Zabezpieczone nagranie wyraźnie pokazuje, która strona była atakującą. Wystarczyło po prostu okazać legitymację policjantom i osoba zostałaby przepuszczona. Niestety, mieliśmy do czynienia z ewidentnym naparciem na policjanta - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak. Odniósł się do środowego incydentu przed parlamentem z udziałem wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego.
W środę wieczorem doszło do incydentu z udziałem wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego i funkcjonariuszy policji. Przed Sejmem odbywała się manifestacja przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie prawa aborcyjnego.
Najpierw szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski wszedł na mównicę na sali sejmowej i powiedział, że wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty został pobity, kiedy próbował wejść na teren Sejmu. Sam Czarzasty mówił na konferencji prasowej, że nie będzie składał skargi na policjantów, którzy go "pchnęli".
Do wieczornej sytuacji odniósł się w czwartek rano rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak.
Na konferencji prasowej mówił, że zabezpieczone nagranie "wyraźnie pokazuje, która strona była atakującą". - W tym przypadku, niestety, policjant doznał bardzo poważnej kontuzji. Mówimy tutaj o zerwaniu głowy prostej mięśnia czworogłowego uda. W tej chwili policjant ma założony gips i przebywa cały czas w szpitalu - dodał.
Wyjaśniał, że "w okolicach Sejmu było kilka osób, które chciały przejść kordon policyjny, przez grupę policjantów". - W tym przypadku przepuszczone zostały osoby, które pokazały legitymację - przekazał. - Pamiętajmy w tym przypadku, że policjanci mają bardzo dużo obowiązków dotyczących realizacji zadań ustawowych związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa, ale do obowiązków policjantów nie należy znajomość wszystkich posłów, bez względu na to, jaką funkcję pełnią - powiedział.
- W tym przypadku wystarczyło po prostu okazać legitymację policjantom i osoba zostałaby przepuszczona. Niestety, mieliśmy do czynienia z ewidentnym naparciem na policjanta. W tym momencie policjant uderzył nogą o hak pojazdu i niestety doszło do bardzo poważnej kontuzji, która wyłącza policjanta na kilka co najmniej tygodni, jak nie miesięcy z dalszej służby - mówił rzecznik KSP.
Rzecznik KSP: informacja zostanie przekazana do marszałek Sejmu
Poinformował też, że sprawa ta prowadzona w dwóch kierunkach. Z jednej strony chodzi o czynności związane z tym, co realizuje Wydział Kontroli Stołecznej Policji. - Oczywiście stosowne informacje zostaną przekazane dalej. (...) W tym przypadku stroną reprezentującą policję jest cały czas, niezmiennie, komendant główny policji i za jego pośrednictwem ta informacja zostanie przekazana do pani marszałek Sejmu - mówił Marczak.
Poinformował również, że w trybie związanym z postępowaniem karnym dotyczącym spowodowania między innymi uszczerbku na zdrowiu policjanta, odrębnym tokiem prowadzone są czynności pod nadzorem prokuratury.
- Wielu parlamentarzystom, osobom posiadającym immunitet wydaje się, że funkcjonariusz publiczny to tylko i wyłącznie poseł i senator. Bardzo często, kiedy mamy do czynienia z interwencjami posłów, staramy się szanować wszelkie prawa. (...) Niestety, mamy do czynienia często z sytuacją, w której zapomina się o tym, że również jedną z tych osób określoną w Kodeksie karnym jest policjant - mówił rzecznik KSP.
Nadkomisarz Marczak: nie znam sprawy posłanki Biejat
Dziennikarze pytali rzecznika KSP o użycie gazu łzawiącego wobec posłanki Lewicy Magdaleny Biejat w trakcie wieczornego protestu.
- Tej informacji nie mogę potwierdzić, bo nie znam tej sprawy. Od pani się dowiaduję o tej sytuacji, dlatego zachęcam panią poseł również w tym przypadku - powiedział Marczak. - Tak jak każdy ma prawo złożyć w tym przypadku skargę do wydziału kontroli i ta sprawa zostanie szczegółowo wyjaśniona przez wydział kontroli - zapewnił rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
- Podkreślmy raz jeszcze. Wydział kontroli wyjaśnia wszystkie wątpliwości, które się pojawiały. Jest to wydział, który ma badać przede wszystkim nieprawidłowości i tam, gdzie jest podstawa do zastosowania chociażby kroków dyscyplinarnych, takie są prowadzone. Ale sytuacja wczorajsza pokazuje, że wydział ten też wyjaśnia w sposób szczegółowy, w jaki sposób faktycznie przebiegały wydarzenia, które miały miejsce w trakcie prowadzonych działań - mówił.
Protest pod hasłem "Blokada Sejmu" rozproszył się w środę wieczorem po ulicach Warszawy. Pochód przez Śródmieście zakończył się na placu Powstańców Warszawy, gdzie policyjne oddziały prewencji odcięły drogi wyjścia i rozpoczęły legitymowanie uczestników. Dochodziło tam do przepychanek. Policja użyła gazu łzawiącego. Polska Agencja Prasowa napisała, że spryskane nim zostały m.in. aktywistki Strajku Kobiet Marta Lempart i Klementyna Suchanow oraz posłanka Lewicy Magdalena Biejat.
Żukowska: doszło do fizycznego blokowania przejścia panu marszałkowi Czarzastemu
W środę wieczorem sytuację dotyczącą Włodzimierza Czarzastego opisała na briefingu w Sejmie rzeczniczka Lewicy Anna Maria Żukowska, która razem z nim próbowała wejść do Sejmu po powrocie z demonstracji Strajku Kobiet.
- Pan marszałek nie miał przy sobie legitymacji poselskiej, ale ja ją miałam i jako posłanka Rzeczpospolitej Polskiej, osoba publiczna, wylegitymowałam się, przedstawiłam i zaświadczyłam tożsamość Włodzimierza Czarzastego. Tak jak każdy obywatel ma prawo zaświadczyć o tożsamości innego obywatela, tym bardziej, jak zaświadcza to osoba publiczna. Niestety, nie przyjęto tego zaświadczenia i policjant upierał się, że nie przepuści pana marszałka i doszło do blokowania fizycznie przejścia panu marszałkowi Czarzastemu - powiedziała.
Terlecki: na monitoringu nie widać żadnych ruchów, które mogłyby wskazywać na naruszenie nietykalności cielesnej
Wicemarszałek Sejmu, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Terlecki powiedział na wieczornej konferencji prasowej, że "mamy monitoring tego, co się stało". - Na tym monitoringu jest zarówno obraz, jak i głos. Wicemarszałek Czarzasty usiłował przejść przez kordon policji. Nie miał legitymacji, miał zasłoniętą twarz, policjant nie chciał go przepuścić, po czym interweniowały posłanki jego klubu, po czym policja przestała blokować przejście - relacjonował polityk PiS.
- Na tym monitoringu nie widać żadnych ruchów, które mogłyby wskazywać na naruszenie nietykalności cielesnej pana marszałka - powiedział Terlecki.
Źródło: TVN24, PAP