Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych, komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 propozycję rządu w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego. - Wprowadza się go w sytuacji krytycznej, w której organy państwa nie mogą sobie poradzić w sposób normalny i w oparciu o funkcjonujące, istniejące prawo - stwierdził. Według niego obecnie takiej sytuacji nie mamy.
Uchwała rządu w sprawie wniosku do prezydenta RP o wprowadzenie stanu wyjątkowego w konkretnych miejscowościach na wchodzie kraju (115 na Podlasiu i 68 na Lubelszczyźnie) czeka na rozpatrzenie przez prezydenta. Zdaniem rządu stan wyjątkowy powinien zostać wprowadzony, bo spełnione są dwie z trzech możliwych przesłanek: zagrożenie bezpieczeństwa obywateli oraz zagrożenie porządku publicznego. To w związku z sytuacją na polsko-białoruskiej granicy i przebywającymi tam migrantami.
Były szef MSWiA o propozycji wprowadzenia stanu wyjątkowego
Marek Biernacki, poseł Koalicji Polskiej i były minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych, był gościem środowego wydania "Faktów po Faktach" i pytany był między innymi o tę propozycję rządu.
Według niego "nie ma żadnych przesłanek" do wprowadzenia stanu wyjątkowego. - To jest bardzo duże zaskoczenie, ale też decyzja bardzo niebezpieczna, bo być może nosząca jakieś znamiona precedensu - ocenił.
- Stan wyjątkowy wprowadza się w sytuacji krytycznej, w której organy państwa nie mogą sobie poradzić w sposób normalny i w oparciu o funkcjonujące, istniejące prawo. Tutaj (takiej) sytuacji nie mamy. Mamy sytuację, w której rząd mówi, że panuje nad granicą polską i że dobrze, świetnie granice chroni - zauważył. Przypomniał przy tym, że wręczane są odznaczenia dla Straży Granicznej i Wojska Polskiego.
Według Biernackiego zatem "to sytuacja nie do przyjęcia, że w tym momencie, kiedy sytuacja jest stabilna, nagle ogłasza się stan wyjątkowy, gdy nie można było ogłosić żadnego ze stanów nadzwyczajnych w czasie pandemii, gdy ludzie umierali".
Były szef MSWiA zwrócił też uwagę na inny aspekt sprawy. - Stan wyjątkowy obejmuje tylko trzy kilometry od granicy, ma sięgać na taką szerokość w głąb kraju. Proszę zwrócić uwagę, że strefa nadgraniczna, która i tak daje uprawnienia Straży Granicznej i służbom MSWiA do kontroli przygranicznej, (...) ma 15 kilometrów - powiedział.
Według niego, jeśli stan wyjątkowy wprowadzany jest na te kilka kilometrów, to - jak mówił - wygląda to, jakby było przeciwko "dziennikarzom i różnym ugrupowaniom, które protestują przeciwko polityce, jaka się dzieje na granicy". - Jesteśmy wolnym krajem i każdy ma prawo artykułować swoje poglądy w ten czy inny sposób - przypomniał.
Pytany, czy jego zdaniem rząd chce wprowadzić stan wyjątkowy, aby nie było w tej strefie przygranicznej mediów, Biernacki odpowiedział: - Na to wygląda.
Wspomniał przy tym o manewrach Zapad-2021, które przywołują w swoich wypowiedziach rządzący, przy okazji tematu migrantów i stanu wyjątkowego. - To ćwiczenia, które przeprowadzają wojska białoruskie i rosyjskie. Tam są też obserwatorzy państw NATO-wskich - tłumaczył Biernacki.
Na wspomnienie o tłumaczeniach rządu, dlaczego stan wyjątkowy powinien być w tym wypadku wprowadzony, Biernacki stwierdził: - Ta władza nie lubi, jak dziennikarze, opinia publiczna patrzy im na ręce. To są wystąpienia przeciwko grupom, politykom, organizacjom, które protestowały na granicy. To jest wymierzone przeciwko swoim obywatelom.
- Tak naprawdę stan wyjątkowy, jak zobaczymy zapisy, ogranicza prawa obywateli Polski - podsumował gość "Faktów po Faktach". - Przecież sam rząd potwierdza, że panuje nad sytuacją. Tutaj intencje i wypowiedzi są całkowicie sprzeczne - ocenił.
Biernacki pytany, jak jego zdaniem powinno postąpić państwo wobec grupy migrantów koczujących na granicy, zaznaczył, że mamy tu do czynienia z "bardzo istotnym" aspektem humanitarnym, obok aspektu politycznego. - Tutaj trzeba przyjąć pewne rozwiązania humanitarne, których rząd powinien spróbować poszukiwać, czy to drogą dyplomatyczną, czy poprzez organizacje międzynarodowe. Tu powinniśmy też być aktywni - wyjaśniał.
Źródło: TVN24