Śledczy po wybuchu w Przewodowie badają szczątki rakiety, głębokość leja, obliczają kierunek, z którego przyleciała rakieta, nawet ilość zużytego przez nią paliwa - mówił w TVN24 prezydencki minister, szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch. Dodał, że są też materiały filmowe, na których "widać pewną sekwencję zdarzeń".
Kumoch mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 o wtorkowym wybuchu w Przewodowie przy granicy z Ukrainą, w wyniku którego zginęły dwie osoby.
- Rosja zbombardowała tego dnia Ukrainę i Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za wszystko, co spada - podkreślił. Zaznaczył, że "nikt Ukrainy nie oskarża o to, że zbombardowała świadomie polskie terytorium". - To trochę tak, jakby człowiek wtargnął na jezdnię i spowodował zderzenie samochodu z autobusem. Czy to samochód jest winien? Nie, ten człowiek, który wtargnął na jezdnię i spowodował wypadek - porównywał prezydencki minister.
- Dzisiaj wiele wskazuje na to, że jedna z rakiet do zestrzelenia rosyjskiej rakiety nie trafiła w cel, nie zadziałał system autodestrukcyjny i ta rakieta niestety doprowadziła do tragedii - mówił.
Kumoch: są materiały filmowe
Kumoch poinformował, że w Przewodowie pracuje polsko-amerykańska ekipa śledcza, a o dostęp do śledztwa poprosili też Ukraińcy. - Jeżeli obie strony się zgodzą, a z tego, co wiem, to nie będzie sprzeciwu ze strony amerykańskiej, taki dostęp mogą wkrótce otrzymać. Jeżeli na poziomie technicznym ekipa śledcza nie będzie miała żadnych uwag, to pewnie nie będzie powodu, żeby odmówić Ukraińcom dostępu - powiedział.
Pytany, jakimi dowodami dysponują śledczy, odparł: - Szczątki rakiety, głębokość leja, eksperci obliczają kierunek, z którego przyleciała rakieta, nawet ilość zużytego przez nią paliwa.
Dodał, że "są materiały filmowe". - Nie chciałbym opowiadać o ich treści, bo widziałem w trybie niejawnym - zaznaczył.
- Ale premier taką informację podał, takie materiały są. To są nasze normalne zdjęcia z granicy, gdzie pewne rzeczy widać. Widać strzały nad Ukrainą, widać walki nad Ukrainą, w pewnym momencie, w bardzo bliskim czasie widać pewną sekwencję zdarzeń - przekazał Kumoch. - To chcielibyśmy przekazać również stronie ukraińskiej i pracować razem z nią. Zależy mi na tym, by Ukraińcy pierwsi w kontakcie z naszymi śledczymi zobaczyli, jakimi materiałami dysponujemy - dodał.
Premier Mateusz Morawiecki w środę w Sejmie powiedział, że "nasze materiały dowodowe, nasz materiał filmowy, jest najbardziej do tej pory niezbitym dowodem świadczącym o takim, a nie innym przebiegu tej tragedii".
Kumoch: nikt nie odmawia Ukrainie prawa do bronienia się
- Jest pewne nieporozumienie. Wielu ludzi na Ukrainie myśli, że ich kraj został jakoś oskarżony - nie został, on po prostu uczestniczył w pewnym zdarzeniu, ale wina nie leży po stronie Ukrainy - mówił. Podkreślał, że "nikt nie odmawia Ukrainie prawa do bronienia się".
Kumoch był też pytany o słowa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który powiedział, że rakieta która spadła w Przewodowie nie była rakietą ukraińską. - Prezydenta Zełenskiego siły lotnicze poinformowały prawdopodobnie też w atmosferze niedomówienia, przerażenia - odpowiedział.
- Oczywiście chciałoby się inaczej rozmawiać, ale rozumiemy, że kraj, który jest w trybie wojennym może mieć problem z komunikacją pozawojenną - dodał Kumoch.
Kumoch: kryzysem w naszych relacjach bym tego nie nazwał
Kumoch pytany, czy rozbieżne wypowiedzi władz Ukrainy i Polski powodują "kryzys" w dwustronnych relacjach, odpowiedział: - Tak bym tego nie nazwał.
- Oskarżenia pod adresem Polski się nie pojawiają. Prezydent Zełenski nie formułował oskarżeń, że Polacy się źle zachowują. Po prostu, jak człowiek, który czuje się oskarżony, mówił: to nie ja. Rozumiem tę postawę - dodał.
Zapewnił, że "wyjdziemy z tej sytuacji". - To nie jest pierwsza różnica zdań, do której doszło. To nie jest tak, że Polska ma identyczny stosunek do wszystkiego jak Ukraina. Do generalnych spraw tak - do sprawy ochrony Ukrainy, do sprawy dostaw broni, do sprawy pomocy uchodźcom. Ale w pewnych sprawach się różnimy - zaznaczył prezydencki minister.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24