Prokurator też ma prawo do prywatności i gwarancję wolności słowa - tak orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka. Choć skarga dotyczyła przeniesionego karnie prokuratora z Turcji, to wyraźnie widać podobieństwo do dobrze znanej polskiej historii. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Kilka lat temu w Turcji jeden z tamtejszych prokuratorów publicznie krytykował władze. W efekcie był ścigany dyscyplinarnie i delegowany karnie do innej prokuratury ponad 400 kilometrów od domu. "To brzmi znajomo" - mówią prokuratorzy w Polsce. - Pewne decyzje podejmowane przez kierownictwo prokuratury zbliżają nas do tych decyzji tureckich - zwraca uwagę Jarosław Onyszczuk ze Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia.
To wyraźna analogia do przeniesienia kilkunastu prokuratorów, w tym śledczych, z krytycznego wobec władzy Stowarzyszenia Lex Super Omnia, do prokuratur oddalonych czasem o kilkaset kilometrów.
Prokurator z Turcji pozwał swój kraj do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Trybunał właśnie przyznał mu rację. - Nasze delegacje w odległe miejsca od miejsca zamieszkania są karą dyscyplinarną - uważa Jarosław Onyszczuk. A to narusza prawa człowieka - uznali sędziowie w Strasburgu - i łamie prawo do sądu, wolności słowa i prawo do prywatności.
- Sędziom i prokuratorom przysługują gwarancje wolności słowa. Z tego wynika, że nie można na nich nakładać nieproporcjonalnych sankcji za korzystanie z tej wolności słowa - mówi Marcin Szwed z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Prokuratorzy przeniesieni do odległych miejscowości
To samo mówią polscy śledczy, także ci, którzy dostali od przełożonych 48 godzin, by spakować całe swoje życie i wyjechać do pracy na drugi koniec Polski. Prokurator Katarzyna Kwiatkowska, która jest szefową niepokornego wobec władzy stowarzyszenia Lex Super Omnia, wysłana została z Warszawy do Golubia-Dobrzynia. - Uzyskujemy potwierdzenie, że w ramach stowarzyszenia mamy prawo wypowiadać się na temat zmiany w wymiarze sprawiedliwości - mówi Kwiatkowska.
Przedstawiciele stowarzyszenia wypowiadali się krytycznie. Katarzyna Kwiatkowska mówiła o sytuacji w prokuraturze, Jarosław Onyszczuk zwracał uwagę na przewlekłość postępowań, a Ewa Wrzosek, wbrew władzy, wszczęła śledztwo w sprawie wyborów, które się nie odbyły. Wszyscy oni musieli wyjechać kilkaset kilometrów od domów. Oficjalnie, by wesprzeć małe prokuratury. Jan Kanthak z Solidarnej Polski zapewnia, że decyzje te miały na celu "zapewnienie sprawności i ciągłości działań prokuratury".
Dziś prokuratura twierdzi, że w sprawie nie ma nic do dodania. Prezydent Andrzej Duda proponował śledczym zmianę pracy. - Niekoniecznie trzeba w państwowym zawodzie prawniczym pracować. Można być sędzią, adwokatem, notariuszem - sugerował prezydent.
"Skieruję skargę"
Tyle, że szybko okazało się, że jednostki, do których przeniesieni zostali prokuratorzy albo wcale nie potrzebują wsparcia, albo nie są obłożone dużo większą pracą niż pozostałe. - To nie może być tak, że prokurator jest represjonowany za to, że alarmuje o tym, że w państwie praworządnym naruszane jest prawo - mówi dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Część przeniesionych karnie prokuratorów już złożyła pozwy do sądu pracy. - Będę walczyła dalej. Skieruję później skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - zapowiada Katarzyna Kwiatkowska. Wówczas sprawa może zakończyć się tak samo, jak ta turecka. Choć bohater tamtej sprawy zmienił pracę i nie jest już prokuratorem. Został sędzią.
Źródło: TVN24