Dwa i pół roku więzienia dla Piotra Ryby i grzywna dla Andrzeja K. - to kara dla dwóch głównych oskarżonych w tzw. aferze gruntowej. - Wystarczy, aby sprawca powoływał się na wpływy w instytucji państwowej i podjął się załatwienia sprawy za łapówkę - argumentowała sędzia Dorota Radlińska.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Piotra Ryby zapowiada apelację. - Po usłyszeniu uzasadnienia jestem bardziej zmotywowany, aby walczyć dalej. O to, żeby ktoś wreszcie rozstrzygnął, czy operacja CBA była legalna. Naszym zdaniem nie była. Piotr Ryba jest niewinny i nie może ponieść kary za nielegalną akcję Biura – podkreślił mec. Mariusz Paplaczyk.
Apelacji nie wyklucza także prokurator Andrzej Piaseczny, który żądał dla Ryby kary 4 lat więzienia. O odwołaniu myśli też skazany na grzywnę Andrzej K. Co prawda zostanie ona w większości przeliczona na półroczny okres spędzony przez niego w areszcie, ale do zapłacenia pozostanie 7 tys. zł kosztów sądowych, na co K. nie chce się zgodzić.
Sąd: wystarczy, że obiecywali załatwić
Sąd podkreślił, że to skazany Andrzej K. po tym, jak latem 2006 r. poznał się ze swym wspólnikiem - Piotrem Rybą, jako pierwszy opowiadał biznesmenom, że dzięki swoim znajomościom w resorcie rolnictwa może tam załatwić dowolną sprawę. - W rozmowie na kortach z trzema biznesmenami mówił, że szuka osób, które miały problemy z załatwianiem spraw w tym ministerstwie, a on się tego podejmie za pewną opłatą za pośrednictwo - przypomniała.
Mając takie wiadomości, CBA podjęło decyzję o rozpoczęciu akcji specjalnej: agent Biura, udając biznesmena, zgłosił się do Andrzeja K. jako zainteresowany załatwieniem odrolnienia ziemi na Mazurach. K. początkowo żądał łapówki 6 mln zł, a potem oświadczył, że może "zejść z ceny" do 2,7 mln zł. - W ocenie sądu oskarżeni Ryba i K. działali wspólnie i w porozumieniu, i dopuścili się płatnej protekcji - stwierdziła sędzia.
Prokurator chciał surowszej kary
Przed ogłoszeniem wyroku b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który dziś obchodzi 39. urodziny, mówił, że nie liczy na hojny prezent i żałował, że ława oskarżonych była krótka.
Oskarżony w "aferze gruntowej" Piotr Ryba chciał, by sąd go uniewinnił. Drugi z oskarżonych, Andrzej K., prosił sąd o wyrozumiałość. - Sprowokowany popełniłem błąd. Proszę o łagodny wyrok i umożliwienie mi powrotu do życia - mówił w ostatnim słowie.
Prokurator żądał: dla Ryby czterech lat więzienia, a dla K. grzywny w ramach nadzwyczajnego złagodzenia kary. Śledczy bardzo wysoko ocenili współpracę z nim. - Przyznał się, składał obszerne wyjaśnienia. Przyczyniły się one do ujawnienia nieprawidłowości w firmie Dialog i postawienia zarzutów 14 osobom - uzasadniał prokurator Andrzej Pasieczny.
Ryba: Ufałem mu
- Każdy z nas ma takiego Andrzeja K., który jest w stanie spuścić nas na dno. Miałem do niego zaufanie jako do przyjaciela i prawnika - bronił się i atakował w swoim ostatnim słowie Ryba. Jego adwokaci argumentowali, że gdyby nie działania CBA, ani ich klient, ani Andrzej K. nie popełniliby żadnego przestępstwa.
Obrońca K. także kwestionował podstawy prawne działań CBA i zachęcanie oskarżonego (przez udającego biznesmena agenta Biura) do kontynuacji przedsięwzięcia odrolnienia ziemi na Mazurach, mimo że K. chciał się z tego wycofać.
Grunt to prawo .
Nadal nie wiadomo jednak, kto stał za przeciekiem w końcowej fazie akcji CBA. Doszło do niego 6 lipca 2007 r. Andrzej Lepper miał się wtedy spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołał. Andrzej K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel. Wtedy obu ich zatrzymano. Przeciek z akcji cały czas bada stołeczna prokuratura.
Lider Samoobrony zapewnia, że nie miał nic wspólnego z działalnością Ryby i K., a cała akcja była "nielegalną prowokacją" CBA. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zaznacza natomiast, że w sprawie ewentualnego przecieku oraz samej akcji nie ma sobie nic do zarzucenia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP