Rządzący z niezrozumiałym uporem brnęli do tego, by wybory się odbyły. Łamali przy tym wszelkie możliwe standardy i procedury - powiedział w programie "Debata Faktów. Kiedy wybory?" w TVN24 rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Były prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że "gdyby od pięciu lat nie psuto ustroju, dzisiaj wszystko by było w porządku".
W niedzielę wieczorem PKW wydała uchwałę, w której stwierdziła, że "w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów". W związku z tym, że - zdaniem PKW - "brak możliwości głosowania na kandydatów jest równoznaczny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów", marszałek Sejmu ma teraz 14 dni na ponowne zarządzenie wyborów. Musi też zostać stworzony nowy kalendarz wyborczy, a zatem - jak stwierdził przewodniczący PKW - nie da się ich przeprowadzić w maju.
Sytuację wokół wyborów prezydenckich komentowali w niedzielę goście programu "Debata Faktów. Kiedy wybory?" w TVN24. Bronisław Komorowski, Sławomir Nitras, Andrzej Sośnierz i Adam Bodnar rozmawiali o niej, nie mając jeszcze wiedzy o decyzji PKW. Wiedząc o uchwale Państwowej Komisji Wyborczej, wypowiadali się o niej Ryszard Kalisz i Roman Giertych.
Komorowski: gdyby od pięciu lat nie psuto ustroju, dzisiaj wszystko by było w porządku
Były prezydent Bronisław Komorowski ocenił, że sytuacja wokół wyborów prezydenckich to "totalna wpadka", która jest "kosztowna dla opinii o polskiej demokracji i opinii o Polsce na świecie". - Nie da się wytłumaczyć tego, jak wybory mogą być ogłoszone i nieprzeprowadzone. Nie można wytłumaczyć tego, że dwóch panów umawia się i zakładają z góry jaki będzie wyrok Sądu Najwyższego - powiedział Komorowski.
Podkreślał, że "trzeba pilnować demokracji, mechanizmów demokratycznych i szanować konstytucję". - Nie należy robić żadnych dziwnych ruchów, nawet wtedy, gdy coś bardzo chce się osiągnąć. (...) Od pięciu lat ustrój jest psuty. Gdyby go nie popsuto, to dzisiaj wszystko by było w porządku - ocenił były prezydent.
- Konstytucja przewidziała stan nadzwyczajny, a dzisiaj absolutnie go mamy. Jednak władza wolała naruszyć konstytucję, niż wykonać prawo, które przypisano na taką trudną sytuację. Jak się psuje konstytucję i ustrój demokratyczny, to nawet po pięciu latach widać, jak bardzo to wszystkim szkodzi, także władzy, która tę konstytucję naruszała - podkreślił gość TVN24.
"Porozumienie dwóch Jarosławów otwiera drogę do naprawienia kilku istotnych błędów"
Komorowski stwierdził, że "porozumienie dwóch Jarosławów" jest "nie w porządku z punktu widzenia ustroju, ale otwiera drogę do naprawienia kilku istotnych błędów". - To porozumienie likwiduje fatalny termin przewidziany przez władzę na maj. Daje też szansę, żeby skasować pomysły na organizowanie wyborów przez rząd, a wrócić do tego, by najważniejszą rolę odgrywała Państwowa Komisja Wyborcza. Daje także szansę na zmianę fatalnej ustawy, która miała być podstawą do wyborów w stu procentach korespondencyjnych. Tę ustawę powinno się bardzo głęboko zmienić - wyliczał były prezydent.
Nitras: w 1989 roku myślałem, że już zawsze w Polsce będą normalne, demokratyczne wybory
Sytuację wokół wyborów prezydenckich bez przeprowadzonego głosowania komentowali także posłowie: Sławomir Nitras z Koalicji Obywatelskiej i Andrzej Sośnierz z Porozumienia. - W 1989 roku myślałem, że już zawsze w Polsce będą normalne, demokratyczne wybory, że nikt nie będzie próbował ich fałszować. Myślałem, że nikt nie wykorzysta epidemii do tego, żeby swoje interesy polityczne realizować - powiedział Nitras.
Stwierdził, że Polsce w trudnym czasie epidemii potrzebny jest "prezydent, który stabilizowałby sytuację, który myślałby o tym, co zrobić, żeby Polska była krajem normalnym i który wiedziałby, co robić, aby pomóc rządowi wyjść z takiego kryzysu, bo to niewątpliwie kryzys rządowy". - A nie prezydenta, który nie ma nic do powiedzenia i którego nikt nie traktuje poważnie - skwitował.
- Polsce potrzeba poważnych, odpowiedzialnych i szanujących prawo polityków, którzy są zdeterminowani, realizują swoje programy wyborcze, ale wiedzą, że Polska jest najważniejsza, a nie osobiste interesy premiera, prezesa, ministra, czy posła - dodał.
