Na suszarnię zbóż w Przewodowie spadła we wtorek rakieta, życie straciło dwóch pracowników. Od sobotniego popołudnia na miejsce tragedii wpuszczani są już dziennikarze. - Dopiero z bliska widać ogrom tej tragedii - mówił w niedzielę reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz.
Do wybuchu w Przewodowie w województwie lubelskim, blisko granicy z Ukrainą, doszło we wtorek - w dniu, w którym siły rosyjskie przeprowadziły zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę. Na teren suszarni zbóż spadła rakieta. Jak później informowały polskie władze, najprawdopodobniej została wystrzelona przez ukraińską obronę powietrzną. Doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. W sobotę odbył się pogrzeb jednej z ofiar.
Dziennikarze na miejscu tragedii w Przewodowie
W sobotę późnym popołudniem na miejsce tragedii po raz pierwszy od zdarzenia wpuszczono dziennikarzy. - Ten kilkumetrowy lej to skutek uderzenia rakiety - relacjonował reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, pokazując wyrwę w ziemi w miejscu, gdzie spadł pocisk.
- Eksplozja musiała być potężna. Tuż za lejem znajdował się niewielki budynek. Prawdopodobnie mężczyźni, którzy zginęli, byli między budynkiem a ciągnikiem, tuż obok miejsca, w które z wielką energią uderzyła rakieta - dodał reporter. Skalę eksplozji obrazuje stan pozostałych budynków w gospodarstwie, w których niemal wszystkie szyby są powybijane. - Dopiero z bliska widać ogrom tej tragedii – przyznał.
Jak dodał, jeden z budynków został "całkowicie zmieciony z powierzchni ziemi".
Służby zakończyły działania na miejscu tragedii
Służby zakończyły prace na miejscu eksplozji. W niedzielę rano przy wjeździe do wsi nie było już policjantów, którzy wcześniej zabezpieczali teren w pobliżu suszarni zbóż. Również na terenie samej suszarni nie ma przedstawicieli służb, śledczych ani ekspertów, którzy tam pracowali.
Postępowanie w sprawie wybuchu prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Na miejscu od wtorku pracowali prokuratorzy Mazowieckiego i Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, Prokuratury Regionalnej w Lublinie, Prokuratury Okręgowej w Zamościu, funkcjonariusze policji, Straży Granicznej, ABW, CBŚP, żołnierze, a także biegli, w tym z Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, pirotechnicy oraz amerykańcy eksperci. W piątek w oględzinach miejsca eksplozji brali udział również ukraińscy eksperci, którzy po kilku godzinach wyjechali z Przewodowa.
Sidorkiewicz przekazał, że według prokuratury znalezione na miejscu tragedii szczątki to pozostałości po rakiecie S-300. Taką też informację przekazał kilka dni temu prezydent Andrzej Duda.
Wiceprezes firmy o wybuchu
W rozmowie z PAP wiceprezes firmy Agrocom, na której suszarnię spadł pocisk, przekazał, że o wtorkowej tragedii dowiedział się w drodze do Warszawy. - Dyrektor do mnie zadzwonił i poinformował, że coś wybuchło w Przewodowie i pojedzie zobaczyć na miejsce. Na początku nie było wiadomo, co się stało - opisał Federico Viola.
- Plac jest spory, przechowujemy tam praktycznie wszystkie zboża, które zbieramy z pola. Po prawej stronie od bramy wjazdowej znajduje się suszarnia i część magazynu, a po lewej - waga towarowa w formie platformy i budynek. I w tym budynku prawdopodobnie przebywali w tym czasie nasi pracownicy - przekazał wiceprezes.
Dodał, że gdy był na miejscu w środę rano, to widział tam duży lej o głębokości 5-6 metrów. - I nie ma nic, wszystko zostało zdewastowane. Po budynku w ogóle nie ma śladu, nie ma nawet kawałka fundamentu, jakby w ogóle tam nigdy nic nie było - opisał.
- To byli doświadczeni pracownicy. Myślę, że znałem ich w miarę bardzo dobrze, a nie tylko dobrze. Jednego ze względu na to, że mieszkał tu blisko - w Setnikach, a drugiego pana z tego powodu, że był kierownikiem magazynu. Był to zaufany człowiek, można powiedzieć - prawa ręka, na którego można było zawsze liczyć. Sto procent zaufania - to mało powiedziane - powiedział Federico Viola.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24