To projekt poselski, proszę mnie nie pytać - odpowiedział reporterowi TVN24 minister edukacji Przemysław Czarnek na pytanie o złożony niespodziewanie w czwartek projekt zmian ustawowych, który już został określony jako lex Czarnek 2.0. Pytani przez nas o opinię edukatorzy komentują: to te podobne zapisy, które wcześniej odrzucił prezydent Andrzej Duda, a nawet jeszcze gorsze.
W czwartek po południu na sejmowej stronie internetowej pojawiły się dwa projekty ustaw autorstwa posłów Prawa i Sprawiedliwości. Pierwszy projekt zakłada między innymi umorzenie postępowań o przestępstwa dotyczące działań władz samorządowych w związku z wyborami prezydenckimi w 2020 roku, czyli tak zwanymi wyborami kopertowymi. Drugi projekt to kolejna już próba zmiany Prawa oświatowego.
Ale to już było. Lex Czarnek w nowej odsłonie
Ten drugi z miejsca został okrzyknięty lex Czarnek 2.0, bo choć jego inicjatorem jest grupa posłów PiS, na czele z posłem sprawozdawcą Tomaszem Zielińskim, to ponad 80-stronicowy dokument w wielu miejscach do złudzenia przypomina ustawę forsowaną wiosną przez ministra edukacji Przemysława Czarnka, czyli tak zwane lex Czarnek.
Przypomnijmy. W roku szkolnym 2021/2022 minister edukacji wiele uwagi poświęcał propozycjom zmian w oświacie, które miały radykalnie zwiększyć rolę kuratorów, choć sam minister Czarnek przedstawiał je, jako dawanie głosu rodzicom. Przekonywał, że organizacje pozarządowe prowadzące w szkołach zajęcia dodatkowe są zagrożeniem dla prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z ich przekonaniami.
Jednak gdy tvn24.pl sprawdziło w kuratoriach, czy rodzice skarżą się na organizacje pozarządowe, okazało się, że to sprawy incydentalne. Były takie regiony, w których przez sześć lat nie poskarżył się nikt.
Przeciwko zmianom protestowały setki organizacji pozarządowych i rodzicielskich. Ostatecznie zmiany zawetował prezydent Andrzej Duda, który miał swoje, inaczej formułowane pomysły na "wzmacnianie roli rodziców".
Minister Czarnek zapowiadał, że poprawi przepisy i projekt powróci, nawet przed wakacjami. Tak się jednak nie stało.
Wojna pokazała, kto pomaga szkole
Doktor Iga Kazimierczyk, pedagog z fundacji Przestrzeń dla Edukacji zwraca uwagę, że ministrowi edukacji i nauki działania w tej sprawie najpewniej utrudniła wojna w Ukrainie, która wyraźnie pokazała, jak potrzebne są polskiej szkole organizacje pozarządowe. To one na przykład szkoliły nauczycieli, pomagały w organizowaniu zajęć językowych czy prowadziły wsparcie psychologiczne dla dzieci dotkniętych wojną.
- I minister Czarnek milczał - zauważa Kazimierczyk. - Teraz projekt wraca w nieznacznie zmienionym kształcie. Zakłada na przykład, że na zajęcia dodatkowe będzie potrzebna nie tylko zgoda kuratora, ale i rady rodziców. Co znaczy, że pozornie rodzice dostaną głos, ale właśnie pozornie, bo znów to ktoś inny będzie decydował o edukacji konkretnego dziecka. Do tego procedury i papierologia, które się z tym wiążą, sprawią, że mało kto będzie miał czas, siłę i środki, by ofertę edukacyjną dla szkół przygotowywać.
Zwraca też uwagę na polityczny wymiar projektu. - To wygląda na celowe odwracanie uwagi od problemów, które dotykają wielu Polaków, rosnących cen, braku środków europejskich - komentuje. I przypomina: - Równocześnie minister Czarnek rozdaje miliony złotych organizacjom pozarządowym, ale tym, które są mu bliskie ideowo.
Bez konsultacji, ale w strachu
Przeciwko zapowiadanym przez ministerstwo Czarnka zmianom cały czas protestowały też związki zawodowe. - Jestem zdziwiony i rozczarowany - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Tak nie powinno się zmieniać prawa, to są potężne zmiany ustawowe. Tymczasem projekt zgłoszono jako poselski, co oznacza, że nie będzie miał żadnych konsultacji społecznych, nie będą go oceniać inne resorty. To droga na skróty, która jest bardzo niebezpieczna. Ten rząd już wielokrotnie udowodnił, że takie projekty potrafi przyjąć na jednym posiedzeniu Sejmu - przypomina.
Baszczyński uważa, że minister Czarnek, "którego duch wisi nad tym projektem" konsekwentnie buduje atmosferę strachu w szkole i uparcie chce wzmocnić nadzór pedagogiczny, czyli rolę kuratora oświaty. - Rodzicom daje się pozór podejmowania decyzji, ale fakty są takie, że aby zorganizować zajęcia, trzeba będzie mieć i ich zgodę, i kuratora. Co, jeśli rodzice będą mieli inne zdanie niż kurator? Przecież to naturalny konflikt i nie wiadomo, kto będzie go rozstrzygał - zwraca uwagę Baszczyński.
Tymczasem prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz zapowiedział na Twitterze, że "czeka nas walka o autonomię szkoły".
Źródło: tvn24.pl