobozach w Starej Kuźni, Blachowni Śląskiej, Świętochłowicach, Wesołej, Libiążu, Jawiszowicach i Jaworznie.
Zdaniem historyków Muzeum Auschwitz Armia Czerwona nie była w stanie wcześniej dotrzeć do Auschwitz, gdyż bliższe informacje o obozie otrzymała dopiero po zajęciu Krakowa, czyli 18 stycznia.
Część byłych więźniów tuż po wyzwoleniu wróciła do domów. Pozostali zostali umieszczeni w szpitalach zorganizowanych w byłych już obozach przez sowieckie wojskowe służby medyczne oraz mieszkańców Oświęcimia i okolicy. Leczonych w nich było ponad 4,5 tysiąca byłych więźniów z ponad 20 krajów, w większości Żydów. Wśród nich było ponad 200 dzieci. Chorzy znajdowali gościnę w prywatnych domach. Większość byłych więźniów opuściła szpitale w ciągu trzech-czterech miesięcy po wyzwoleniu.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku. Auschwitz II - Birkenau powstał dwa lata później. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 miliona ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
Źródło: PAP