Gdy na mapy Polski pokazujące wyniki poszczególnych partii naniesie się granice dawnych zaborów, widać wyraźny podział. W dawnym zaborze pruskim wygrywa opozycja demokratyczna, a PiS w dwóch pozostałych. Hasło "widać zabory" jest wciąż aktualne, choć odzyskaliśmy niepodległość 105 lat temu.
Autorem map, które pokazują preferencje polityczne wyborców poszczególnych partii w zależności od miejsca zamieszkania jest Szymon Pifczyk, prowadzący profil na Facebooku i bloga o nazwie Kartografia Ekstremalna.
Widać na nich wyraźnie jak dawny podział Polski między poszczególne zabory pokrywa się z tym, na kogo oddajemy głos w wyborach. W przypadku Prawa i Sprawiedliwości i opozycji demokratycznej zarysowuje się wręcz przepaść między obszarami, które znajdowały się pod panowaniem Prus a resztą Polski. - Jest wiele map pokazujących ten fenomen - mówi Pifczyk.
PiS wygrywa na wschodzie, na terenie dawnego zaboru austriackiego i rosyjskiego poza Warszawą i Łodzią.
Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica - na zachodzie, na terenie dawnego zaboru pruskiego i Ziem Odzyskanych.
Trzecia Droga dla wszystkich
Gdyby spojrzeć na wyniki poszczególnych partii, które prawdopodobnie stworzą rząd, Koalicja Obywatelska wyraźnie ma większe poparcie na obszarach będących w przeszłości pod panowaniem niemieckim niż w zaborze rosyjskim czy austriackim.
Ale już poparcie dla Trzeciej Drogi rozkłada się dość podobnie na terenie całego kraju. Gdyby szukać jakiegoś podziału to raczej można byłoby wskazać wyższe poparcie na północy kraju niż na południu.
Nowa Lewica - podobnie jak KO - wyższe poparcie ma na zachodzie kraju. Tu także dobrze widoczne są dwa bastiony, gdzie zdobyli znacznie więcej głosów niż w reszcie kraju. To okręg sosnowiecki, w którym najlepszy wynik spośród kandydatów wszystkich komitetów "wykręcił" Łukasz Litewka, startujący z ostatniego miejsca na liście oraz gmina Niechanowo w Wielkopolsce - to stąd pochodzi Tadeusz Tomaszewski, lider listy Nowej Lewicy w okręgu konińskim.
Zostaje jeszcze Konfederacja. Ta może liczyć na wyższe poparcie na ścianie wschodniej.
W dawnym zaborze rosyjskim łazienek wciąż brakuje
Skąd taki podział? Szymon Pifczyk zwraca uwagę, że po upływie ponad stu lat wciąż widać dysproporcje między dawnymi zaborami. "Ponad 100 lat po zakończeniu panowania Rosji w tej części Polski, w porównaniu z innymi częściami Polski, nadal brakuje tu dostępu do łazienek" - podkreślał na Twitterze.
Widoczny jest także większy odsetek nieruchomości pozbawionych centralnego ogrzewania na terenie dawnego zaboru rosyjskiego.
Czy można mówić tu o przełożeniu tych danych na wyniki wyborów? - pytam autora Kartografii ekstremalnej. - Trudno mi tu wyrokować - potrzebne byłyby badania socjologiczne. Ale generalnie wydaje się, że PiS swoją narrację kieruje właśnie do ludzi żyjących w gorszych warunkach materialnych, więc być może wynika to po części z tego - odpowiada Pifczyk.
Starsze wsie na wschodzie
Co interesujące, w dawnym zaborze rosyjskim społeczeństwo zamieszkujące wsie jest starsze od tego z zaboru pruskiego i przede wszystkim Galicji.
Jak pokazywały dane z sondażu late poll przygotowanego przez Ipsos, im mniejsza miejscowość, tym PiS mógł liczyć na wyższe poparcie.
Podobnie było z wiekiem - w grupie powyżej 60 roku życia, ponad połowa wyborców deklarowała oddanie głosu na PiS.
"Te społeczeństwa zupełnie inaczej się rozwijały"
Politolodzy co prawda twierdzą, że stwierdzenie, że duch dawnych lat ma odzwierciedlenie w politycznych preferencjach Polaków jest uproszczeniem. Ale - jak sami przyznają - jest coś na rzeczy.
- Gdy Polska rozpadła się na części, każda trafiła do innego zaboru. Te społeczeństwa zupełnie inaczej się rozwijały, była inna specyfika modernizacji społecznej, w związku z czym przełożyło się to też na inne podejście do wielu spraw - mówi dr Magdalena Nowak-Paralusz, politolożka z Uniwersytetu WSB Merito w Toruniu.
Faktem jest, że w zaborze pruskim najwcześniej zostało zniesione poddaństwo chłopów, a w zaborze rosyjskim stało się to znacznie później. - Mentalność, która się ukształtowała na tym obszarze była zupełnie inna, więc to jest na pewno jeden z czynników. Ale drugi, jak przyjrzymy się, gdzie są wielkie aglomeracje zlokalizowane w Polsce, to się okaże, że głównie na ziemiach zachodnich i północnych - komentuje dr Arkadiusz Modrzejewski, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.
Rosyjski zaborca robił wiele, by zastopować rozwój polskich miast. Na przykład linie kolejowe przebiegały zwykle kilka kilometrów od większych skupisk ludzkich, co skutecznie ograniczyło ich rozwój.
Inaczej było na zachodzie kraju. - Wrocław, Poznań, Szczecin, Gdańsk, Toruń, Bydgoszcz, aglomeracja śląska to wielkie skupiska miejskie, gdzie elektorat będzie raczej progresywny - dodaje Modrzejewski.
Na wschodzie Polski urbanizacja była i jest niższa niż na zachodzie i tu należy spojrzeć na podział miasto-wieś. - Już od renesansu jest tak, że miasta są nośnikami tych wartości bardziej progresywnych, natomiast wieś jest bardziej nośnikiem tych wartości konserwatywnych - mówi prof. Anna Wojciuk, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ale wsie na zachodzie i wschodzie to dwie różne wsie, bo mieszkańcy z tak zwanych dawnych ziem odzyskanych są znacznie bardziej otwarci. - Dzieje się tak dlatego, że tam - przez to, że ludzie zmieniali miejsce zamieszkania - stykały się ze sobą różne wartości, różne sposoby rozumienia świata. Te same procesy zachodziły w miastach - podkreśla Wojciuk.
Konserwatywna bardziej była za to część Mazowsza, Lubelszczyzny i Podlasia, gdzie mieszkała drobna szlachta. - Żyła ona równie marnie i nędznie jak chłopi, ale za to uważała, że jest swoistą wybranką dziejów, a zabory były dla niej tragedią, bo utraciła jedyne co miała, to znaczy prawa polityczne w czasach Polski szlacheckiej i owa drobna szlachta w okresie międzywojennym sympatyzowała z nacjonalistyczną prawicą - zwraca uwagę prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Źródło: TVN24.pl
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/kartografiaekstremalna