|

"Ukraińcy wybierają polskiego prezydenta"? Kim są Katya i Leonid

Ofiarami hejtu stali się obywatele Polski: Katya i Leonid
Ofiarami hejtu stali się obywatele Polski: Katya i Leonid
Źródło: TikTok/Konkret24
"To jest kpina"; "to nie twój kraj"; "hańba" - tak internauci reagują na film pokazujący rzekomo, że Ukraińcy brali udział w niedzielnych wyborach prezydenta Polski. Jednak para z nagrania nie pochodzi z Ukrainy. Dotarliśmy do nich. Są zdumieni hejtem, jaki na nich spadł.
Artykuł dostępny w subskrypcji

W tej historii są aż dwa przekłamania: że przebywający w Polsce uchodźcy z Ukrainy mogli brać udział w wyborach prezydenckich 18 maja tak samo jak polscy obywatele oraz że bohaterowie rozsyłanego w mediach społecznościowych nagrania to Ukraińcy. W ten sposób buduje się podziały w polskim społeczeństwie i generuje hejt, który uderza w Bogu ducha winnych ludzi. Tym razem - w obywateli Polski. Oto historia Katyi i Leonida.

Dzień po pierwszej turze wyborów prezydenckich w serwisie X ukazał się post, którego autor oświadczył: "Ukraińcy wybierają polskiego prezydenta. Brakuje mi słów wystarczająco obelżywych, aby opisać to, co czuję!". Był to komentarz do załączonego nagrania. Na filmie widzimy parę młodych ludzi; kobieta i mężczyzna mówią po rosyjsku. Kobieta opowiada, że idą właśnie oddać głos w wyborach prezydenta Polski. Widzimy wejście do komisji wyborczej, potem kartę do głosowania otrzymaną z komisji i w końcu karty wyborcze wrzucane prawdopodobnie przez ową parę do urny. Po wyjściu z lokalu wyborczego kobieta mówi: "To wszystko. Zagłosowaliśmy na prezydenta Polski. Teraz czekamy na wyniki" (tłum. red.). Mężczyzna opowiada, jak przebiegło głosowanie: że po cichu wszedł [do kabiny], zaznaczył pole na karcie i było po wszystkim; że to trwało trzy minuty.

Autor posta twierdzi, że osoby z nagrania to Ukraińcy. To stało się bazą hejtu
Autor posta twierdzi, że osoby z nagrania to Ukraińcy. To stało się bazą hejtu
Źródło: x.com

Antyukraiński hejt. "Jakim prawem?", "prowokacja?"

Nagranie z komentarzem internauty na temat Ukraińców wywołało oburzenie w sieci. W komentarzach dominował antyukraiński hejt. "Jak to jest możliwe, że ta nacja nie mówi po polsku, a ma prawa wyborcze!"; "banderowcy w Polsce! skandal"; "PKW co Wy na to? Skoro nie potraficie takich rzeczy zatrzymać, to może udajcie się na emerytury, bo jesteście bezużyteczni"; "po polsku kmioty nie umieja gadac a wybieraja nam prezydenta!"; "To jest hańba ! Polacy nie zasługują na swoją Polskę !"; "Wstydu nie mają - jeszcze się tym chwalą!" - to przykładowe komentarze (pisownia wszystkich postów oryginalna).

Tylko ten jeden post wygenerował niemal 200 tysięcy wyświetleń, udostępniło go blisko 900 użytkowników X. Niektórzy dopytywali, jak to możliwe, że w głosowaniu na polskiego prezydenta mogli brać udział Ukraińcy. "Jakim cudem?"; "Jakim prawem?"; "Dlaczego? Kto na to pozwala?" - pisali.

