Swój bunt okazywał stalowymi kulkami i farbą, skierowanymi w stronę budynków użyteczności publicznej. Łódzki "kleksiarz", dotąd bezkarny, po latach wpadł w ręce policji. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
- Krótko po północy policjanci zauważyli dziwnie zachowującego się mężczyznę, który chodził chodnikiem wzdłuż budynku, wyciągał coś spod kurtki, chował. Zachowywał się na tyle nerwowo, że policjanci postanowili go zatrzymać i wylegitymować - relacjonuje TVN24 podinsp. Joanna Kącka z komendy wojewódzkiej policji w Łodzi.
Oczekiwana niespodzianka
I to był strzał w dziesiątkę, jak się po chwili okazało. Zatrzymanym był bowiem 68-letni Zdzisław P.
- Zabezpieczono przy nim procę, a także 300 metalowych kulek do łożysk, z których strzelał do budynków - mówi Kącka.
Słynny "kleksiarz" swój przydomek otrzymał w 2001 roku przez charakterystyczne kleksy farby, jakie zostawiał w nocy na budynkach urzędów, sądów i uczelni wyższych. W 2003 roku został zatrzymany i trafił na przymusowe leczenie.
Powrót "kleksiarza"
Zdzisław P. przez sześć kolejnych lat się przyczaił. Do swoich "wyczynów" wrócił znacznie lepiej uzbrojony: ze stalowymi kulkami wystrzelanymi z procy w delegaturę Urzędu Miasta Łódź-Bałuty. W ciągu kilku dni wybił tam ponad 50 szyb. Powód? Brak reakcji urzędników na swoje pisma.
Mężczyzna swoje zachowanie tłumaczył policjantom ideologicznie: "walką z systemem". Dla funkcjonariuszy walka "kleksiarza" to jednak zwykłe chuligaństwo, za które może spędzić nawet pięć lat w więzieniu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24