Sośnierz: dobrze, że te wybory się nie odbyły
Andrzej Sośnierz ocenił, że "dobrze, że te wybory się nie odbyły". - Porozumienie Jarosława Gowina od początku kwestionowało ten dzień (10 maja - red.), jak również inne majowe terminy - przypomniał. - Szkoda, że nie udało nam się przekonać koalicjanta, aby w sposób spokojny przełożyć wybory na inny termin i zająć się w tym czasie walką z pandemią - dodał.
Sośnierz mówił, że "Porozumienie ma swój udział, że te wybory odbędą się w czasie, w którym będą mogły się odbyć, będzie to bezpieczne i będzie to dobrze przygotowane".
"Przyjęty przez ministra model walki, jeśli można to nazwać walką, z koronawirusem jest najgorszym z możliwych"
Sośnierz, który jest lekarzem, komentował też sposób walki rządu z epidemią. Stwierdził, że "przyjęty przez ministra model walki, jeśli można to nazwać walką, z koronawirusem jest najgorszym z możliwych". - Pozwoliliśmy sobie na najdroższy model, który będzie nas najwięcej kosztował, bo w tej chwili nie można wykazać, kiedy w końcu wygaśnie epidemia do takiego poziomu, że możliwe będzie bezpieczne odmrażanie - stwierdził. Według Sośnierza, luzowanie zarządzonych obostrzeń odbywa się "w najgorszym momencie".
"Rządzący z niezrozumiałym uporem brnęli do wyborów. Łamali przy tym wszelkie możliwe standardy"
Kolejny gość programu, rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, podkreślił, że "nie powinniśmy przechodzić do porządku dziennego z faktem, że wybory się nie odbyły". - Jeśli uznamy, że tak się stało, to będzie to jeszcze większa tragedia dla naszej demokracji - stwierdził.
Podkreślił, że "obywatelom należy się odpowiedź na pytanie, kto za to odpowiada". - Rządzący z niezrozumiałym uporem brnęli do tego, by wybory się odbyły. Łamali przy tym wszelkie możliwe standardy i procedury - przekazywanie danych osobowych, drukowanie kart wyborczych bez podstawy prawnej, niesłuchanie opinii tych, którzy mówili, że nie wprowadza się zmian w prawie wyborczym później niż sześć miesięcy przed wyborami - wyliczał Bodnar.
Zapowiedział, że w ciągu tygodnia stworzy raport na temat wyborów i przedstawi go Państwowej Komisji Wyborczej.
"Być może następuje teraz taki przełom, od którego nie będzie odwrotu"
RPO odnosił się też do stanu demokracji w Polsce. Stwierdził, że "państwo prawa zaczęło zmieniać się na naszych oczach trzeciego grudnia 2015 roku, gdy zaprzysiężone zostały trzy osoby do Trybunału Konstytucyjnego na miejsca, które były już obsadzone". - Gdybyśmy mieli niezależny Trybunał Konstytucyjny i niezależną prokuraturę, to jestem pewien, że byśmy nie dotarli do tego momentu - powiedział.
- Mam obawę, że faktycznie sytuacja stabilności ekonomicznej i tego, że cały czas był wzrost gospodarczy, niższe bezrobocie i transfery socjalne, powodowała, że nie czuliśmy, że coś tracimy, że każdego dnia coś się zmienia, że standardy, do których byliśmy przyzwyczajeni, zaczynają zanikać - wyliczał Bodnar.
A jego zdaniem "powinniśmy się tym przejmować, bo być może następuje teraz taki przełom, od którego nie będzie odwrotu".
"Któryś z komitetów wyborczych może zaskarżyć uchwałę PKW do Sądu Najwyższego"
Goście ostatniej części programu, mecenasi Roman Giertych i Ryszard Kalisz, komentowali uchwałę PKW, o której szef Komisji Sylwester Marciniak poinformował tuż przed ich rozmową. - To rozwiązanie nie ma podstaw w dzisiaj obowiązującym prawie - stwierdził Kalisz i dodał, że w tej sprawie "nie jest optymistą".
Jego zdaniem "jest jedno zgodne z dzisiejszym prawem rozwiązanie, które mogłoby uspokoić sytuację". - To jest zrzeczenie się urzędu przez pana prezydenta - powiedział mecenas. Tłumaczył, że "taki przypadek jest przewidziany przez konstytucję i wtedy pani marszałek ma 14 dni na zarządzenie nowych wyborów, które się odbywają w ciągu 60 dni".
Giertych wskazywał, że los uchwały Państwowej Komisji Wyborczej nie jest jeszcze pewny, bo "któryś z komitetów wyborczych może zaskarżyć ją do Sądu Najwyższego". - Wcale nie jest pewne, czy ta uchwała PKW utrzyma się przed Sądem Najwyższym - stwierdził Giertych.
W rozmowie z Polską Agencją Prasową przewodniczący PKW Sylwester Marciniak stwierdził jednak, że uchwała Komisji jest "ostateczna, prawomocna i nie podlega zaskarżeniu do Sądu Najwyższego”.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24