Tymczasem przekaz o głosujących Ukraińcach - wraz z nagraniem rzekomej ukraińskiej pary - rozchodził się coraz szerzej w mediach społecznościowych, także na Facebooku. "Ukropolin? Ukraińcy wybierają polskiego prezydenta. Dlaczego oni głosują? Kto dał im prawo do głosowania? W żadnym kraj UE przybysze z Ukrainy nie mają prawa do głosowania"; "Ukraińcy, którzy nie potrafią mówić po polsku wybierają nam prezydenta"; "oni juz maja prawa wyborcze ? Ukraińcy wybierają polskiego prezydenta"; "Fejk? Prowokacja?" - dopytywali i tam internauci, komentując film. Inni obrażali: "Banderowcy wybierają prezydenta w Polsce".

Filmik opatrzony hejterskimi komentarzami udostępniano także na Facebooku
Filmik opatrzony hejterskimi komentarzami udostępniano także na Facebooku
Źródło: Facebook

Odszukaliśmy parę z nagrania, by wyjaśnić sytuację. Okazuje się, że wzbudzający takie emocje film został wykorzystany do manipulacji, do stworzenia fake newsa, który ma uderzać w Ukraińców. Bo para z nagrania nawet nie pochodzi z Ukrainy. Oboje mają polskie obywatelstwo.

Informacja, którą internauci pominęli

Oryginał rozpowszechnianego filmu pochodzi z TikToka. Tam 19 maja opublikowała go kobieta widoczna na filmie. Na koncie przedstawia się jako Katya. Również na TikToku jej film wywołał kontrowersje i obraźliwe komentarze typu: "U siebie głosować, to nie twój kraj"; "To jest k**** kpina! Tego nie powinno być!" (cenzura od redakcji); "To właśnie jest działanie antypolskiego, zdradzieckiego rządu!".

Nie pomógł nawet fakt, że pani Katya już w opisie posta podała kluczową informację: "Dla wszystkich, których to bardzo nurtuje - razem z mężem otrzymaliśmy obywatelstwo na podstawie ustawy o repatriacji, ze względu na polskie pochodzenie. Proszę się z nią zapoznać". Jednak internauci rozsyłający ten film na Facebooku czy platformie X pominęli tę informację. Tak więc wideo trafiało do coraz większej liczby odbiorców bez owego wyjaśnienia.

Napisaliśmy do pani Katyi na Instagramie, czy zgodziłaby się na rozmowę. By mieć pewność, że rozmawiamy z właściwymi osobami, z nią i jej mężem Leonidem przeprowadziliśmy wywiad wideo. Bo to pan Leonid występuje w udostępnianym filmie.

Nie pochodzą z Ukrainy

Rozmawiamy po polsku. Katya i Leonid są małżeństwem, które wcale nie przyjechało z Ukrainy. Są z Kazachstanu. Tam mieszkali, zanim przeprowadzili się do Rosji, gdzie studiowali - a później do Polski. Oboje mają już polskie obywatelstwo, które pozwala im na udział w wyborach.

- Obywatelstwo polskie otrzymaliśmy na podstawie ustawy o repatriacji, bo moi krewni, czyli moja prababcia, pradziadek i babcia, zostali zesłani do Kazachstanu z terenów obecnej Ukrainy, które wcześniej były przecież Polską - opowiada pan Leonid. Pani Katya dostała obywatelstwo jako żona repatrianta. Oboje obywatelstwo otrzymali rok temu. Tegoroczne wybory prezydenckie były pierwszymi, w jakich brali udział w Polsce.

Mieszkają tu od lutego 2021 roku. Opowiadają, że wcześniej żyli w stolicy, a potem przeprowadzili się do miejscowości pod Warszawą. I tam głosowali. Pan Leonid pracuje jako programista; pani Katya mówi tylko, że jest w trakcie likwidacji jednoosobowej działalności gospodarczej. Wcześniej oboje prowadzili działalność związaną z gastronomią.

Chcieli pokazać, jak wyglądają wybory w Polsce

Repatriacja to jeden ze sposobów na nabycie obywatelstwa polskiego. Opisuje to art. 4 ustawy z dnia 9 listopada 2000 roku o repatriacji:

Osoba przybywająca do Rzeczypospolitej Polskiej na podstawie wizy krajowej w celu repatriacji nabywa obywatelstwo polskie z mocy prawa z dniem przekroczenia granicy Rzeczypospolitej Polskiej.
art. 4 ustawy o repatriacji

Pani Katya opowiada, że czekali na polskie obywatelstwo kilka lat po przeprowadzce do Polski. To dlatego, że wcześniej przebywali w naszym kraju na podstawie karty pobytu. Wniosek o repatriację złożyli dwa i pół roku po przyjeździe w polskiej ambasadzie na Litwie. Po otrzymaniu tam decyzji i przekroczeniu granicy formalnie stali się już obywatelami Polski.

