Rządowy instytut proponuje państwowe dopłaty dla kół gospodyń wiejskich i ochotniczych straży pożarnych na potańcówki. Najważniejsze, aby impreza odbyła się między sierpniem a październikiem. - Miłość do tańca rządzących budzi się (...) przed wyborami – uważa Władysław Kosiniak-Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Żniwa za pasem, ale po zebraniu owocu swojej pracy hulaj dusza - piekła nie ma i to z rządową pomocą. - Będziemy starać się wspierać w całej Polsce organizowanie takich potańcówek – mówi Elżbieta Osińska-Kassa z Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi.
Państwowa instytucja kultury ogłosiła pierwszy w swojej historii program potańcówek wiejskich. Koła gospodyń i ochotnicze straże pożarne mogą liczyć na dofinansowanie do 10 tysięcy złotych na zorganizowanie imprez. - To jest odzew środowiska związanego z tradycyjną kulturą wiejską i szczególnie z kołami gospodyń wiejskich – twierdzi Elżbieta Osińska-Kassa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bunt gospodyń wiejskich. Reportaż Tomasza Słomczyńskiego
Lokalna kultura "nie ma systemowego wsparcia"
Lokalna kultura i folklor, niezależnie od regionu Polski, jest bardzo ważnym i bogatym elementem społeczności. - Skrzyknęłyśmy się, by odnowić tradycje o zespołach ludowych, które dawniej funkcjonowały na terenie naszej gminy i na razie się nam to udaje – przyznaje przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich "Łapianka na obcasach" Marta Łapińska.
Sołtyska Niekłończyc Karina Mazurkiewicz, która prowadzi Koło Gospodyń Wiejskich w swojej miejscowości podkreśla, że "kulturę tworzymy sami, my mieszkańcy, bez względu na przynależność do koła gospodyń wiejskich czy innych organizacji". - To jest nasze miejsce na ziemi i fajnie jak jest – dodaje.
W wielu podobnych miejscach w Polsce tożsamość w małych ojczyznach jest budowana przez takie wydarzenia. Ogrodzeniem sceny są często bale siana z lokalnych pól - wewnątrz muzyka i kultura.
- Nie wszyscy z nas mogą pojechać do Szczecina, żeby dotknąć czy poczuć jakiegoś wydarzenia muzycznego, więc została zbudowana filharmonia z bel siana – wyjaśnia Karina Mazurkiewicz.
Według regulaminu Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi pieniądze będzie można przeznaczyć między innymi na wynajem sali, sprzętu czy przebrań.
- Ten program nie boli mnie tak, jak to, że w Polsce nie ma systemowego wsparcia ognisk muzycznych na wsiach, w ogóle wsparcia muzyki tradycyjnej. Wszystko jest fasadowe – stwierdza Piotr Baczewski z Fundacji Muzyka Zakorzeniona.
Przedwyborcze dopłaty
W programie jest jeszcze jeden warunek – impreza musi odbyć się między sierpniem a październikiem. Czas to nieprzypadkowy, bo przedwyborczy.
- Miłość do tańca rządzących budzi się na dwa miesiące przed wyborami. To budzi pewne podejrzenia, że przez siedem lat obce im były kujawiaki, oberki inne tańce ludowe – uważa Władysław Kosiniak-Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Znamy metody Prawa i Sprawiedliwości. Jak sondaże idą w dół, to robi się wszystko, żeby dorwać papierowy czek, wyjść potańczyć trochę, poruszać nóżką, a może jakieś dodatkowe głosy będą – ocenia Tomasz Trela z Nowej Lewicy.
Zdaniem Tomasza Słupika z Uniwersytetu Śląskiego wizerunek obozu tzw. dobrej zmiany na wsiach podupadł po aferze zbożowej, ale każde działanie może pomóc. - Politycy Zjednoczonej Prawicy na pewno nie omieszkają z tej okazji skorzystać i pojawić się na dożynkach, na potańcówce, bo to przecież nie zaszkodzi, żeby pokazać, jak na sercu leżą im rolnicy i polska wieś – mówi politolog.
Sam Instytut zaprzecza, że wydarzenie ma związek z wyborami. - Nie ma to żadnego związku z kampanią do parlamentu. To odzew na apel gospodyń wiejskich i mieszkańców obszarów wiejskich – przekonuje Elżbieta Osińska-Kassa.
Wybory, czy nie - na taniec zawsze jest miejsce. Kto będzie tańczyć z radości po wyborach, to nadal pytanie otwarte.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/NarodowyInstytutKulturyiDziedzictwaWsi