- Zadano wielki cios idei Forum Ekonomicznego w Krynicy. Ono stało się jednostronnie partyjniackie - ocenił w „Faktach po Faktach” decyzję o przyznaniu prezesowi PiS tytułu Człowieka Roku były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński został Człowiekiem Roku dorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdroju. Decyzja wywołała falę krytyki, do której dołączył także Włodzimierz Cimoszewicz.
- Byłem na tej uroczystości i muszę powiedzieć, że wiało surrealizmem. To było coś niezwykłego, od wazeliny ciekło. Miałem wrażenie, że to zapowiedź nowej konstrukcji naszego kraju, budowanej na fundamentach z wazeliny. To było coś kompromitującego - ocenił.
Były premier przyznał, że duża część uczestników była zniesmaczona tą decyzją. Dodał, że nie ma zamiaru w kolejnych latach uczestniczyć w Forum Ekonomicznym w Krynicy. - Zadano wielki cios idei tego miejsca, tego forum. Ono stało się jednostronnie partyjniackie - powiedział Cimoszewicz.
Podkreślił, że nie chce odmawiać prezesowi Kaczyńskiemu talentów i umiejętności, ale zwrócił uwagę, że nagradzani byli głównie ludzie związani z prawą stroną strony politycznej. - Uczestnicy przyglądający się tej imprezie z ogromnym zaskoczeniem nie mieli wątpliwości, o co tu chodzi. Nie o żadne realne zasługi dla biznesu, ale podlizanie się komuś, kto bardzo możliwe przejmie władzą w Polsce - mówił były premier.
Cimoszewicz o problemie imigranckim
Cimoszewicz odniósł się także do kryzysu imigranckiego, z którym zmaga się UE. W środę przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przedstawił w Parlamencie Europejskim pakiet propozycji, które mają pomóc złagodzić kryzys imigracyjny w UE. Obejmują one rozdzielenie między państwa Unii 160 tysięcy uchodźców według ustalonych kwot. Do Polski miałoby trafić blisko 12 tys. uchodźców.
Włodzimierz Cimoszewicz przyznał, że ustalone kwoty uchodźców to słuszne rozwiązanie, a sprawa powinna być ostatecznie rozstrzygnięta przez Radę Europejską. - Donald Tusk powinien ją zwołać. Problem musi być rozwiązany, trzeba pomóc tym ludziom, którzy trafili do Europy. Nie da się go rozwiązać, jeśli państwa będą ograniczały liczbę ludzi, których chcą przyjąć. Więc proporcjonalnie do wielkości i zamożności państwa, liczby ludności należałoby takie decyzje podjąć - powiedział.
Prezydent Duda o uchodźcach
Prezydent Andrzej Duda oświadczył we wtorek w Krynicy, że nie zgadza się z narzucaniem państwom unijnym tzw. systemu kwotowego dotyczącego liczby przyjmowanych uchodźców. W jego opinii powinno to być realizowane w miarę możliwości i tego, jak państwa są w stanie pomóc. Prezydent Duda zaznaczył, iż polityka UE jest błędna, bo "pokazuje, że każdy, kto się tutaj dostanie, zostanie przyjęty niezależnie od przyczyn i będzie skierowany do jakiegoś kraju i będzie musiał otrzymać jakieś świadczenia".
- Prezydent Duda myli się mówiąc, że każdy, kto trafi do Europy, tu zostanie. Dlatego, że to się nie zgadza z faktami. W państwach, do których dociera najwięcej uchodźców, bardzo duży odsetek jest po sprawdzeniu sytuacji tych ludzi odsyłany z powrotem. Prawdopodobnie będzie tak z wieloma z tych, którzy się tutaj dostali, nie uciekając z Erytrei czy Syrii, ale kierując się motywami ekonomicznymi - uważa Cimoszewicz.
- Postawa nie zgadzania się na narzucania nam czegokolwiek jest oczywiście w kwestii suwerenności niby zrozumiała, ale tak naprawdę jest niemoralna. Ona oznacza odwrócenie się plecami od tych wszystkich nieszczęśników, których widzimy codziennie na ekranach telewizorów - ocenił były premier.
Zaznaczył, że trzeba pomyśleć o ograniczaniu przyczyn napływu imigrantów. Podkreślił, że trzeba "większego wysiłku na rzecz przywracania pokoju". Dodał, że może wiązać się to z wysłaniem wojsk na tereny ogarnięte konfliktem, skąd uciekają uchodźcy. - Jak widać, państwa arabskie, które powinny się w ten konflikt angażować, tego nie robią. Trzeba na nie wywierać presję, ale najprawdopodobniej nie uda się uniknąć posłania wojsk z krajów zachodnich. To wszystko są zjawiska ze sobą połączone - przekonywał były premier.
"Stanowisko rządu ws. uchodźców niejasne"
W środę w kancelarii premiera odbyło się spotkanie, na którym Ewa Kopacz chciała przedyskutować z liderami partii politycznych stanowiska Polski w sprawie kryzysu imigranckiego w Europie. Premier podkreśliła, że "chce, żeby Polska miała kontrolę nad tym, kto i w jakiej liczbie do nas przyjedzie".
- Są sytuacje, kiedy trzeba mieć odwagę otwartej, uczciwej rozmowy ze społeczeństwem. Nawet jeśli ma się świadomość, że wielu ludziom to, co powiemy nie spodoba się. Tak to jest, że kiedy brakuje przywództwa, to ludzie się nie jednoczą wokół pewnej propozycji. Stanowisko rządu jest do tej pory niekonsekwentne, niejasne. Tworzy wrażenie kręcenia - ocenił Włodzimierz Cimoszewicz.
Zaznaczył, że to zrozumiałe, iż chcielibyśmy mieć kontrolę nad tym, ile osób do nas przyjeżdża. Dodał jednak, że prowadzić to może do dyskryminacji np. ze względu na religię.
Autor: kło/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24