Dlaczego nagrali ten film? - To były nasze pierwsze wybory tutaj. Chcieliśmy sami zobaczyć, a także pokazać ludziom w naszych krajach, jak to wygląda. Że te wybory są dobrze zorganizowane - wyjaśnia pani Katya. - Wszystko trwało trzy minuty. Przyszliśmy, oddaliśmy głos i poszliśmy do domu. To chciałam pokazać. Na końcu nagrania mąż mówił, że wszystko łatwo poszło i że jest dobrze zorganizowane - opowiada. Dodaje, że film wcale nie był przeznaczony dla polskich odbiorców i jest zdumiona, że zyskał taką popularność w polskiej sieci.

Przede wszystkim jednak pani Katya nie przewidziała, że jej wideo zostanie wykorzystane do tego, co opisaliśmy wyżej: do hejtu. - Nie spodziewałam się. Myślałam, że film zainteresuje głównie Ukraińców i Białorusinów, którzy mieszkają tutaj w Polsce, albo ludzi, którzy mieszkają poza Polską. W ogóle nie pomyślałam, że to będzie interesowało obywateli Polski. Bo w nagraniu mówię przecież po rosyjsku i nawet nie robiłam nic, żeby ktoś z Polski to zrozumiał - stwierdza.

Małżeństwo przyznaje, że widzieli negatywne komentarze, które polscy internauci zostawiali pod filmem na profilu pani Katyi. Byli i są wciąż nimi zdumieni. Pan Leonid podkreśla, że oni nie byli nigdy ani w Ukrainie, ani na Białorusi. Nie mają tam też rodziny. No i są Polakami.

Czy uchodźcy z Ukrainy mogą głosować? Nie

Wróćmy do komentarzy, w których internauci dopytywali, czy to w ogóle możliwe, by Ukraińcy, którzy tak licznie pojawili się w naszym kraju po wybuchu wojny w 2022 roku, brali udział w wyborach w Polsce. Otóż nie. Prawo wyborcze w Polsce dzieli się na czynne (prawo do głosowania) i bierne (prawo do kandydowania w wyborach). Zgodnie z art. 62 Konstytucji RP głosować w wyborach w Polsce mogą tylko polscy obywatele:

Obywatel polski ma (...) prawo wybierania Prezydenta Rzeczypospolitej, posłów, senatorów i przedstawicieli do organów samorządu terytorialnego, jeżeli najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat.
art. 62 Konstytucji RP

Posiadanie polskiego numeru PESEL czy Karty Polaka nie jest równoznaczne z posiadaniem polskiego obywatelstwa. Może je nadać tylko prezydent RP. Fałszywe narracje o tym, jakoby Ukraińcy mieszkający w Polsce będą mogli brać udział w wyborach prezydenckich, krążyły w sieci od początku kampanii wyborczej - ich celem było antagonizowanie społeczeństwa, wzmacnianie niechęci do Ukrainy i jej obywateli. Weryfikowaliśmy to w Konkret24.

Owszem, są sytuacje, gdy obcokrajowcy mogą wziąć udział w wyborach w Polsce. Dotyczy to pełnoletnich obywateli Wielkiej Brytanii i państw Unii Europejskiej. Takie osoby mogą zagłosować w wyborach wójta (burmistrza, prezydenta miasta) i rady gminy, na której terenie stale zamieszkują. W wyborach do Parlamentu Europejskiego mogą głosować obywatele innych państw członkowskich. Jednak nie dotyczy to obywateli Ukrainy (o ile nie mają obywatelstwa innego kraju UE), która nie jest krajem członkowskim.

Czytaj także: