Uważam, że my mamy dzisiaj i rację, i energię, i odwagę działania i dlatego cieszę się, że po tych wielu miesiącach bardzo ciężkiej pracy, zostaliśmy – przynajmniej w tym sondażu – liderem w tym wyścigu wyborczym - powiedział lider PO Donald Tusk, komentując badanie przeprowadzone przez Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24. - Przede wszystkim bardzo się cieszę, że wreszcie runął chyba ten mit, że coś jest nie do przeskoczenia - dodał.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk był pytany w środę na konferencji o najnowszy sondaż partyjny Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24. Koalicja Obywatelska znalazła się w nim na czele z poparciem na poziomie 32 procent. 31 procent ankietowanych zadeklarowało oddanie głosu na Zjednoczoną Prawicę, a po 10 procent na koalicję Polski 2050 i PSL oraz na Konfederację.
- Ja z tego sondażu jestem oczywiście zadowolony. Przede wszystkim bardzo się cieszę, że wreszcie runął chyba ten mit, że coś jest nie do przeskoczenia - powiedział szef PO.
Mówił, że swoim dzieciom oraz wnukom starał się tłumaczyć to, że "jak wam ktoś wmawia, że nie dacie rady, że macie jakiś sufit albo jakieś ograniczenie, którego nie jesteście w stanie pokonać, nigdy komuś takiemu nie wierzcie".
- Nie ma żadnego fatalizmu, wszystko zależy od tego, czy człowiek ma energię, odwagę, gotowość do działania, taką determinację i czy ma rację. Ja uważam, że my mamy dzisiaj i rację, i energię, i odwagę działania i dlatego cieszę się, że po tych wielu miesiącach bardzo ciężkiej pracy, zostaliśmy – przynajmniej w tym sondażu – liderem w tym wyścigu wyborczym - powiedział Tusk.
Ocenił też, że "przyszłość Polski zależy od tego, czy Platforma i Koalicja Obywatelska wygrają te wybory", a "szansa jest w zasięgu ręki".
"Tu chodzi o życie naszych kobiet, tu chodzi o życie przyszłych matek"
Tusk odniósł się też do sondażu na temat sytuacji kobiet w ciągu ośmiu lat rządów PiS. Według badania Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24, zdaniem 48 procent ankietowanych sytuacja ta pogorszyła się. Przeciwnego zdania jest 24 procent respondentów.
Pytany, czy śmierć z powodu wstrząsu septycznego ciężarnej kobiety w szpitalu w Nowym Targu jest potwierdzeniem tez płynącej z tego sondażu, lider PO oceniał, że "nie chodzi o tezę ani o sondaże". - Tu chodzi o życie naszych kobiet, tu chodzi o życie przyszłych matek - powiedział.
- Pamiętam wciąż tę niezwykle poruszają manifestację po tragedii w Pszczynie, te hasła płynące z serca wszystkich poruszonych w Polsce, przestrzegające, żeby nie było kolejny ofiar, żeby to była ostatnia już taka tragedia. Zdarzyły się kolejne. Tak długo, jak długo rządzi PiS, młode Polki, te które zdecydowały się na macierzyństwo, te których życie jest zagrożone, będą naprawdę w poważnym niebezpieczeństwie - kontynuował.
Zaapelował, by "nie obwiniać lekarzy". - To, co zrobił PiS z panią (Julią, prezes Trybunału Konstytucyjnego – red.) Przyłębską, czyli taki a nie inny kształt prawny przepisów i praktyki w odniesieniu do kwestii aborcji i w ogóle sytuacji kobiet w ciąży w Polsce, powoduje, że lekarze nie podejmują ryzyka. Rząd PiS-u wpędził nas wszystkich w taki upiorny klincz. Lekarze są od ratowania życia, ale boją się, że będą odpowiadać prawnie czy karnie za decyzje, które ratują kobietom życie. Te śmierci, te tragedie spadają na głowę pani Przyłębskiej i spadają na głowę pana Kaczyńskiego - dodał.
"Bardzo wielu ludzi uwierzyło w to, że możliwa jest pozytywna zmiana"
Szef PO podziękował też za udział w marszu, który 4 czerwca przeszedł ulicami Warszawy. Tusk zapowiedział również kolejne "spotkania na ulicach innych miast". - Wzywam wszystkich mieszkańców Poznania i Wielkopolski na 16 czerwca na Plac Wolności (w Poznaniu - przy. red.) - powiedział.
Zapowiedział przy tym, że w następnych dniach będzie także w Jeleniej Górze, we Wrocławiu i Kłodzku. - Wszędzie tam będziemy mieli, jak sądzę, bardzo dobrą sposobność pokazać znowu całej Polsce, całej Europie, ale też tym sceptykom, którzy nie chcieli wierzyć w to, co widzą w Warszawie, że to nie jest tylko odosobnione wydarzenie, że naprawdę 4 czerwca wszystko w polskiej polityce się zmieniło - podkreślił.
Według niego, marsz 4 czerwca, oprócz rekordowej frekwencji, przyniósł również "pewien przełom w myśleniu" i pojawienie się pozytywnych emocji. - W Polsce bardzo wielu ludzi uwierzyło w to, że możliwa jest pozytywna zmiana i że nie jesteśmy skazani na kolejną kadencję tych, którzy doprowadzają tak wielu polskich obywateli o obywatelek czasem do skrajnej rozpaczy - ocenił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24