Czy wiesz, że były w Polsce wybory, w których to obywatel musiał kupić albo zrobić kartę do głosowania? Albo że Polacy mogli głosować dopiero po ukończeniu 21., a nawet 24. roku życia?
Wyobraź sobie, że kiedyś do urn nie mogły pójść kobiety. Albo że żyjesz w PRL-u, gdzie wybory są fikcją.
Zdążyłbyś zagłosować, gdyby lokale wyborcze były czynne przez pięć godzin w dniu wyborów, jak zdarzało się w niektórych krajach europejskich?
Jak głosowały wcześniejsze pokolenia, a jak możemy robić to my? O tym opowiada Rafał Miszczuk, pełnomocnik prezydenta Szczecina do spraw wyborów. Tegoroczne wybory prezydenckie są ósmymi, które organizuje.
- Kilkaset tysięcy osób pracuje, by tego jednego dnia wszystko się udało, by obywatel mógł w kilka minut oddać głos. Przyjdźcie sprawdzić, jak to zorganizowaliśmy - zachęca Miszczuk, który pisze doktorat o dawnych procesach wyborczych w Polsce.
A my przypominamy, że jeszcze tylko w czwartek można zmienić miejsce głosowania w II turze wyborów prezydenckich.
Natalia Madejska: Ile razy organizował pan wybory w Szczecinie?
Rafał Miszczuk: Jako pełnomocnik prezydenta miasta do spraw wyborów - osiem razy, od 2016 roku. Wcześniej też pracowałem przy organizacji głosowania, ale na tym najniższym szczeblu. Nosiłem paczki z kartami, dostarczałem je do komisji. W sumie przy wyborach pracuję ponad dekadę.
Co w tym czasie najbardziej ułatwiło obywatelom udział w wyborach?