Andrzej Dziekan oficjalnie wrócił do świata żywych. Sąd Rejonowy w Rzeszowie unieważnił akt jego zgonu. O tym, że mężczyznę przez przypadek "uśmierciła" rzeszowska policja pisaliśmy w niedzielę.
Dziekana uznano za zmarłego w zeszłym tygodniu. W ostatnią sobotę, w samo południe, miał się odbyć jego pogrzeb. Córka i była żona dopiero w dniu uroczystości mogły zobaczyć ciało. I wtedy nabrały wątpliwości. Kilka godzin później wszystko było już jasne. Mężczyzna spokojnie siedział w swoim mieszkaniu.
Za zmarłego uznali go policjanci, którzy takie informacje przekazali prokuraturze zajmującej się sprawą wypadku na budowie, w której miał zginąć mężczyzna. Okazało się, że zmarły to znajomy pana Andrzeja, na jego nieszczęście też Andrzej. Fatalny zbieg okoliczności i niezbyt dociekliwi funkcjonariusze pociągnęły za sobą lawinę pomyłek.
Powrót ze świata umarłych
Teraz udało się ją zatrzymać. Sąd, unieważniając akt zgonu Andrzeja Dziekana, zaznaczył jednak, że "nie jest rzeczą tego sądu rozstrzygnąć, kto popełnił błąd, na jakim etapie i czy dałoby się tego błędu uniknąć". - Dokument ewidentnie stwierdza nieprawdę - przyznała na szczęście dla mężczyzny sędzia.
Sama procedura sądowa była dość nietypowa: po kolei zeznawali znajomi i rodzina pana Andrzeja i stwierdzali, że osoba obecna na sali, to rzeczywiście on.
Wraz z wystawieniem aktu zgonu, pojawiły się problemy, które w mogły poważnie utrudnić życie "zmarłego". Osoba taka prawnie przestaje funkcjonować. Nie da się więc załatwić żadnej sprawy urzędowej, czy nawet odebrać paczki na poczcie. - Najbardziej się obawiałem, co będzie z moją emeryturą. Kto by mi wydał, nieżyjącemu, druk Rp-7 - opowiada Andrzej Dziekan.
Przywrócony do życia czuje się dziwnie
Przede wszystkim chciałbym psychicznie dojść do siebie. Bo to tak wraca jak w kalejdoskopie. Chcę zapomnieć, a co chwilę mi to staje przed oczami pan andrzej
- Przede wszystkim chciałbym psychicznie dojść do siebie. Bo to tak wraca jak w kalejdoskopie. Chcę zapomnieć, a co chwilę mi to staje przed oczami - mówi. Na pogrzeb kolegi się nie wybiera. Nie ma na to siły. Ale jak zapewnia, modli się za zmarłego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24